czwartek, 3 stycznia 2013

"Przygody Pana Marka Hińczy" - J.I. Kraszewski

Kolejną JIK-ową lekturę zainspirowała oczywiście lista zakazanych pozycji literatury młodzieżowej z lat 50-tych. Na jednej z końcowych pozycji znalazły się właśnie "Przygody Pana Marka Hińczy". Jako, że dotychczas żyłam w przekonaniu, iż Kraszewski był autorem politycznie bezpiecznym i jedną z nielicznych dozwolonych alternatyw do powieśći produkcyjnych i "Krótkiego kursu historii WKP(b)", postanowiłam niezwłocznie zbadać sprawę, co takiego nieprawomyślnego jest w tej konkretnej książce.
Niestety sprawa nie jest dla mnie jasna.
"Przygody.. " to kolejna powieść łotrzykowska, której bohater niebezpiecznie przypomina Nikodema Dyzmę. Poprzednia przeze mnie przeczytana - "Kawał literata", traktująca o pewnym prawie analfabecie, który zrobił karierę na niwie poetyckiej, była nawet bardziej pomysłowa.
Tutaj mamy ograny schemat "od zera do milionera" drogą na skróty, delikatną satyrę na czasy stanisławowskie, krytykę szlacheckich wad (co w latach 50-tych powinno być bardzo na czasie).
Całość nawet przyjemnie się czyta, ale widać, że autora jednak nieco ograniczają jego dydaktyczno-satyryczne zapędy.
Dlaczego właśnie ta książka wpadła pod cenzorskie nożyczki?
Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to fakt,  że mogła podejrzanie przypominać drogę życiową któregoś z partyjnych dygnitarzy. Zagadka ciągle niewyjaśniona, ale wszelkie teorie sa mile widziane:).

10 komentarzy:

  1. Może dlatego że towarzysz Wiesław wykształceniem raczej się nie wsławił, edukacje bowiem zakończył na szkole podstawowej. Jego poprzednik Bierut edukował się do klasy piątej podstawowej. Może o to szło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tow. Wiesław jeszcze wtedy nie był na topie.
      Najłatwiej byłoby zrozumieć zakaz w czasach Gierka - bohater nie był mistrzem inteelktu, za to znał francuski:).
      Może to rzeczywiście Bierut w takim razie:).

      Usuń
    2. To ja nieprecyzyjnie napisałam o latach 50-tych.

      Usuń
  2. Może autor listy miał złe wspomnienia z dzieciństwa:P Niania go katowała Kraszewskim, a on wolał Marksa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jaka jest szansa, żeby autor listy miał w ogóle niańkę, ale jako ekspert od historii zycia codziennego pewnie wiesz lepiej:).

      Usuń
    2. Listy nie układał, moim zdaniem, komunista granatem od pługa oderwany, ale jakiś przekwalifikowany przedwojenny urzędol, a u takiego niańka prawdopodobna:) Albo po prostu dziadek wielbiciel JIKa:P

      Usuń
    3. Masz rację, inteligencji czerwonej jeszcze od przedwojnia był przecież legion.

      Usuń
  3. A ja mam na pólce "Wielkiego nieznajomego" i tak sobie myslę, że chyba trzeba odnowić znajomośc z Kraszewskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leno,
      jak dotąd nikt na Kraszewskiego poważnie nie narzekał, zazwyczaj zaskakuje pozytywnie, także myślę, że warto spróbować:).

      Usuń