poniedziałek, 27 sierpnia 2012

"Papiery po Glince" - J.I.Kraszewski


Hej, kielicha, kielicha,
Bo mi w gardle zasycha!
I na duszy mi smutno,
I w sercu bałamutno.

Trzeba zalać robaka!
Hej, Szklanicy, szklanicy,
bo mi mętno w źrenicy
I w sumieniu wąż wierci,
I myślę już o śmierci.

Trzeba zalać robaka!
Hej, puchara, puchara,
W oczach stoi mi mara,
Świat dokoła się kręci,
Tracę resztę pamięci...

Trzeba zalać robaka!
Hej wiadrami, wiadrami,
A kto nie kiep - ten z nami!
Napijmy się do zdecha,
Tylaż nasza pociecha!

Trzeba zalać robaka! [1]

Tę i inne przyśpiewki alkoholowe śpiewano, jak wieść gminna niesie, na dworze księcia Karola Radziwiłła - Panie Kochanku. Ten miłośnik uciech w stylu sarmackim (obejmujących przede wszystkim alkoholowe biesiady), twórca niezliczonych bon-motów, zainspirował niejednego literata. Poświęcone jest mu jedna z gawęd w "Pamiątkach Soplicy", inspirował się nim Sienkiewicz przy tworzeniu postaci Zagłoby, nic więc dziwnego, że i Kraszewski skorzystał z jednej z historyjek krażących po kraju na temat księcia[2].

Krótko: redaktorzy w posłowiu twierdzą, że jest to historyjka wykorzystująca motyw "chłopa, co oszukał diabła", ja przy lekturze miałam dokładnie odwrotne skojarzenia. Radziwiłł to sympatyczny facet, gościnny, hojny, z poczuciem humoru i sercem na dłoni. Jeśli ma jakieś poważne wady, to nie dowiemy się o nich z książki Kraszewskiego. Te mniejszego kalibru, dokuczliwe raczej dla ich posiadacza a nie jego otoczenia, to niewielka asertywność, przesadne przywiązanie do honoru oraz dobrej sławy swojego nazwiska. Słowem: Radziwiłł "Panie Kochanku" jest po prostu niedzisiejszy.
Jego całkowitym przeciwieństwem jest pan Krzycki - podejrzane indywiduum, które dopiero wtedy opuści dwór księcia, gdy uda mu się go oskubać z tego , co się tylko da a i z pewnej odległości będzie wciąż kombinować, jak tu jeszcze poddoić honornego magnata. Charakteryzować szerzej tej postaci nie będę - włączając TV w porze wiadomości, znajdziecie takich typów na pęczki, tyle, że nie w strojach sarmackich, a garniturach.
Słowem - sarmacka historia okazała się nader aktualna. A autorzy posłowia raczej się nie popisali:).

Inne zalety książki to ciekawa intryga, cała masa szczegółów obyczajowych i dowcipnych powiedzonek, no i wreszcie - długość - jakieś 65 stron.
Słowem - lektura to przyjemna, pożyteczna, niemęcząca i nawet z drugim dnem. To chyba bezpieczny wybór dla nieco już wciągniętych w JIK-owe klimaty.

[1] "Papiery po Glince", J.I. Kraszewski, Warszawa 1988, s. 41
[2] Księciu "Panie Kochanku" poświęcone są także '"Ostatnie chwile księcia wojewody" oraz "Król w Nieświeżu"
Źródło zdjęcia - Wikipedia.

17 komentarzy:

  1. No proszę, końcówką recenzji bardzo mnie skusiłaś "lektura to przyjemna, pożyteczna, niemęcząca i nawet z drugim dnem" no i te 65 stron:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie, nawet się człowiek nie zmęczy. Jest to zresztą 65 stron dość treściwe:).

      Usuń
  2. Właśnie znalazłam Kwiat paproci i Półdiable Weneckie. Czytałaś może?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwiat paproci czytałam w podstawówce (to dośc znana bajka). Półdiablęcia wprawdzie nie, ale z tego, co kojarzę opinie, zazwyczaj się ludziom podoba (część akcji rozgrywa się we Włoszech, jeśli to Cię zachęci).

      Usuń
    2. to bajkę sobie odpuszczę a Półdiable przeczytam. Tym bardziej że objętością nie poraża:)

      Usuń
    3. Będę wygladać recenzji niczym sęp padliny:). Zanim nei dojdziemy do 200, każda jest na wagę złota:).

      Usuń
    4. Półdiable ma 103 strony to dam radę:)

      Usuń
    5. Myślę, że spokojnie:). Pozdrowienia:).

      Usuń
  3. Podejrzewam, że większość "Glinkę" kojarzy z ... Katarzyną Glinką. Był jeszcze Michaił, kompozytor "Rusłana i Ludmiły" zresztą o polskich korzeniach - ciekawe, czy miał jakiś związek z powieścią JIK? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dla odmiany Glinki Katarzyny w ogóle nie kojarzyłam, gdyż pozbyłam się TV przed emisją "Barw szczęścia".
      Glinka u JIK-a jest tylko narratorem, co więcej jego nazwisko pada chyba tylko w tytule (albo jestem nieuważna, albo mam jakiś wykastrowane wydanei, gdyż w tekście go nie zauważyłam.
      Związek JIK-a z Rusłanem i Ludmiłą: jeśli nei jest to jakieś nazwisko z materialów źródłowych, to niewykluczone, że JIK się poczęstował nazwiskiem kompozytora.

      Usuń
    2. I wydaje mi się, że nic nie straciłaś - mam na myśli nieoglądanie "Barw szczęścia :-) - piszę wydaje mi się, bo też nie oglądam :-)

      Usuń
    3. Marlow,
      też mi się tak wydaje. Nie znam zresztą nikogo, kto by go oglądał:).

      Usuń
  4. Twoja recenzja to mój wyrzut sumienia, że jeszcze do Kraszewskiego nie zajrzałam. Może po wakacjach. A Papiery po Glince czytałam w trylogii wraz z Królem w Nieświeżu i Ostatnie chwile księcia wojewody. We wszystkich trzech występuje postać Radziwiłła "panie kochanku". Potwierdzam, mnie także czytało się lekko, łatwo i przyjemnie i wysoko oceniłam trylogię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Guciamal,
      teraz ja zacznę mieć wyrzuty sumienia, że Cie ożeniłam z tym stosikiem:).
      Z czytaniem Glinki u mnie wyszło przypadkiem- przeczytałam kilka stron w wannie i potem juz poszło piorunem:). Nawet zapomniałam, że mam uczulenie na JIK-a:).

      Usuń
  5. Początek przyśpiewki upojny, ale końcówka zapachniała mi nihilizmem a la Bogusław Linda:
    Napijmy się do zdecha,
    Tylaż nasza pociecha!


    Czyżby tym razem zabrakło u JIKa ciekawej postaci niewieściej? :(
    P.S.
    Będę wyglądać recenzji niczym sęp padliny :D - Iza, na wypadek, gdybyś jeszcze o tym nie wiedziała: po prostu Cię uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lirael,
      mi końcówka skojarzyła się z księdzem Baką, ale on by chyba dodatkowo postraszył pijusów ogniami piekieł.
      Postać niewieścia jest, ale
      a) na drugim planie
      b) to raczej taka sobie kobicina

      P.S.
      Dziękuję:).

      Usuń
  6. Iza, a co z Twoją sierpniową Trójką?

    OdpowiedzUsuń