Tytuł książki jest zwodniczy niemal jak u mistrza Kraszewskiego. Kto bowiem kojarzy wam się ze słowem karierowicz? Z osobnikiem kutym na cztery kopyta? Z pancernymi łokciami i teflonową skórą? A jeśli nawet nie posiadający wyżej wymienionych cech, to przynajmniej świadomy celu i zdeterminowanym?
Tymczasem Leszek, bohater książki Mackiewicza, budzić może tylko zdumienie. W zasadzie to ofiara losu, (beznadziejny jest np. w interesach) człowiek kierujący się irracjonalnymi impulsami, obdarzony jednak wyjątkowym instynktem przetrwania i umiejętnością podczepiania się pod ludzi, którzy mogliby mu ułatwić życie. Jest tak bezmyślny, że nikt go nie podejrzewa o wyrachowanie. Jednak na kontaktach z tym pozornie sympatycznym przystojniakiem tracą wszyscy. Niektórzy tylko czas, inni - pieniądze, jeszcze inni zdrowie (co najmniej). "W plecy" mają przede wszystkim ci, którzy coś posiadają - w sensie materialnym, ale także duchowym.
Okażesz komuś odrobinę serca lub pomożesz - przegrałeś. Zakochasz się? Kładź głowę pod topór. Zapomnij o haśle, że przetrwają najsilniejsi - przyszłość należy do tych najbardziej nijakich o potencjale zbliżonym do zera.
Zaraz, zaraz, czyżby Mackiewicz napisał wielką pochwalę konformizmu i bezmyślności?
"Karierowicz" jest dość specyficzną powieścią psychologiczną. Autor, swoim zwyczajem, nie ma zamiaru kłaść swoich bohaterów na kozetce, nie daje gotowych ocen - zostawia je czytelnikowi. Przez to łatwo się po tej książce "prześliznąć". Dopiero po jej odłożeniu, gdy zaczniemy się nad nią zastanawiać, możemy poczuć mróz w kościach.
To także chyba jedyna "niepolityczna" powieść Mackiewicza. Wyczyszczona z takich detali do tego stopnia, że możemy się zaledwie domyślać czasu i miejsca akcji (koniec wojny polsko- bolszewickiej i pierwsze lata II RP na obecnym pograniczu polsko- białoruskim). Poza tym jednak - to wierny zapis kawałka czyjegoś życia we wszystkich jego aspektach.
I to właśnie w "Karierowiczu" znajdziemy zaskakujące motywy obyczajowe, o które nikt by nie podejrzewał pisarza kojarzonego z reakcyjną konserwą. Zresztą - podobno wśród Polonii 60 lat temu wywolała skandal.
Mam też wrażenie, że książka nieźle nadałaby się na podstawę offowego filmu, takiego, na który "za moich czasów" chodziły tabuny licealistek. Jako, że nie występuje w nim jednak picie jabola oraz modne ostatnio zjawisko "jumania", myślę, że szanse na ekranizację są jednak marne.
Nie jest to książka z mojej mackiewiczowskiej toplisty, ale myślę, ze rzecz to zacna i warta przetestowania.
Tymczasem Leszek, bohater książki Mackiewicza, budzić może tylko zdumienie. W zasadzie to ofiara losu, (beznadziejny jest np. w interesach) człowiek kierujący się irracjonalnymi impulsami, obdarzony jednak wyjątkowym instynktem przetrwania i umiejętnością podczepiania się pod ludzi, którzy mogliby mu ułatwić życie. Jest tak bezmyślny, że nikt go nie podejrzewa o wyrachowanie. Jednak na kontaktach z tym pozornie sympatycznym przystojniakiem tracą wszyscy. Niektórzy tylko czas, inni - pieniądze, jeszcze inni zdrowie (co najmniej). "W plecy" mają przede wszystkim ci, którzy coś posiadają - w sensie materialnym, ale także duchowym.
Okażesz komuś odrobinę serca lub pomożesz - przegrałeś. Zakochasz się? Kładź głowę pod topór. Zapomnij o haśle, że przetrwają najsilniejsi - przyszłość należy do tych najbardziej nijakich o potencjale zbliżonym do zera.
Zaraz, zaraz, czyżby Mackiewicz napisał wielką pochwalę konformizmu i bezmyślności?
"Karierowicz" jest dość specyficzną powieścią psychologiczną. Autor, swoim zwyczajem, nie ma zamiaru kłaść swoich bohaterów na kozetce, nie daje gotowych ocen - zostawia je czytelnikowi. Przez to łatwo się po tej książce "prześliznąć". Dopiero po jej odłożeniu, gdy zaczniemy się nad nią zastanawiać, możemy poczuć mróz w kościach.
To także chyba jedyna "niepolityczna" powieść Mackiewicza. Wyczyszczona z takich detali do tego stopnia, że możemy się zaledwie domyślać czasu i miejsca akcji (koniec wojny polsko- bolszewickiej i pierwsze lata II RP na obecnym pograniczu polsko- białoruskim). Poza tym jednak - to wierny zapis kawałka czyjegoś życia we wszystkich jego aspektach.
I to właśnie w "Karierowiczu" znajdziemy zaskakujące motywy obyczajowe, o które nikt by nie podejrzewał pisarza kojarzonego z reakcyjną konserwą. Zresztą - podobno wśród Polonii 60 lat temu wywolała skandal.
Mam też wrażenie, że książka nieźle nadałaby się na podstawę offowego filmu, takiego, na który "za moich czasów" chodziły tabuny licealistek. Jako, że nie występuje w nim jednak picie jabola oraz modne ostatnio zjawisko "jumania", myślę, że szanse na ekranizację są jednak marne.
Nie jest to książka z mojej mackiewiczowskiej toplisty, ale myślę, ze rzecz to zacna i warta przetestowania.
co to jest jumanie?
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
Kradzieże sklepowe. Jak to, nie słyszała pani o tym szeroko reklamowanym filmie:)?
Usuńhttp://www.filmweb.pl/film/Yuma-2012-608593
Właśnie miałam się zapytać o to samo ;) Człowiek się uczy całe życie.
UsuńAle to dobrze o Was świadczy, dziewczyny. Pewnei przez cale wakacje nie zaglądałyście do kolorówek, tam tej yumy czy jumy było pełno. A w realu to słowo slyszałam raz - od koleżanki z zachoniopomorskiego, to bardziej fenomen terenów bliżej granicy z Niemcami.
UsuńJeśli 'kolorówki' to gazetki typu Party, to ich nie czytam niezależnie od pory roku. Nie wiem czy dobrze, bo czasem jestem nie w temacie w towarzystwie ;) Ale trailer tego filmu widziałam w kinie, nie moja bajka. Nie pomyślałam, że takie słowo może zrobić karierę, bo mi się nieodmiennie kojarzy z klasycznym już westernem, więc jakiś nowy tytuł tego już nie zmieni.
UsuńA 'melanż' też znam - tak samo okropne! Impreza już brzmi tanio, bo mi się kojarzy z radiem eska. Zabawa to już za staroświecko za to ;) Ach, ten polski język.
Kornwalia,
Usuńo te grubsze mi chodzi raczej. Twój styl np. Ja od czasu do czasu zaglądam, żeby sobie podnieść ciśnienie. Czasami niesamowite głupoty tam wypisują, oczywiście owinięte w kolorowy papierek.
Juma też raczej nie wejdzie do mojego czynnego słownika:). A co do zabawy - jak dla mnie to oznacza to wiejską dyskotekę w remizie połączoną z obowiązkowym okładaniem się chłopów sztachetami na koniec.
myślałam, że to jakieś slangowe określenie na wieczne żarcie czegoś 24 godz na dobę przez dzisiejszą młodzież:)))
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
Ja myślałam, że to nowe określenie na 'bibkę' - słowa, którego też nie cierpię ;]
Usuńkornwalia - najnowszy synonim "bibki" który znam, to melanż, ale to sprzed 10 lat, moja młodsza siostra tak mówi. Bardziej współczesnego słowa bym chyba nawet nie zrozumiała.
UsuńPani Olu, zaniepokoiła mnie pani, czy chodzi o 24 godzinne sesje obżarstwa czy raczej takie bezmyślne podjadanie- tu czipsy, tam batonik?
to drugie, np. w autobusie czy w metrze w miarę dorosły osobnik zażerający jakieś misie lubisie albo inne swiństwa (a na jednym siedzeniu już się raczej nie mieści)+ wieczną troskę pt. "a co my tam będziemy jedli"
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
No tak, po misiach-lubisiach może wiecznie ssać w żołądku. ale to chyba taki trening. Dziwiło mnie dlaczego cała grupa zerówkowa J. lata z plecakami, skoro wszystko trzymają w klasie, a śniadanie i obiad mają w stołówce. Okazało się, że oczywiście misie lubisie, drożdżówki, kubusie play ociekające cukrem...
Usuńto są dzieci, ale of course, wina rodziców, ja piszę już o osobach powiedźmy z przedziału 16-22:( mam wrażenie, że jest teraz jakaś większa tolerancja na wieczne zażeranie śmieci i tycie...
OdpowiedzUsuńno ale to nie w temacie lektury
życie & podróże
gotowanie
No jak się człowiek przyzwyczaił za młodu, że ani przez sekundę nie może być głodny, to w wieku 16-22 się raczej nie odzwyczai:).
UsuńJa tam nie mam nic przeciwko offtopom:).
Toś mnie zainteresowała tym Karierowiczem! Już szukam.;)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak wypadnie w oczach prawdziwej koneserki:).
UsuńNo proszę Cię!;)
UsuńOjtam, na powieściach psychologicznych to akurat trochę się znasz:).
UsuńPowiedzmy.;) Na pewno je lubię.;)
Usuń