Nie, to nie dla tego, że tak szaleję za Mauriacem. Wzięłam udział w stosikowym losowaniu na blogu Przeczytałam Książkę, et voila, oto, co mi wylosowano.
Książka jest listem-pamiętnikiem, jaki na przestrzeni 5 lat pisze Alain Gajac do swojego przyjaciela i mentora (de facto zaś kolegi szkolnego) Donzaca. Podobno zawiera pewne motywy autobiograficzne (na ile udało mi się doczytać), chociaż pewne fakty z życia autora i bohatera stoją w sprzeczności ze sobą.
Krótkie streszcznie: Alain jest przemądrzałym, przesadnie wręcz elokwentnym 17-latkiem z bogatej rodziny. Jego pochodzenie zamiast mu pomagać, jeszcze bardziej alienuje go od świata. Po przedwczesnej śmierci jego brata, to na nim koncentrują się wszystkie (głównie dynastyczne) plany matki, i to najwyraźniej podcina mu skrzydła. Potrzeba kilku kolejnych lat, żeby zdecydował się, co chce robić w życiu. Z tego stanu marazmu wyrwie go dopiero kolejna tragedia, która wydarzy się w jego otoczeniu.
Czyli, mówiąc w skrócie, jest to kolejna opowieść o dojrzewaniu, tyle, że takim, które dokonuje się bardziej przez upływ czasu, a nie nadzwyczajne działania bohatera. Co z tego wynika? Nuda i dłużyzny. Może dzięki temu książka lepiej naśladuje prawdziwe życie, w którym trudno o nadzwyczajne wydarzenia i niesamowite zwroty akcji, ale brak tejże w książce był dla mnie męczący.
Dojrzewanie w jakimś stopniu dotyczy wszystkich bohaterów (a przynajmniej tych, którym dane jest dożyć do końca opowieści), łącznie z tymi najstarszymi. Prawie każdy uświadamia sobie swoje powołanie, lub rewiduje dotychczasowe poglądy, tyle, że dla niektórych, głównie z racji wieku, ta świadomość przychodzi za późno.
Powołaniem głównego bohatera, jak przystało na porte parole autora, okazuje się pisarstwo. Poprzednią książką o podobnej tematyce, którą zdarzyło mi się przeczytać były Wyznania Patrycjusza Marai. Trudno jednak o dwie bardziej różne książki. U Marai detaliczny opis rodzinnego miasta, domu (do dziś pamiętam nietypową topografię jego domu), rodziny, epoki, w której przyszło mu żyć, u Mauriaca tło jest ledwo widoczne, wszelkie interakcje zachodzą między kilkorgiem bohaterów, a zwłaszcza między matką a synem. Marai zbiera doświadczenia i podróuje po całej Europie, bohater Mauriaca głównie pracuje nad swoimi emocjami, a do Paryża udaje się dopiero w ostatnim rozdziale.
Te różnice tym bardziej mnie uderzyły, że ich proza, pisana w podobnym wieku i podobnym czasie (lata 30-te u Mauriaca,30/40-te u Marai), wydaje się podobna- kameralna, psychologiczna, niestroniąca od tematów z pogranicza etyki.
Mam trochę mieszane uczucia co do tej lektury, nie jest to przysłowiowy "stronoprzewracacz" i wymaga pewnego wysiłku. Z powieściami psychologicznymi jest tak, że albo problemy bohaterów możemy uznać za kosmicznie odległe, lub wprost przeciwnie, dotykające naszego życia, dla mnie najwyraźniej okazały się zbyt bliskie, stąd nieco zredukowana przyjemność lektury.
Jeśli ktoś będzie miał jednak ochotę również się pomęczyć w przerwie między książkami, które same się czytają, warto , żeby miał na uwadze tę lekturę.
Ocena 4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz