Dwie bajki wyłuskane ze zbiorku "Baśnie największych pisarzy polskich". Notabene - całkiem przyjemny to zbiorek z udanymi, czarno-białymi ilustracjami Katarzyny Kariny Chmiel.
O królewnie czarodziejce to kolejna wariacja na temat prastarego motywu - gonienia króliczka.
Otóż była sobie pewna królewna, po godzinach zajmująca się także sztukami magicznymi. Żeby mieć czas na rozwijanie swojego hobby i samorealizację postanowiła nigdy nie wychodzić za mąż. Sprawnie pozbywała się kolejnych kandydatów na mężczyznę życia, póki nie zjawił się ON - książę równie, a może nawet nieco bardziej biegły w magii, a do tego zdeterminowany. Królewna, nie doceniając początkowo przeciwnika, zgadza się na oddanie swojej ręki, gdy przejdzie on pomyślnie siedem prób...
Prób równie dobrze mogłoby być i 77. Bajka świetnie nadaje się do usypiania wyjątkowo opornych dzieci, tylko trzeba sobie najpierw przygotować ściągawkę z próbami, na które nie wpadł Kraszewski, na wypadek, gdyby te 7 nie wystarczyło.
Nie znaczy to wcale, że jest nudna - można ją tylko w nieskończoność wydłużać i wciąż tworzyć nowe warianty.
O Marzanie i Urodzie
Tytułowe Marzanna i Uroda to wpływowe wiedźmy, każda z nich rządzi własnym kawałkiem puszczy, ma swoich poddanych - leśne zwierzęta. Przy czym Marzanna jest typem władczyni totalitarnej, Urodzie zaś bliższe są ideały liberalne, nie żeby była od razu demokratką, ale czasem zdarza się jej pomyśleć nie tylko o własnych potrzebach zwłaszcza, jeśli przypadkiem miałoby to zaszkodzić jej odwiecznej rywalce - Marzannie. Obie panie bowiem serdecznie się nienawidzą.
Osią historii jest rywalizacja obydwu wiedźm o serce i duszę pewnego chłopca. Marzanna podstępem skłania jego rodziców do oddania go jej na wychowanie. Uroda zaś chce obronić dziecko - ucząc je rozumu.
Jednakowoż rozum okazuje się bronią obosieczną. Raz zdobyty - służy bowiem nie nauczycielowi, ale temu, kto rozum posiada.
Mam niejasne wrażenie, że autorzy kolejnych reform edukacji oraz telewizyjnych ramówek bardzo dobrze znają bajkę o dwóch wiedźmach, tylko wnioski z niej stosują na opak. Tak aby w procesie edukacji przypadkiem komuś nie przybyło pomyślunku...
Baśń jest przy okazji świetnym poradnikiem dla pracownika, zwłaszcza w czasach kryzysu. Tylko ostrzegam - nie będzie to raczej poradnik pozytywnego myślenia i działania, a raczej twórczego zastosowania lizusostwa i manipulowania szefem. Cóż - jakie czasy, takie środki:).
O Marzanie i Urodzie
Tytułowe Marzanna i Uroda to wpływowe wiedźmy, każda z nich rządzi własnym kawałkiem puszczy, ma swoich poddanych - leśne zwierzęta. Przy czym Marzanna jest typem władczyni totalitarnej, Urodzie zaś bliższe są ideały liberalne, nie żeby była od razu demokratką, ale czasem zdarza się jej pomyśleć nie tylko o własnych potrzebach zwłaszcza, jeśli przypadkiem miałoby to zaszkodzić jej odwiecznej rywalce - Marzannie. Obie panie bowiem serdecznie się nienawidzą.
Osią historii jest rywalizacja obydwu wiedźm o serce i duszę pewnego chłopca. Marzanna podstępem skłania jego rodziców do oddania go jej na wychowanie. Uroda zaś chce obronić dziecko - ucząc je rozumu.
Jednakowoż rozum okazuje się bronią obosieczną. Raz zdobyty - służy bowiem nie nauczycielowi, ale temu, kto rozum posiada.
Mam niejasne wrażenie, że autorzy kolejnych reform edukacji oraz telewizyjnych ramówek bardzo dobrze znają bajkę o dwóch wiedźmach, tylko wnioski z niej stosują na opak. Tak aby w procesie edukacji przypadkiem komuś nie przybyło pomyślunku...
Baśń jest przy okazji świetnym poradnikiem dla pracownika, zwłaszcza w czasach kryzysu. Tylko ostrzegam - nie będzie to raczej poradnik pozytywnego myślenia i działania, a raczej twórczego zastosowania lizusostwa i manipulowania szefem. Cóż - jakie czasy, takie środki:).
Uwielbiam tego typu zbiory bajek.
OdpowiedzUsuńHordubal,
Usuńwitam na blogu:). Ja sobie chyba ten kupię, bo skład całkiem zacny, a przynajmniej nie rozpadnie mi się w rękach, jak niektóre zbiory wydawane w latach 80-tych.
Kraszewski w gronie "największych" zatem bywa, to miło :)
OdpowiedzUsuńW towarzystwie np. Dygasińskiego, o którym ostatnio u Ciebie się zgadało i którego usiłowałam przetestować na dzieciach, ale bez powodzenia.
UsuńAle Prus i Sienkiewicz też byli. Bajka Sienkiewicza krótka, ale fajna.
A na sobie samej - jak wypadł test Dygasińskiego? :) Bo u mnie już na pierwszej stronie jego opowiadania myśli się rozbiegają na wszystkie strony.
UsuńNo na dzieciach test wypadł negatywnie (język). Sama doczytam do końca i dam znać, czy to coś warte.
UsuńZazwyczaj takie zbiory to gromada makabresek (mam na myśli styl i pseudowielkość twórców), a tu proszę! A kto jeszcze poza czterema wymienionymi znalazł się w zbiorze?
OdpowiedzUsuńNawiązując zaś do pierwszej bajki - a nie lepiej by było królewnie rzucić robotę? Mąż czasem się do czegoś przydaje (bywa, że i często!), a w odpowiednim układzie i czasu na samorealizację wystarczy. Z pracą zaś, oj, to zupełnie co innego:(
Momarta,
UsuńJIK ma akurat zacięcie satyryczne, więc zawsze może się zdarzyć, że wyskoczy z czymś smakowitym. A w zbiorze to samo, co wszędzie, np. Kasprowicz.
Może makabreski to mocno powiedziane, ale dla dzieci się średnio nadają, prznajmniej dla moichPPP.
A co do księżniczek - jak świat światem księżniczki kombinowały - często jak koń pod górę:).
Oj tam, zamiast bajeczek jakiś kryminał. Choćby Grzegorza Kasdepke ;)
OdpowiedzUsuńKasdepe jest dla mnie jakiś bezpłciowy, już wolę prawdziwe kryminały:).
UsuńZobaczymy, co się da zrobic:).
Czytałam i nawet mam dokładnie to samo wydanie ^^ Ciepło mi się koło serduszka zrobiło, bo przypomniało mi się dzieciństwo. Może sobie odświeżę? :)
OdpowiedzUsuń