środa, 5 maja 2010

Graham Greene- Ministerstwo strachu

Rzadki przypadek książki, którą należy przeczytać jak najszybciej, gdyż niebawem się zdezaktualizuje.
Greene lubi brać na warsztat problemy moralne. Tym razem zastanawia się, kto jest tak naprawdę "złym człowiekiem"- potępiany przez społeczeństwo morderca jednej osoby, czy też może polityczni terroryści, działający dla przysłowiowego dobra ludzkości i przy okazji nie liczący się z konkretnym, pojedynczym ludzkim życiem. Sugeruje odpowiedź, że tak naprawdę godny potępienia jest terrorysta.
Jest tylko jedno duże ALE. Morderca (jest nim główny bohater Arthur Rowe) zabił swoją śmiertelnie chorą i bardzo cierpiącą żonę przedawkowując leki. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że skrócił jej cierpienia i dokonał eutanazji. Być może już za kilka lat Rowe od początku byłby bohaterem pozytywnym i społeczny ostracyzm, jakiemu został poddany w swoich czasach (czyli w latach 40), będzie czymś niezrozumiałym. Za kilkanaście lat książka najprawdopodobniej zostanie uznana za niepoprawną politycznie i przestanie być wznawiana, natomiast za 20 spłonie na jakimś stosie))).
Dlatego tym bardziej warto przeczytać ją teraz.

Pomijająć już temat eutanazji- ciekawie zarysowany jest temat pamięci (a co za tym idzie odpowiedzialności i wyrzutów sumienia).
Cała akcja książki jest związana z aferą szpiegowską, w którą został przypadkowo wciągnięty Rowe (a były to czasy II wojny, więc szpiegów nie brakowało). Staje sie celem terrorystów, o których pisałam po wyżej, i w wyniku zamachu na swoją osobę traci pamięć. W tym także pamięć o tym, co zrobił swojej żonie.
Okazuje się, że tracąc pamięć, staje się szczęśliwym (przynajmniej pozornie) człowiekiem, i jako taki zakochuje sie z wzajemnością. Niestety pamięć powoli powraca, mimo, że wybranka Rowe'a walczy, aby tak się nie stało. Bohater staje w końcu przed wyborem, czy przyjąć z powrotem swoją pamięć wraz ze wszystkimi tego powrotu konsekwencjami.
Jakiego dokona wyboru i jak będzie dalej z tym żył?
Polecam, warto sprawdzić.
Moja ocena 5/6