czwartek, 27 czerwca 2013

Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy (Kraszewski, a jakże)

"Pospolitą chorobą (...) jest w Pińszczyźnie kołtun (plica polonica), który trafia się również u Tatarów i w Węgrzech, a nawet w Belgium i nad Renem (...). Szukali w nim starzy medycy jakichś cząstek siarczanych, inni uznali go za prosty skutek niechędóstwa. Inni jeszcze początek kołtunu odnoszą do napadów tatarskich i zatrutych przez nich wód, a nareście przypisują go także użyciu zbytecznemu wódki i dymnym chatom. Na Pokuciu pospolity, kołtun przeniósł się z wojną do Rusi i Polski. Zwierzęta nawet tej chorobie objawiającej się na włosach podlegają, co zdaje się okazywać, że jest przywiązaną do miejsca i wypływa z przyczyn lokalnych. Wszakże jest w bliskim obcowaniu zaraźliwa i dziedziczna, a niezmiernie trudna do wykurowania, wątpliwości nie ulega. Jej szkodliwe skutki włosami się nie ograniczają, humory, które ją sprawują, często kaleczą okropnie i nieznośnych bywają przyczyną boleści."[1]
"Nie ma rzeczy na świecie niegodnej uwagi i opisu" [2]. Nie tylko wielkie wydarzenia i niezwykłe miejsca - pewnego dnia Kraszewski postanowił chwytać życie na gorąco i spisywać w swoim kajeciku tak ulotne wrażenia, jak i ciekawostki różnej treści. I tak trzymamy w ręku książkę, która powstałą w zasadzie z niczego. Garść anegdotek podróżnych, szczypta opinii o ludziach i miejscach, uchwycone ginące pieśni ludowe i takież zwyczaje, zanotowane inskrypcje nagrobne, rozważania na temat historii sprzed kilku wieków, mity, legendy i obserwacje socjologiczne. Wiele z tych okruchów zostało potem uwiecznionych w innych książkach, już bardziej monotematycznych, niektóre miejsca posłużyły za tło powieści.
Kraszewski błyska niejednokrotnie poczuciem humoru, drąży interesujące go kwestie z naukową pasją (nie tracąc jednak świeżości amatora-erudyty). Czasem zaś - niestety przynudza. Ale, ale..."wszystko w swoim sposobie użytecznym być może, gdy się tylko zastanowić zechcemy" [3]. Dlatego też omiń czytelniku nieinteresujące dla siebie fragmenty i czytaj dalej. Na pewno trafisz na takie, które do Ciebie przemówią.

[1] J.I. Kraszewski, Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy, Warszawa 1985, LSW, s. 118
[2] tamże s. 21
[3] tamże s. 22


5 komentarzy:

  1. "Kraszewski błyska niejednokrotnie poczuciem humoru"
    To mnie zachęca do sięgnięcia po wspomnienia, o których piszesz. Lubię ten złośliwy humor Kraszewskiego :)
    Czy ta książka jest gruba?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostrzegam - to są błyski. Ael fajne, gdyż dotyczą rzeczywistoci podróżniczej najczęściej.
    290 stron, ale czyta sie powoli, gdyż jest ok. miliona przypisów, które wydaje mi się, że sporo wnoszą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, kusisz tym Kraszewskim. Nie odznaczam się wyjątkową asertywnością, więc naoglądawszy się nazwiska jakiegoś autora na blogach, nabieram w końcu ochoty na lekturę. ;)
    Dużo tam tych mitów i legend?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasjeusz,
      skarbnicą motywów są podobno "Dajny" 9pieśni litewskie), tutaj szerzej jest opracowana tylko historia Halszki z Ostroga (ale to już historyczna postać, tylko szczegóły co najwyżej niepewne).

      Usuń
  4. Dodam jeszcze, że kołtuna nie wolno było obcinać, bo rzekomo groziło to pacjentowi śmiercią :)
    Taki potężny kołtun (obcięty!) zachował się w muzealnych zbiorach Wydziału Medycyny UJ i studenci go sobie oglądają, a nie-studenci mogą nań zerknąć przy rzadkich okazjach, gdy muzeum jest udostępniane publicznie.

    OdpowiedzUsuń