Jednozdaniowe
streszczenie: historia przyjaźni trzech absolwentek Cambridge – od
lat 50-tych do połowy 80-tych, zapowiada babskie czytadło,
potencjalnie krzepiące i podnoszące na duchu, bo przecież
przyjaźń, nawet ta na kartach książki, do tego waśnie powinna
służyć. Albo chociaż dającą kopa historię sukcesu, gdyż
wszystkie panie pochodziły z niezbyt wystrzałowych środowisk i
trafiły na uczelnię w ramach programów stypendialnych.
Tymczasem
nic z tego. Margaret Drabble dobitnie pokazuje, jaka jest wartość
tych sukcesów (w najlepszym razie taka sobie), kto ją płaci
(często obciachowe rodziny wykształconych panien, które latami nie
mogą się doczekać na ich wizytę), wreszcie bezlitośnie obnaża
kulisy przyjaźni bohaterek. Tyle, że jest to zrobione mimochodem i
nienachalnie. Dokładnie tak, jak nienachalne są angielskie dowcipy.
W
skali makro mamy genialny portret Wielkiej Brytanii z czasów
szalejącego państwa opiekuńczego – przeróżnych programów
mających uszcześliwiać takie czy inne grupy ludności i żerujących
na nich grupach pasożytów (często właśnie wychowanków Cambridge,
którzy niby to maja nieść kaganek oświaty, a tak naprawdę
sprawnie ustawiają się do dojenia pieniędzy podatników). Powiem
szczerze nie wiem, czy Autorka zdyskredytowała ten system mimochodem, po
prostu opisując zjawiska, widziane na własne oczy, czy to
zamierzona (delikatna) satyra, efekt jest w każdym razie niezwykle
ciekawy.
Co
jeszcze – książka jest naszpikowana po same uszy detalami, które
mają oddać koloryt czasów (zwłaszcza lat 80-tych), dlatego
powinna zainteresować miłośników literackich podróży w czasie.
No
i wreszcie... Wielka Brytania sprzed lat mocno przypomina dzisiejszą
Polskę.
Miałam
parę fajnych cytatów z prasy, które by to ilustrowały, ale teraz taka moda, żeby dostęp do wszystkiego, co
jest starsze niż 2 dni był płatny, więc ich nie będzie, musicie
mi uwierzyć na słowo:).
Książkę w każdym razie polecam. Dostęp pewnie płatny, ale mam nadzieję, że nie rujnująco drogi.
Cieszę się, że intuicja mnie nie myliła i książkę zakupiłam już jakiś czas temu. Oprócz obiecywanej historii przyjaźni skusił mnie właśnie obraz Wielkiej Brytanii, czyli wszystko się zgadza.;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTa jest późniejsza i chyba dojrzalsza. Sezon czytałam, ale pamiętam tyle, że bohaterka robiła sa seks bombę mając biust matki karmiącej. Jeszcze Rozamundę czytałam, tyż fajna.
UsuńBtw - jak bedziesz chciała poćwiczyć angielski, to służę wysyłką.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAnigielski jest chyba zupełnei przystępny, natomiast jest długa bardzo.
UsuńTo jak chcesz - i tak ją pewnie chcę oddać w dobre ręce.
Nooo, przyjaźni jak przyjażni. To raczej taka urban family, mocno funkcjonalna.
OdpowiedzUsuńA Drabble to dla Ciebie chyba pewniak. Swoją drogą na razie bardziej mi sie ta autorka podoa niż to co znam z twórczości jej siostry.
To do Ani było:).
UsuńMoże być i rodzina funkcjonalna.;) Drabble znam co prawda tylko z dwóch książek, ale obie b. mi się podobały i liczę na stały, dobry poziom autorki.
Usuńtroche mi to przypomina nie tak dawno czytane Dziewczynki, też o znajomości trzech Angielek to było, bardzo przenikliwe i gorzkie.
OdpowiedzUsuńBuksy,
Usuńw wakacje o tym pisałaś, więc przegapiłam. Bowen już trochę znam, więc chętnie poszukam. Dzięki, że wspomniałaś o tej książce.