Każdy doświadczony czytelnik wie, że książki, które "powinno" się czytać i te, które faktycznie w końcu się czyta, to zupełnie różna bajka. Ile razy całkiem szczerze pisaliście na cudzym blogu, że zazdrościcie komuś, kto znalazł czas na czytanie ksiażek z półki, na którą Wy tylko spoglądacie z pewną (stale rosnącą) nieśmialością?
Ja cierpię na ten syndrom, gdy przechodzę koło półeczki z etykietką "martyrologia". W bibliotece mrugają na mnie oczkiem kolejne tytuły, które wpisałam sobie na listę "przeczytać przed emeryturą", ale ja zazwyczaj pozostaję twarda i biorę kolejne amerykańskie czytadło (które zresztą na 90% okaże się potem niewypałem). Czasem nawet ściągam taką książkę z półki, ale wtedy pojawia się kolejny problem - stare zdjęcia. Nie te studyjne w sepii, ale raczej czarno-biale amatorskie z lat 40-stych i 50-tych, zazwyczaj mocno niewyraźne, gdzie nawet najprzystojniejszy facet wygląda jak Frankenstein.
Dlatego też "Obława" Joanny Siedleckiej z mało zachęcającym podtytułem "Losy pisarzy represjonowanych" czekała jakieś 2 lata na to, aż się zlituję i wreszcie ją przeczytam. No i jak zwykle okazało się, że głupio zrobiłam. Teraz musiałam doczytywać ksiażkę jednocześnie zarywając noce.. Gdybym miała zwyczaj obgryzać paznokcie z emocji, to pewnie też bym to robiła. Tytułowi "pisarze represjonowani" (ci bardzo znani i ci kompletnie zapomniani), to wcale nie były biedne zastraszone miśki, każdy z nich był Kimś, wcale więc nie wyglądalo to tak, że bezpieka ich flekowała, a oni w tym czasie grzecznie kulili się w kącie.
A materiały z IPN-u często okazały się kopalnia fascynujących szczegółów.
O samej książce można przeczytać więcej tu i tu, natomiast ja zachęcam do zapoznania się ze znalezionym przeze mnie rodzynkiem z rozdziału na temat autorów literatury dziecięcej. To lista książek dla młodszego czytelnika, przenaczonych do usunięcia z bibliotek i docelowo także zniszczenia. Momentami zaskakująca. Nie dziwi to, że znalazły się na niej pozycje na temat Piłsudskiego czy kresów, ale dlaczego wylądowały na niej JIK-owe "Przygody pana Marka Hińczy". Co takiego nieprawomyślnego znalazło się w tej ksiażce?
O tym - w jednej z najbliższych notek:).
A materiały z IPN-u często okazały się kopalnia fascynujących szczegółów.
O samej książce można przeczytać więcej tu i tu, natomiast ja zachęcam do zapoznania się ze znalezionym przeze mnie rodzynkiem z rozdziału na temat autorów literatury dziecięcej. To lista książek dla młodszego czytelnika, przenaczonych do usunięcia z bibliotek i docelowo także zniszczenia. Momentami zaskakująca. Nie dziwi to, że znalazły się na niej pozycje na temat Piłsudskiego czy kresów, ale dlaczego wylądowały na niej JIK-owe "Przygody pana Marka Hińczy". Co takiego nieprawomyślnego znalazło się w tej ksiażce?
O tym - w jednej z najbliższych notek:).