Połączenie
wspomnień autora, pisanych z perspektywy dziecka, któremu stopniowo
rozszerzają się granice świata, z omówieniem tego, co inni autorzy
napisali o Stambule. Autorzy różni - od Flauberta i Brodskiego, po
pisarzy tureckich, których nazwisk nie będę pamiętać już za tydzień.
Autor próbował uchwycić smutek miasta, które kiedyś było metropolią
wielkiego imperium, teraz zaś jest zaledwie stolicą małego kraju
zamieszkiwanego przez jeden naród (z tym małym to Pamuk ostro
przesadził, ale proces wypychania mniejszości z Turcji opisał
przekonująco).
Plusem są
liczne czarno-białe zdjęcia, głównie z lat 50-tych i 60-tych, minusem
zaś przesadna szczerość autora. Nie do końca rozumiem, dlaczego
zwierzeń o swoim onanizmie dziecięcym nie powierzył psychoterapeucie,
tylko postanowił nim pokatować trochę nie spodziewających się takich
atrakcji miłośników sentymentalnych podróży w przeszłość.
Przyjemny reportaż z najbardziej nasyconego internetem państwa świata czyli... Korei Południowej. Tak, to nie pomyłka, nie Japonii, a właśnie Korei. Spora dawka wiedzy ogólnej o tym państwie plus tej zupełnie szczegółowej. Dowiedziałam się na przykład, że Koreańczycy (w przeciwieństwie do Amerykanów) nie mieli problemu ze wydzieleniem uzależnienia od internetu jako oddzielnej jednostki chorobowej. Jedna z form: kompulsywne blogowanie. Objawy? Spędzanie powyżej 4 godzin dziennie w sieci. Brzmi znajomo?
"Japoński codziennik" Aleksandra Watanuki
Po prostu blog na papierze i to ze wszystkimi szykanami: komentarzami i nawet... linkami do filmów. Dlatego pewnie akurat tej książce należałoby się wydanie elektroniczne i czytanie na czytniku z dostępem do netu.
Książka to zapis obserwacji Kraju Kwitnącej Wiśni z punktu widzenia Polki zamieszkałej tam od lat i już nieźle czującej ichni klimat.
Lektura przyjemna, acz nieco fragmentaryczna.
Miejscami bawiły mnie komentarze. Czytelnikami bloga były w dużej części Polki emigrantki, więc często wypowiedzi wpadały w schemat: w Japonii jest tak, w moim nowym kraju tak, a w Polsce - no w tej Polsce, to cóż to proszę państwa za chamstwo...
Koreańczycy, Japończycy, Chińczycy - Kim Mun-Hak

-wybrać jeden aspekt życia w trzech krajach (np. toalety, meble, sztandarowy sławny pisarz)
-zbadać związek tematu z charakterem narodowym wszystkich trzech nacji
W sumie nawet ciekawe, tyle, że przez powtarzalność pomysłu pod koniec nuży.
Zdarzają się detale, które sa oczywiste dla autora zanurzonego w świecie Dalekiego Wschodu, zaś dla czytelnika- niekoniecznie. Np. właśnie kwestia ogrzewania w Korei. Autor pisze, że używa się tam ondolu (przetłumaczonego w przypisach jako ogrzewanie podłogowe), dlatego Koreańczycy są towarzyscy i lubią żyć w ciasnocie. Co ma piernik do wiatraka? Wyjaśnił mi to dopiero Konrad Godlewski w "Korei szerokopasmowej". Otóż ondol to ogromny piec, na którym kiedyś stawiało się chatę. Stąd ta ciasnota. Teraz faktycznie używa się raczej ogrzewania podłogowego.
Tylko skąd wziąć redaktora, który wyłapie takie detale?