piątek, 4 czerwca 2010

Pod wulkanem- Malcolm Lowry

Książka kultowa, jedna ze 100, 20 czy 10, które każdy musi przeczytać. Książka totalna- o nałogu, miłości, nienawiści, zdradzie a do tego będąca metaforą upadku cywilizacji. Książka, którą wielu czyta z wypiekami na twarzy... a którą ja porzuciłam po 150 stronach.

Jest to zapis ostatniego dnia życia Geoffreya Firmina, byłego konsula brytyjskiego w małym meksykańskim miasteczku, człowieka, który jest alkoholikiem w bardzo zaawansowanym stadium. Większość scen z jego udziałem to dość niezborne wizje, nasycone licznymi elementami filozoficznymi i mistycznymi, które pewnie mają świadczyć o tym, że bohater jest/był (na tym etapie jego życia raczej należałoby użyć czasu przeszłego) inteligentnym człowiekiem i w dodatku nie pije po prostu, ale pije, cierpiąc za miliony. Niestety te właśnie wizje sprawiły między innymi, że nie byłam w stanie dokończyć książki.

Jest jeszcze dwójka innych bohaterów- była żona Konsula Ivonne, która właśnie tego dnia postanawia mu dać ostatnią szansę i jego młodszy brat Hugh. W przypadku tych dwóch postaci ich bieżącym poczynaniom towarzyszą retrospekcje, o dziwo równie męczące jak wizje Konsula, mimo, że ci bohaterowie przeważnie są trzeźwi.
Podsumowując- książka zdecydowanie nie jest dla każdego. Wydaje mi się, że łatwiej odnajdą się w niej poszukiwacze romantycznej legendy otaczającej alkohol i picie, ja niestety do nich nie należę.

Dla mnie 2/6 (2 nie 1 za jedną przejmującą scenę, na 150 stron to jednak trochę mało)

P.S. Książka w ramach wyzwania stosikowego.