środa, 28 marca 2012

Hurtownia książek - od Sasa do lasa

Jeszcze niedawno temu byłam prawdziwą pożeraczką kryminałów. Niestety ostatnio po przeczytaniu kilkudziesięciu stron od niechcenia oglądam sobie ostatnie dwa rozdziały, dzięki czemu cala książkę mam w zasadzie zaliczoną. Od razu znam sprawcę i motyw:(. "Kamienny wyrok" Ruth Rendell został napisany specjalnie, dla takiego zmanierowanego czytelnika jak ja. Na pierwszej stronie poznajemy sprawcę i motyw, na kolejnej znajdziemy listę ofiar. Pozostaje nam tylko przeczytać, jak w zasadzie doszło do morderstwa:).




Para młodych rodziców miała marzenie: pojadą z rocznym synkiem na wakacje, i to nie na jakieś Mazury, a za koło podbiegunowe. Przejechali prawie 7000 km, prawie niczego nie zwiedzili. W książce, poza licznymi wstawkami z poprzedniej wyprawy autorki, jeszcze "sprzed dziecka", znajdziemy także opisy upojnych sesji karmienia piersią, spacerów z wózkiem po wertepach i zabawiania malucha w samochodzie.
Książka dla tych, którzy potrzebują dowodu, że jeśli się chce, to z małym dzieckiem można robić wszystko. Z drugiej strony można sobie zobaczyć, jak to "wszystko" w praktyce wygląda:).


Wśród moich licznych czytelniczych fanaberii ostatnio pojawiła się jeszcze jedna - ciężko znoszę schematy. Gdy tylko przy lekturze pojawia się wrażenie, że już gdzieś coś podobnego czytałam, natychmiast zaczynają mi skakać literki przed oczami, a chęć dokończenia książki spada do zera. Na szczęście pani Lupton - autorka "Siostry" również nie lubi schematów, woli wymyślać własne, dlatego też tę historię kobiety, próbującej wyjaśnić zagadkę śmierci swojej młodszej siostry, przeczytałam w nie dość, że w całości, to nawet z pewnym zainteresowaniem. Zaznaczam jednak, że kapcie z zachwytu mi nie spadły i żadnej nocy nie zarwałam:). Choć podobno przy tej książce może się to zdarzyć.

"Oko jadeitu" i "Papierowy motyl" to dwa współczesne chińskie kryminały. Są raczej mało krwawe, za to bogate w ciekawostki na temat najnowszej historii (rewolucja kulturalna) i sytuacji we współczesnych Chinach (akcja obydwu toczy się na przełomie XX i XXI wieku). Zupełnie nie rozumiem, skąd te kiepskie oceny w Biblionetce...







"Klinika" Sebastiana Fitzka to zupełnie nowa jakość na rynku thrillerów. Krwią nie ocieka, za to spać nie daje , no i zamotane jest nieprzeciętnie. A całość dotyczy psychomanipulacji. Książka powinna zadowolić tych, którzy jęczą, że "wszystko już było":).











A na koniec największa smakowitość: kontynuacja zekranizowanych "Kochanic Króla" i trzecia część cyklu tudorowskiego Philippy Gregory, opowiada o żonach Henryka VIII (a konkretnie żonie nr 4 - Annie Kliwijskiej oraz nr 5 - Katarzynie Howard). Oprócz historii dwóch kobiet, które muszą walczyć o życie (dosłownie: oczekiwana długość życia żony Tudora nie była zbyt długa) na królewskim dworze, mamy również ciekawe tło - Anglię przeoraną przez reformę religijną, za którą to nazwą kryją się niezliczone konfiskaty i egzekucje. Bardzo przyjemne czytadło, zamierzam rozejrzeć się za innymi częściami. Wydaje się, że można czytać w dowolnej kolejności. Informacje, że żona A została zagłodzona, a żona B ścięta, to ostatecznie żadem spoiler, tylko fakt historyczny:).

poniedziałek, 12 marca 2012

"Anioły i owady" - A.S. Byatt


Zazwyczaj nie chce mi się pisać o książkach z internetowych klubów dyskusyjnych, po co, skoro za chwilę książka zostanie pocięta na plasterki, obejrzana z każdej strony, a do tego jeszcze poddana serii analiz chemicznych (chodzi oczywiście o przetestowanie chemii książka-czytelnik).
W przypadku "Aniołów i owadów" zrobię jednak wyjątek, a to ze względu na wyzwanie anielskie.
Książka przenosi nas w czasie do epoki wiktoriańskiej. Wielka Brytania tego okresu to najmodniejsze ostatnio literackie dekoracje. Żeby nie ostać oskarżonym o mało twórcze podejście współcześni pisarze na siłę "odbrązowiają" dawne czasy, pisząc o ciemnych stronach epoki. Taki np. Michael Faber, modny kilka lat temu, bohaterką swojej powieści "Szkarłatny płatek i biały" uczynił prostytutkę. Szkoda, że nie poszedł w swoim realizmie trochę dalej, postać jest mało wiarygodna, jej perypetie sprawiają wrażenie wyssanych z palca, a książka jako całość wydaje się wysilona.
Nie ma tego problemu A.S. Byatt. Wszelkie kontrowersyjne tematy porusza lekko i naturalnie, przesadnie ich nie celebrując. Nie poprzestaje jednak na samej warstwie obyczajowej, oprócz tego gruntownie dokształca czytelnika, inna sprawa, że w dość niszowych dziedzinach wiedzy. W części "owadziej" (opowiadanie "Morpho Eugenia" dowiemy się wiele o życiu i zwyczajach motyli i mrówek a do tego autorka zmusi nas do ustosunkowania się do ekscytującego wielu protestantów sporu: teoria ewolucji czy kreacjonizm.
"Anioł małżeński" to dwa tematy: spirytyzm wraz z angelologicznymi koncepcjami Swedenborga, który stworzył koncepcję płciowego anioła jako wyższego stadium rozwoju ludzkiej duchowości. Hm, jak dla mnie, było to zakręcone niczym słoik z dżemem i z dużym wewnętrznym oporem czytałam partie poświęcone tej pseudoteologii. Ciekawsze nieco były losy rodziny Tennysonów, a konkretnie fascynacji rodzeństwa (poety Alfreda i jego siostry Emily) młodo zmarłym poetą Arthurem Hallamem.
Trudno mi powiedzieć, czy erudycja Byatt jest zaletą czy wadą jej prozy. Chyba zależy to od zainteresowań. Natomiast plusy, które przyciągną każdego, to lekkie pióro oraz umiejętność konstruowania zaskakujących postaci i sytuacji.


Uwaga: książka będzie omawiana za tydzień w klubie czytelniczym Maioofki. Zapraszam.

Aukcje charytatywne: podsumowanie


Jak pewnie pamiętacie, jakiś czas temu wystawiłam na allegro ten oto stosik. Dochód z jego sprzedaży przeznaczony był na protezy kończyn dolnych dla Ewy Kieryk. I mimo, ze nie były to białe kruki pierwszej wody, udało się dzięki nim zebrać aż 154,30 zł. Wyszło więcej niż się spodziewałam także dlatego, że wiele osób wpłacało większe kwoty niż wylicytowało.
Bardzo dziękuję wszystkim blogerom, (i nieblogerom), którzy wzięli udział w akcji:). No i życzę miłej lektury :).

Acha - jeśli ktoś chce pomóc, a nie zdążył/nie miał ochoty na aukcje: wszelkie szczegóły w tym linku.

Informacyjnie: potwierdzenie przelewu na fundację dla tych, którzy odbierali książki osobiście bądź płacili przez PayU zostanie rozesłane w tym tygodniu.

czwartek, 8 marca 2012

Sándor Márai o egzemplarzach recenzenckich:)


Wydawnictwo przesyła mi nowe książki, egzemplarze recenzyjne, w nadziei na moją łaskawą opinię.
Książki te całymi dniami leżą nietknięte na moim stole, czasem, gdy ruszy mnie sumienie, zerkam na nie. Potem, z silnym postanowieniem, otwieram jedną z nich. Czytam jedną linijkę, na chybił trafił, gdzieś pośrodku. Brzmi to tak: "Burkus, a masz!...- Andris trzasnął z bicza w kierunku psa".
Zamykam książkę i kręcąc głową wracam do swoich spraw. Po drodze tak sobie myślę: "To nieprawda, że reklama, recenzje, streszczenia informują o prawdziwej zawartości książki. Sama książka, nim jeszcze ktokolwiek ją otworzy, zdradza się w jakiś zagadkowy sposób, niemal niepojęty. Nie sądzę, abym nieopatrznie przeszedł mimo arcydzieła. Książki, których nie mamy ochoty przekartkować, nie pokutują bez winy. Wystarczy jedna linijka, abyś wiedział o książce wszystko, jak wystarczy jedno kłamliwe słowo, drobny, niegodny czyn, aby całkowicie zdradzić człowieka."
Żywa książka promieniuje, jak wszystko co żyje. Książki sztuczne, zrobione, jedynie są. I to już cała różnica? Myślę, że tak.


Źródło: Niebo i ziemia, Czytelnik, Warszawa 2011, s. 168

wtorek, 6 marca 2012

"Cevdet Bej i synowie" - Orhan Pamuk


Trzydziestolatki płci męskiej to prawdziwa czarna dziura literacka. Nietrudno znaleźć dzieła traktujące o nastolatkach, szukających swojego miejsca w życiu dwudziestolatkach, następnie od razu mamy segment 40-latków z ich pączkującym kryzysem wieku średniego. Natomiast jeśli chodzi o stadium pośrednie: jedyny literacki przedstawiciel tego przedziału wiekowego, który przychodzi mi do głowy to American Psycho oraz związkofoby z książek Bridgetopodobnych.
Lukę wypełnia tu Orhan Pamuk ze swoim Cevdetem Bejem (i synami) i w dodatku robi to z rozmachem biorąc pod lupę aż pięciu tureckich trzydziestolatków z trzech pokoleń. Nie jest bez znaczenia to, że chodzi tu właśnie o Turków. Ich kraj bowiem został poddany wyjątkowo głębokim przemianom w krótkim czasie (porównywanym chyba tylko z Japonią epoką Meji). Jak odbiło się to na świadomości i mentalności obywateli? A dokładniej : obywateli +/- 30 letnich (płci męskiej).

1905 - Cevdet, lat 37, rysopis: wzrost średni, strój elegancki acz z nowobogackim sznytem.
Cevdet, mimo względnie młodego wieku, jest człowiekiem zamożnym, choć startował niemal od zera. Jego zajęcie jest dość nietypowe - jest muzułmańskim kupcem (muzułmanie u schyłku imperium osmańskiego najwyraźniej nie parali się handlem, pozwalając na tę działalność Grekom , Żydom i Ormianom). Mimo, że czasy są politycznie niestabilne - nie spiskuje, nie z oportunizmu- po prostu ma to w nosie, jest politycznie autystyczny. Jego cele to rozwój biznesu i założenie rodziny (świetnie ilustruje to nazwa jego firmy - Cevdet Bej i synowie, Export, Import - dodajmy, że wymyślona w momencie, gdy Cevdet był kawalerem i nie zajmował się handlem międzynarodowym). Poznajemy go w przeddzień ślubu z córką zubożałego arystokraty (tradycyjnego: narzeczoną - Nigan widział dwa razy w życiu). Wcale nie czuje się z tego powodu źle, uważa, że to naturalna kolej rzeczy.
Słowem - bohater to wzór zrównoważonego faceta, chciałoby się powiedzieć, że tacy nie występują w przyrodzie... No i fakt, szybko, już w następnym pokoleniu, okaże się, że był on tylko genetyczną aberracją...

1936-'39 Refik, syn Cevdeta lat ok. 30, tendencje do tycia, skłonność do melancholii.
Poznajemy go jako wykształconego w Europie młodego inżyniera, zamężnego z wybraną przez siebie dziewczyną. To człowiek pogodny i nieco nijaki. Dwa wydarzenia, które następują szybko po sobie: śmierć ojca i narodziny córki, wpędzają go w depresję, która zamienia się niebawem w głęboki impas życiowy. Nie potrafi już żyć prostym życiem swojego ojca. Ma tak wielkie plany dotyczące zmian w Turcji, że oczywiście nie jest się w stanie za nie zabrać. Dodatkowo mieszają mu w głowie europejscy pisarze i filozofowie (na czele z Rousseau).

Ömer, kumpel Refika: zabójczo przystojny i zabójczo ambitny
Kolejna ofiara zachodniej literatury: tak zagłębił się w Balzacu, że postanowił zostać żywym wcieleniem Rastignacka - nadambitnego bohatera "Komedii ludzkiej". Przede wszystkim chce być bardzo bogaty. Niestety, zamiast pójść drogą Cevdeta, który nie gardził na początek nawet drobnymi okazjami do pomnożenia majątku, Ömer wciąż czeka na swoją wielką szansę.

Muhittin, trzeci z paczki Refika, niezbyt sympatyczny brzydal, poeta. Jako poecie zdrowo namieszał mu w głowie nie Rousseau ani Balzac, ale oczywiście - Baudelaire. Niestety - pisać każdy może, lecz nie każdy ma talent, dlatego też Muhittin podejmuje drastyczne postanowienie: jeśli nie osiągnie poetyckiego sukcesu do 30-stki, popełni samobójstwo.

Część poświęcona trójce przyjaciół jest najdłuższa (500 z ponad 700 stron książki!) i wzbudza skrajne emocje. Wszyscy trzej bohaterowie są w kryzysie, który wydaje się w przeważającej części nieuzasadniony. Pełen dobrej woli czytelnik usiłuje wykrzesać z siebie choć odrobinę empatii, niestety, przy każdym otwarciu książki pada zalany kolejną falą beznadziei. Pod koniec nie ma już nawet siły, żeby bohaterami choćby potrząsnąć.
Co poszło nie tak w życiu trzech kumpli? Autor sugeruje, iż wykończyła ich zachodnia edukacja, której nie byli w stanie zabsorbować i dopasować do swych ukształtowanych przez Turcję osobowości. Nie byli w stanie tych europejskich wartości przyjąć, ale także nie potrafili ich odrzucić i przyjąć na powrót jakąś rdzennie turecką ideologię (niezależnie od tego, czy miał to być islam, czy panturkizm). Siłą rzeczy wszyscy trzej zostali skazani na życie "malowanych ptaków", których stado nie odrzuca, ale toleruje z pewnym trudem.
Swoją drogą nie dziwię się, że Pamuk jest mało popularny w swojej ojczyźnie. Zapewne główną przyczyną są jego poglądy na kwestię kurdyjską i ludobójstwo Ormian, ale i literacki obraz Turków (mało porywający) może wywołać zgrzytanie zębów opisywanych.

1970 - Ahmet, syn Refika. Malarz, singiel.

Jeśli książka Pamuka jest przewodnikiem po zmianach w tureckiej mentalności, to Ahmet wydaje się być tych zmian produktem finalnym. Jest artystą, ale z pokorą podchodzi do swojej pracy, nie ma co do niej nierealistycznych oczekiwań. Rodzinny: kocha swoja babcię Nigan i siostrę (no i nie jest związkofobem). Wydaje się, że przyswoił te wszystkie zmiany kulturowe, które tak fatalnie odcisnęły się na życiu jego ojca. Tylko szkoda, że poznajemy go tak pobieżnie.

To moje pierwsze spotkanie z Pamukiem - muszę przyznać, że dość udane (zwłaszcza, że książka jest podobno najsłabsza w jego dorobku). Przed sięgnięciem po kolejną muszę sobie jednak zrobić przerwę, jeśli trafiłabym to kolejną wiwisekcję depresyjnych zakamarków męskiej duszy, mogłabym rzucić książką o ścianę (i to bynajmniej nie metaforycznie).

poniedziałek, 27 lutego 2012

"Dni powszednie państwa Kowalskich" - Maria Kuncewiczowa


Kowalscy to para jakich wiele w mieście stołecznym Warszawie. Obydwoje są "elementem napływowym". Paweł pochodzi z Krakowa, Irena zaś z Kazimierza nad Wisłą. Obydwoje przygnała do tego miasta (jakżeby inaczej) praca. Są jakiś rok po ślubie, niczego się jeszcze nie dorobili, wynajmują tylko nędzny pokoik w Śródmieściu u pani Sklepiczyńskiej. W końcu, wiedzeni potrzebą posiadania własnego kąta przeprowadzają się do małego mieszkanka na Żoliborzu (wówczas były to niemal przedmieścia). Jako, że rzecz dzieje się w latach 30-stych za mieszkankiem nie idzie kredyt hipoteczny, który spłacaliby pewnie do dziś:).
Ale to nie jedyne zmiany w ich życiu. Tak się składa, że obydwoje Kowalscy uwielbiają rozmawiać. Być może wynika to z tego, że są parą jeszcze dość świeżą, która wciąż nie działa na zasadzie autopilota i wykazuje pewną otwartość na drugiego człowieka;). Jedna z takich rozmów zostaje przypadkiem nie tylko podsłuchana, ale i wyemitowana w radiu. Odtąd za Kowalskimi snuje się niewidzialny cień. Każde wydarzenie z ich życia (wywiadówki, Boże Narodzenie, wizyta teściowej i ciotki feministki, domniemana kochanka Pawła, atak wyrostka u Ireny), zostaje detalicznie obgadane, czasem kończy się chwilą zadumy, czasem karczemna awanturą, a czasem... (tu spuszczamy zasłonę milczenia, jesteśmy ostatecznie w dość purytańskich latach 30-stych). No a rozmowy te może usłyszeć niemal online od razu pół Polski.
Po co w ogóle śledzić rozmowy przeciętniaków o ich zwyczajnym życiu?
"Wszyscy ukrywamy porażki, lęk, desperacką nadzieję jak sekretną chorobę. Noszac nędzę w sercu chodzimy jak pawie. Doznalem ulgi wejrzawszy - niewidzialny - w głąb życia państwa Kowalskich. Dlatego postanowilem spotkać ich jeszcze nie raz i rozplotkować przez radio podsłuchane rozmowy. Żeby ci, którzy rozpaczają nad własnym ubóstwem i ci, którzy małość swego życia uważają za haniebny wyjątek we wspaniałych dziejach ludzkości - żeby ci właśnie zostali pocieszeni".


"Kowalscy" to pierwsza polska powieść radiowa, jeszcze z czasów przedwojennych, na dużo jednak wyższym poziomie niż mocno telenowelowe produkcje PRL-owskie. (nie wyobrażam sobie wydanych w formie książkowej Matysiaków). Najbardziej skojarzyli mi się z felietonami rodzinnymi Talków, tyle, że tu chyba więcej jest ciepła, mniej natomiast satyry (co nie oznacza, że Marii Kuncewiczowej zbywa na poczuciu humoru).
Książka zdecydowanie nadaje się do podczytywania (w autobusie, poczekalni u dentysty, przy myciu zębów....). A jeśli ktoś chciałby zasymulować oryginalne warunki brzegowe - czyli radio, może pokusić się o głośne czytanie.

Przeczytane w ramach akcji:






Źródło zdjęcia okładki: allegro.

czwartek, 23 lutego 2012

"Wywiad z samą sobą. Apokalipsa"

Oriana Fallaci zawsze lubiła chodzić swoimi ścieżkami. W czasie Drugiej Wojny Światowej łączniczka włoskiego ruchu oporu, tuż po jej zakończeniu z impetem rozpoczęła karierę dziennikarską, koncentrując się początkowo na korespondencjach wojennych, potem przeprowadzaniu slynnych wywiadów, przy okazji których starała się wyprowadzić rozmówców z równowagi i przyłapać ich na kontrowersyjnych stwierdzeniach, a przy okazji także starała się wypromować własna osobę.
W 1993 zachorowała na raka. Po 11 września 2001 rozpoczęła swoją prywatną krucjatę przeciw islamowi (której efektem stały się książki "Wściekłość i duma" oraz "Siła rozumu"), przy okazji niestety zaniedbując leczenie, co zaowocowało gwałtownym i tym razem już nieuleczalnym nawrotem choroby. I taki jest właśnie punkt wyjścia "Wywiadu z samą sobą". Oriana Fallaci (ta sprzed lat, z czasów, gdy specjalizowała się w wywiadach), rozmawia ze swoją starszą i znękaną chorobą koleżanką, a rozmowa o zdrowiu dziennikarki szybko przenosi się na temat zdrowia Europy. Z tym ostatnim jest zresztą podobnie jak z Fallaci - wygląda na to, że nasz kontynent jest już w stanie agonalnym...
Przyczyna tego stanu według Dr. Oriany jest prosta - islam. Patrząc z polskiej perspektywy, gdzie muzułmanie stanowią może jakiś 1% ogółu mieszkańców, teza wydaje się wręcz egzotyczna. I tak jak można wziąć pod rozwagę niektóre ze stawianych przez autorkę tez na temat tej religii, tak całość jej diagnozy jest moim zdaniem przesadzona. Nawet, jeśli przyjmieny, że muzułmanie zmieniają oblicze Europy i mają negatywny wpływ na jej kulturę - to taka sytuacja, jest raczej skutkiem, a nie przyczyną. Muzułmanie może i wykorzystuja slabość Europy, ale przede wszystkom wypełniają lukę demograficzną, za która przeciez odpowiadają rdzenni Europejczycy!
Dużo ciekawsze wydały mi się jej obserwacje dotyczące Zachodu: zdrada elit, które postępują niekoniecznie zgodnie z interesem ludzi, których reprezenują, pogarda dla własnej tradycji (jej symbolem jest fakt, że włoską flagę można kupić wyłącznie w sklepie z militariami, a wywieszenie jest piętnowane jako nacjonalizm), ostentacyjny antyamerykanizm (zdaniem autorki Amerykanom należy się szacunek choćby ze względu na ponad 100 tys. ofiar w czasie wyzwalania Włoch), napiętnowanie ludzi myślących "niepoprawnie".
Kluczowa kwestia dla autorki jest jednak przyzwolenie dla ekspansji islamu: powodowane strachem, czasem motywacją finansową, najczęściej zaś: modą i ideologą.
Najbardziej jaskrawy przykład to popularne wśród włoskich (i nie tylko ) elit poparcie dla Palestyny (całkowicie pomijające wykorzystywane przez Palestyńczyków terrorystyczne metody) połączone z poglądami anty-izraelskimi. A od nich moze być juz tylko krok do antysemityzmu.
Nie chcę tutaj streszczać całej ksiażki. Oprócz diagnozy stanu Europy znajdziemy tu garść wspomnień z burzliwej przeszłości autorki, te być może są najciekawszym jej elementem. Jej pasja w prezentowaniu własnych poglądów początkowo wydaje się imponująca, potem zaczyna nużyć. Jednak mimo wszystko myslę, że warto zapoznac sie z panią Fallaci. Do wszystkiego co pisze doszła sama, nie prezentuje konglomeratu poglądów aktualnie modnych. Słowem - lektura jej ksiązki mże niejednokrotnie podnieśc ciśnienie, ale na pewno nie jest nudna.