wtorek, 20 maja 2014

Królobójcy - Wacław Gąsiorowski

Pisana z pasją i na gorąco publicystyka historyczna z 1905 - o losach panujących w Rosji (od Iwana Groźnego do Mikołaja II), którzy nader często rozstawali się ze światem w sposób daleki od naturalnego. 
Do wybuchu rewolucji pażdziernikowej była hitem na skalę europejską: przekłady, pirackie wydania, autografy i mdlejące fanki. Gąsiorowski wyciągnął na światło dzienne wiele tematów tabu rosyjskiej historii, które zazwyczaj zamiatano pod dywan - skandale seksualne, przypadki zabójstw lub śmierci w niejasnych okolicznościach licznych panujących, wreszcie okrucieństwa caratu.
Po 1917 jednak karta historii się odwróciła, katedry uniwersyteckie przejęli czerwoni zwycięzcy i to, co w 1905 miało posmak sensacji stało się banałem. W dwudziestoleciu międzywojennym niedawny megahit miał tylko jedno wznowienie w Polsce.

Czy warto po nią sięgać teraz? Moim zdaniem tak. Dzięki sensacyjnej tonacji historia Rosji sama wchodzi do głowy (mi na przykład przestali mi się mylić efemeryczni carowie między Piotrem I a Katarzyną II). A autor wcale nie poprzestaje na tematyce kto z kim, kiedy i ile razy, pobieżnie omawia wszystkie punkty węzłowe historii imperium.

Drugi powód to solidna porcja wiedzy na temat terroru w Rosji drugiej połowy XIX wieku, liczne szczegóły na temat zamachów. Już chyba wiem, dlaczego Raskolnikow musiał zabić lichwiarkę - taki wtedy panował klimat.

Co nietypowe - książka wcale nie jest napisana z polskiej perspektywy, Polakom poświęca autor mniej więcej tyle uwago co np. Finom. Pewnie to jedna z przyczyn jej europejskiej popularności sto la temu.





piątek, 16 maja 2014

Hurtownia książek - nowa dostawa.

Czas leci, książek przeczytanych przybywa, tylko na blogu posucha.
Aby nie dopuścić do zastoju - kolejna hurtownia zmajstrowana ze ścinków z Facebooka, gdzie w tym roku pracowicie odnotowuję wszystkie lektury w grupie 52 książki.

 "Złota Mucha" - Joanna Chmielewska

Chmielewska, kobieta wielu pasji tym razem próbuje zarazić swoją miłością do bursztynu (uważajcie, skutecznie:)) i to niekoniecznie takiego w formie biżuterii. Widać, że autorce nie są obce i techniki połowu i podstawy obróbki. Kusi mnie, żeby zaopatrzyć się w podbierak i wędkarskie kalosze i ruszyć na Mierzeję Wiślaną ... w listopadzie. Acha - tak w ogóle "Złota Mucha" to kryminał. Ale tym razem kompletnie nie ważne, kto zabił. Liczy się bursztyn. 
Taki jak ten.


"Kapelusz cały w czereśniach" - Oriana Fallaci

Urocze, aczkolwiek szkoda, że autorka nie zdążyła jeszcze trochę podszlifować tego diamentu. Bo nieco za duży!
Ta 800 stronicowa książka to cztery najciekawsze historie rodzinne z domowego archiwum pani Fallaci. Ponieważ rozgrywają się one w latach 1780-1890, autorka nie bazowała tylko na ułomnej przecież pamięci swojej i swoich bliskich, tylko podparła się dziennikarsko-historycznym śledztwem. Dowiadujemy się niemal wszystkiego nie tylko o jej rodzinie, ale tez o tzw tle - ówczesnej modzie, wynalazkach i cenie jaj w skupie. Moim zdaniem z tym tłem nieco przedobrzyła, zwłaszcza w dwóch ostatnich opowieściach, których z uwagi na chorobę nie zdążyła już sama zredagować. Ale mimo to polecam:). Na przykład przed podróżą do Toskanii. Przynajmniej będziecie wiedzieli, kto stąpał po tych samych kamieniach, o czym marzył i ... jak był ubrany:).


"Nowe Kłopoty z historią" -  Piotr Gontarczyk

Artykuły prasowe z lat 2006-2008, mocno osadzone w źródłach IPN. Min. o prof Baumanie, Reich- Ranickim - niemieckim papieżu krytyki literackiej a także o rosyjskim programie szkolnym nauki historii.Jak to artykuły - łatwostrawne, a czasem trafia się bonus w postaci tematu, o którym człowiek miał wcześniej niewielkie pojęcie.







"Jabłoń" - John Galsworthy

- seria koliber jest niezastąpiona, jeśli chce się szybko nabić licznik przeczytanych książek
- A co do treści, to kojarzy mi się ta piosenka:) https://www.youtube.com/watch?v=404oPn6tudE&feature=kp.







"Dom nad rzeką Moskwą" - Jurij Trifonow.

Trifonow fajnie pisze, pozornie od niechcenia i bez wysiłku. Jednak ja chwilowo podziękuję. Już nawet nie chodzi o mało atrakcyjna radziecką rzeczywistość, ale o wyjątkowo odrażających bohaterów.
P.S. Pisarz nie był żadnym dysydentem, a mimo to sprawnie sobie radził z radzieckimi tematami tabu, a to dzięki eufemizmom. Zamiast zsyłek czy gułagów mamy np. przeprowadzki na północ. O donosicielstwie pisze, jakby to był niemal rutynowy zabieg higieniczny, który każdy człowiek sowiecki przechodzi kilka razy w roku, acz nie od razu z przyjemnością. W dodatku nie widać, żeby Trifonow z trudnymi tematami się krył. Takie to wszystko było oczywiste?


"Następca" - Ismail Kadare

Trochę kryminał, trochę studium tyranii, oparte na faktach. Kontynuacja "Córki Agamemnona", która w swoim czasie nieźle mną trzepnęła, jakoś nie wytworzyła we mnie tego napięcia, co cześć pierwsza. Pewnie dlatego, że powstała w "łatwiejszych" latach 90-tych, nie musiała być już przemycana w pomysłowy sposób na zachód, autorowi za jej opublikowanie już nic nie groziło... A mimo to "Następca" godny jest polecenia, nie tylko dlatego, że temat tyranii zawsze warto sobie odświeżyć, tak ku pamięci. Autor osadza powieść w nurcie albańskiej historii i nasyca ją detalami tamtej rzeczywistości, tak, że kraj przestaje nam się kojarzyć tylko z biedą, mafią i bunkrami.



"Kochana córeczka" i "Od siódmej rano" - Eric Malpass

Wg Tołstoja (słynny początek "Anny Kareniny") wszystkie szczęśliwe rodziny są takie same. Po lekturze Malpassa chciałam początkowo temu zdaniu gorąco zaprzeczyć, ale paradoksalnie, hrabia Lew może mieć rację. Wygląda na to, że wspólnym mianownikiem szczęśliwych rodzin jest co najmniej jeden ekscentryk. Im więcej oryginałów (w wieku od oseska do lekko już nadgryzionego zębem czasu seniora, tym większy poziom familijnego dobrostanu. Cóż, może coś w tym jest:).
A co do samych książek - odstresowywacze wielorazowego użytku, polecam.



"Wyzwoliciele" ("Żołnierze wolności") - Wiktor Suworow

Oparte na wspomnieniach autora migawki ze służby w Armii Czerwonej w latach 60-tych (uwieńczone inwazją na Czechosłowację). Chluba i duma ZSRR nie wydaje się niezwyciężona. Można by się pośmiać z licznych absurdów i szwejkizmów, ale warto zadać sobie pytanie, dlaczego nikt nie ośmielił się tknąć tego papierowego tygrysa?
Podrzucam trop - armia radziecka w trakcie inwazji na naszego południowego sąsiada żywiła się niemal wyłącznie amerykańskimi i  europejskimi konserwami, o ile dobrze zrozumiałam - z pomocy humanitarnej. Jednocześnie USA zwiększało zaangażowanie w Wietnamie. Najwyraźniej więc nie wiedziała lewica, co czyniła prawica.


zdjęcia. 1. antykwariat.waw.pl, 2. wydawnictwoliterackie.pl, 3. multibook.pl, 4,5.lubimyczytac.pl, 6. antykwariatnws.pl, 7.moichlopcy.pl, 8.bestsellery.net


poniedziałek, 5 maja 2014

Joanna, moja światłość - Hanna Muszyńska-Hoffmannowa

 To powieść o Joannie Grudzińskiej, polskiej żonie Wielkiego Księcia Konstantego i cztery inne historie powiązane z rezydencją Księżnej Łowickiej w Skierniewicach (w tym jedna o Ignacym Krasickim). Początkowo niesamowity chillout i możliwość zanurzenia się w innej rzeczywistości: damy, krynoliny, dworskie skandaliki. Rzeczywiście (jak słusznie zauważyła nieodżałowana Lirael*) Muszyńska nieźle się odnajduje w emploi pisarki historycznej. Tak mi to trochę wyglądało, jakby szukała ucieczki od siermiężnego PRL-u w czasy nieco barwniejsze. Co więcej - mam wrażenie, że próbowała też popularyzować pozornie mało atrakcyjne (żeby nie powiedzieć zapyziałe) rejony turystyczne w Polsce. Tu na tapecie są Skierniewice, w innej książce  - Kwitnące Floksy - zapraszała do wyprawy w łomżyńskie. No nic, może kiedyś się skuszę:).
Wszyscy wiemy jak skończył Konstanty - Noc Listopadowa, ucieczka do Rosji i nagły zgon gdzieś po drodze do Pitra. Joanna zresztą skończyła podobnie - nie możemy się więc spodziewać, że sielanka między delikatną Polką a troglodytą szlachetnego rodu, będzie trwała do końca. Muszyńska wyciąga wiele sytuacji, gdy być może stając po stronie Romanowów, a nie własnego narodu, Joanna mogła się narazić Polakom. Choć nie kładzie Konstantego na kozetce, jak Rymkiewicz w "Wielkim Księciu", też sugeruje, że przypuszczalnie został otruty (przez medyka-niemedyka przysłanego przez brata Mikołaja I) i najprawdopodobniej rzeczywiście zaważyła tu mało zdecydowana postawa wobec Powstania Listopadowego.
Polecam szukających niegłupiej książki o walorach dobrego czytadła, a Anek dziękuję za inspirację.






*Linki do tekstół Lirael o p. Muszyńskiej Hoffmannowej (1), (2)