środa, 24 lutego 2010

Kłębowisko żmij- Francois Mauriac

Moje pierwsze i na pewno nie ostatnie spotkanie z Mauriacem.
Książkę upolowałam na podaj.net (o ktorym jeszcze kiedyś napiszę) w paczce starych książek po niemiecku. W przeciwnym razie pewnie do głowy by mi nie przyszło, żeby po nią sięgnąć, gdyż ani to kryminał ani książka ze skandynawii, ani... no właśnie, listę moich przyzwyczajeń i utartych ścieżek czytelniczych możnaby ciągnąć jeszcze długo.
O czym jest książka?
O przemianie i wynikającym z niej nawróceniu.
Bohatera- Louisa, poznajemy jako wyjątkowo antypatycznego "strasznego dziadunia", prawdziwą zakałę rodziny. Dzięki skąpstwu, i czasami śrdnio etycznym poczynaniom udało mu się zgromadzić pokaźny majątek i jest on jego jedyną duma i dorobkiem (temat rodziny pozostawił całkowicie w gestii żony).
Jego idee fixe jest wydziedziczenie "bandy leni i darmozjadów". Poważnie chory człowiek zaczyna pisać długi list do swojej żony, Isabelle, gdzie wylewa wszystkie swoje żale do świata, z nią na czele. Próbuje też uzasadnić swoje postępowanie. W liście opisuje swoje życie, a jednocześnie odnotowuje zabiegi związane z wydziedziczeniem.
I gdzieś po drodze okazuje się, że być może nie był aż takim potworem. W którymś momencie dokonał niewłaściwej oceny sytuacji (uznał, że żona go nie kocha, gdyż on na taką miłość NIE ZASŁUGUJE), i niestety potem konsekwentnie trzymał się swojego oglądu świata. Powoli następują zmiany w świadomości bohatera. I wtedy nagle umiera adresat listu- żona. I dopiero ta śmierć okazuje się impulsem do zmiany.

Historia życia Louisa jest drażniącą lekturą. Drażniącą, gdyż lista błędów i sposobów na jakie można zniszczyć sobie życie, przynajmniej dla mnie, brzmiała znajomo. Niestety łatwo jest zapędzić się i w różnych sprawach i ludziach, widzieć tylko jedną, gorszą stronę (szczególnie dobrze wiedzą o tym adwokaci zajmujący się rozwodami)))). Oby tylko dostrzeżenie tej drugiej strony nie zajeło nam całego życia.
Książka jest wiarygodna psychologicznie, nawrócenie, będące efektem poszukiwań bohatera, jest zaledwie zasygnalizowane w zakończeniu, nie można więc powiedzieć, że jest to literatura konfesyjna.

A swoją drogą- w dzisiejszych czasach nei byłoby możliwe, żeby nagrodę Nobla dostał pisarz katolicki, czy choćby chrześcijański.

Polecam tę książkę.

Moja ocena: 5/6

czwartek, 18 lutego 2010

Na początek

O czym będę pisać? Może o dzieciach (chociaż nie ma podobno nic nudniejszego niż historie cudzej progenitury, ale przynajmniej może da się ocalić jakieś ciekawostki przed zapomnieniem). Może o książkach (pewnie w momencie, gdy zacznę pisać, przestanę mieć czas by czytać). Na pewno nie o modzie, osoba, która dla wygody biega całą zimę w puchówce, nie ma do tego prawa.