czwartek, 29 grudnia 2011
"Staropolska miłość" - J.I. Kraszewski
Jak zwykle u JIK-a tytuł jest nieco mylący. Sugeruje bowiem, że autor cofnie sie co najmniej do XVII wieku (jakie czasy uważano w 1850 za "staropolskie"?), tymczasem dostajemy kolejną historyjkę z czasów Króla Stasia. Przymiotnik "staropolski" odnosi się zaś do jakości uczucia łączącego głównych bohaterów - czystego, bezinteresownego, ponad własnym egoizmem, a nie jakieś podbarwione erotyzmem świństwa jak w roku 1750, czy (tfu, tfu) w ociekającym seksem wieku XIX.
Jak łatwo sie domyśleć po tym wstępie, dwójka bohaterów jest wyjątkową parą nudziarzy. Główny bohater (i narrator), gdyby nie jego wielka miłość, byłby pewnie zwykłym facetem, za to jego wybranka już od najwcześniejszych lat nadawała się tylko i wyłącznie do klasztoru.
Niestety los i wola jej ojca skazała ją na życie niezgodne z powołaniem, a jej adoratorowi przydzieliła na całe życie mało wdzięczną role (jaką - do sprawdzenia w książce).
Przed przerobieniem książki na łańcuchy choinkowe uchroniło ją wylącznie zakończenie, gdzie JIK dał upust swojej pasji do komplikowania fabuły, oraz wstęp, który traktuje o trudnościach, jakich przysparza rekonstrukcja przeszłości na podstawie źródeł pisanych. Jakoś mi się to skojarzyło z (wciąż aktywną) dyskusją na temat powojennych lat Magdaleny Samozwaniec. Każdy badacz (czy profesjonalista, czy amator), dochodzi w którymś momencie do ściany, gdzie zostaje mu już tylko posiłkowanie sie wyobraźnią.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A ja jakoś w dalszym ciągu nie mogę się przekonać do sięgnięcia po Kraszewskiego...
OdpowiedzUsuńKarolina,
OdpowiedzUsuńmyślę, że jesteś na dobrej drodze, ostatnio u Ciebie sporo klasyki:). W każdym razie dzisiejsza książka jest raczej dla amatorów.
Nieludzka byłaś dla tego dzieła, tak nie po staropolsku postąpiłaś:P
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie. Literatura staropolska zawsze mnie odpychała i chyba nigdy się do niej nie przekonam..
OdpowiedzUsuńWiem, że jestem coraz bliższa sięgnięcia po Kraszewskiego, przyglądam się półce z jego utworami za każdym razem jak ostatnio bywam w bibliotece. I czekam na ten moment, kiedy się zdecyduję.
OdpowiedzUsuńZwl- postąpiłam po prostu jak cham z chamówPPPP
OdpowiedzUsuńMiraveille,
w zasadzie to XIX wieczna powieść obyczajowa....
Karolina,
mnie te metry biżące JIK-a w bibliotekach zwykle przytłaczają:).
Nie nadużywaj tego zdewaluowanego słowa:P U takiej Orzeszkowej, na przykład, tytułowy Cham jest najsubtelniejszą z postaci powieści:D
OdpowiedzUsuńWydawałoby się, że podstępna jeśli chodzi o semantyke jest tematyka genderowa i gejowska. A tu wychodzi na to, że trzeba uważać na każdym kroku.PPP
OdpowiedzUsuńNo u mnie są jakieś dwie długie półki, co rzeczywiście dodatkowo utrudnia podjęcie decyzji - nie dość czy czytać, to jeszcze co czytać ;-)
OdpowiedzUsuńIza: wystarczy pamiętać, żeby pisać On-Bóg, Ona-Bóg, Ono-Bóg i jakoś potem leci. No i musowo stosować formy psycholożka i biolożka:P
OdpowiedzUsuńIzuś, jestem rubasznie do życia nastawiona, bo piję zdrowie starego roku. Czy ten XIX wiek tak bardzo seksem ociekał? A nasz to nie? Może zgubiłam jakieś dobre lektury po drodze? Na zdrowie! Pod ten Nowy Rok:)
OdpowiedzUsuńKsiążkowcu,
OdpowiedzUsuńzdaniem bohatera, narratora i ukrytego za nimi autora ociekał aż po pięty:). Prawy do lewego! (próbuję wczuć się w nastrój:))
ZWL,
tudzież "chamka":)
Karolina,
ano właśnei, można dostać oczopląsu:).
Ależ ten Kraszewski jest zwodniczy, a wydawałoby się nic przyjemniejszego pod choinkę, jak miła, historyjka miłosna. Dochodzę do wniosku, że trzeba wybiera tytuł ten, który wydaje się najmniej interesujący, a wtedy można trafić na coś ciekawego.
OdpowiedzUsuńGuciamal,
OdpowiedzUsuńostatnio wpadlo mi w oko w bibliotece "Na tułactwie". Brzmi po prostu strasznie, więc może to jest potencjalny hit?:)
Moja wiara w potencjalne hity JIKa powoli rozwiewa się jak mgła. :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak prezentowałby się na choince eko-łańcuch z JIKowej powieści. :) Proponuję,żeby miał tyle ogniw, ile książek napisał JIK! :) Będzie jak znalazł na przyszły rok.
Lirael,
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że potencjalna żyła złota kryje się w książkach historycznych. Ostatecznie nie czytałam "Hrabiny Cosel" jeszcze. A Guciamal ostatnio zachwycona różnymi historycznościami. Zresztą de gustibus....
Z łańcuchami przesadziląm, chyba nie śmiałabym tak potraktowac żadnego JIK-a, chyba, że nadpleśniałego, a takiego dla odmiany lepiej po prostu wyrzucić.
Nadpleśniały mógłby się ładnie wysuszyć przy choinkowych świeczkach. :)
OdpowiedzUsuńLirael,
OdpowiedzUsuńskóra mi scierpnie na myśl o tych fruwających zarodnikach (alergeny!).