Są kraje, gdzie bycie politykiem opozycyjnym to relaksująca przerwa między kolejnymi powrotami do władzy. Są też takie, gdzie nawet, kiedy na tę władze nie ma szans, po wywalczeniu realizacji swoich postulatów można się udac na zasłużoną emeryturę.
Jest wreszcie ZSRR, czy Rosja - niezależnie od ustroju wybór drogi dysydenta (a zwłaszcza uczciwego dysydenta), oznacza, że człowiek w zasadzie do śmierci będzie miał zajęcie.
Urodzony w 1942 Władimir Bukowski jest aktywnym opozycjonistą od 54 lat, mimo tego, że po drodze zmienił się ustrój, a kraj, w którym zaczynał działalnośc już nie istnieje. I nie jest to aktywność pozorowana - usłużne Google po wpisaniu jego nazwiska rzuca garść podpowiedzi - w 90% z ostatnich lat.
"I powraca wiatr..." cofa nas jednak do początku tej drogi, do Moskwy lat 60-tych, do czasów pionierów i konsomołu, do licealistów i studentów czytających poezję na Placu Majakowskiego, którzy niepostrzeżenie zostają wciągnięci w środek zupełnie dorosłej walki o prawa człowieka, gdzie już nie chodziło o poezję, ale o prawo do uczciwego procesu, czy też o zaprzestanie używania psychiatrii w celach represyjnych. I nagle, zamiast planować drogę życiową biorąc pod uwagę takie etapy jak studia-praca-rodzina, układają klocki z zestawu: aresztowanie-gułag-psychuszka-wolność.
Początkowo protesty są nieco chaotyczne i raczej
mało efektywne i przebiegają wg schematu- demonstracja -
zastraszanie demonstrantów – aresztowanie połowy z nich- dalsze zastraszanie
reszty. Później jednak Bukowski wpada na pomysł dokumentowania nadużyć, zwłaszcza tych na niwie psychiatrycznej i wysyłania dokumentacji na Zachód. A że tam akurat zapanowała moda na ruch obrony praw człowieka w państwach komunistycznych, okazuje się to bronią nader skuteczną...
W tej chwili, po ponad 40 latach różnie podchodzi się do tematu ruchu dysydenckiego w ZSRR. Przesadą jest oczywiście twierdzić, że była to działalność koncesjonowana (choć sam Bukowski opisuje np. zadziwiający przypadek pisarza - Tarsisa, który przez długi czas cieszył się zupełną wolnością słowa (i przyjmowania zagranicznych korespondentów), po czym nie nagabywany przez nikogo wyjechał sobie na Zachód). Widać jednak, że akurat obrona praw człowieka nie godziła w same podstawy systemu, a skutecznie angażowała co bardziej aktywne jednostki. No i ta zadziwiająca łatwość wysyłania informacji za granicę, jakby łącza telekomunikacyjne nie były w 100% możliwe do skontrolowania.
Wracając jednak do książki. Są dwa powody, dla których warto ją przeczytać.
Treść - wiedza systemie represji ZSRR dla Polaka to w tej chwili niemal w 100% Gustaw Herling Grudziński. Wiele osób czytało "Inny świat" w klasie maturalnej i ta wiedza im w zasadzie wystarcza. Jest to książka ważna, ale w wielu przypadkach skutecznie odstrasza od tematyki określanej umownie jako łagrowa na wiele lat. Tymczasem ZSRR nie uległo konserwacji na etapie lat 40-stych, w czasach Chruszczowa czy Breżniewa to zupełnie inny kraj... choć może też nie za ciekawy do życia. U Bukowskiego znajdziemy zaś 20 lat historii z okresu, o którym u nas się już specjalnie w szkołach nie uczy, bo nie ma czasu, w dodatku jest to relacja z cennej perspektywy świadka.
Autor - znowu wracam do biednego Gustawa H-G. Grudziński to człowiek poważny i analiyczny, tak też podchodzi do swojego sprawozdania z Jercewa. Bukowskiemu udaje się zaś nadać ciężkiemu tematowi sporo lekkości.
Polecam gorąco.
Ja chętnie wracam w literaturze do tamtych 20 lat. Mniej więcej wiem jak one u nas w kraju przebiegały. Mniej więcej, gdyż nigdy nawet nie otarłam się niestety o dajmy na to ruch studencki, gdyż byłam za młoda a i mieszkałam można rzec na prowincji , nawet nie na obrzeżach wydarzeń lat 6-tych. Toteż dzisiaj z ciekawością czytam o tym co nie było moim udziałem mimo iż już byłam na świecie.
OdpowiedzUsuńTa książka by mnie zajęła swym opisem tamtych lat w ZSRR. To ciekawa pozycja.
Poszukam w bibliotece.
Moje zaczytanie - to możesz sobie porównać jak było "u nas" i "u nich".
UsuńZachęcam, bo do tego naprawdę dobrze sią czyta.
Zapisałam tytuł.
Usuńto racja, mnie na Innym świecie się skończyło
OdpowiedzUsuńZaaplikowali nam w ramach szczepionki:).
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZ Twojej, jak najbardziej.
UsuńByl w latach 90-tych w klasie maturalnej.
Podobno ciągle jeszcze się trzyma, ale jak długo?
Zdaje się, że teraz z tematyki łagrowej lekturą jest "Jeden dzień Iwana Denisowicza" Sołżenicyna. O wiele krótsze niż "Inny świat" i nie tak porażające.
UsuńKoczowniczka,
Usuńw sumie szkoda. Niewiele z tego "jednego dnia..." jednak w głowie po latach zostaje.
,,Inny świat" jeszcze w zeszłym roku był w kanonie lektur szkolnych. Pamiętam, że ta książka zrobiła kolosalne wrażenie na moich znajomych z klasy, którzy do lektur podchodzili zwykle bardzo nieufnie.
UsuńO tak, Inny świat zostawia wrażenia na lata:).
UsuńNieufnie? Ciekawe, co ich tak zraziło.
http://autorzy365.pl/matura-2014-wykaz-lektur-liceum-technikum_a109
OdpowiedzUsuńLista lektur do matury. Herling jest, Sożenicyna nei ma, a taki np. Mistrz i Małgorzata na poziomie rozszerzonym.
Widze też, że wypadły Medaliony Nałkowskiej...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń"Medaliony", "Niemcy" i "Pierwszy dzień wolności" czytaliśmy wszyscy w latach 60-tych, gdyż wówczas nie było podziału na klasy o profilu mat. czy hum.
UsuńNiemców przerabiałam w 8 klasie, Medaliony w liceum, a o "Pierwszym dniu wolności" musiałam sobie w necie doczytać, bo rzecz całkiem mi obca.
UsuńMaria Orzeszkowa - zapewne masz rację, to, że zniknęły akurat Medaliony nie jest raczej przypadkiem.
Ciekawa jestem do czego doprowadzi ta poprawność polityczna naszego rządu i prezydenta.
UsuńMoje zaczytanie,
Usuńdługo by na ten temat mówić.
Serdecznie zapraszam fanów fantastyki do przeczytania opowiadania http://libenti.pl
OdpowiedzUsuń