poniedziałek, 1 września 2014

Żółwim krokiem w nowy rok szkolny

Właśnie wróciłam z podwójnego rozpoczęcia roku. Klasa druga - trzy klasy, minuta ciszy dla uczczenia września '39 i patriotyczny program artystyczny, normalnie jak za PRL. No i matka jednego z uczniów, która przyjęła na dwa tygodnie rodzinę z Ukrainy i postanowiła się podzielić z innymi rodzicami wiadomościami trochę innymi niż w naszych mediach, bardzo a propos przy okazji rocznicy wybuchu wojny.
Klasa I - pięć oddziałów zadeptujących się maluchów, burmistrz z przylepionym uśmiechem na wizytacji i program artystyczny o literkach i pożegnaniu przedszkola. Nikt nie ma siły na rozmowy o czymkolwiek (temat darmowego podręcznika wywołuje tylko westchnienia), tylko stara się sfilmować swoją pociechę. Czy to aby na pewno ta sama szkoła?

To by było na tyle, jeśli chodzi o wakacje.

Czytelniczo specjalnie nie zaplusowałam. Ani nie zgłębiłam psychiki Putina, ani żadnego z bestsellerów o Powstaniu Warszawskim (ale to akurat pewnie nadrobię, temat coraz bardziej mnie pociąga, także z powodów osobistych).

Za to wreszcie przeczytałam "Wyznania gorszycielki" Krzywickiej (jeszcze dziś mnie telepie, jak myślę o autorce), kolonialne i wojenne wspomnienia Roalda Dahla (Going solo, czy ktoś ma moze cześć pierwszą?). Pozostając w klimatach kolonialnych - zapoznałam się też z Paulem Scottem. W serii KIK wydano jego "Kwartet aleksandryjski" i juz wiem, że muszę się na niego zaczaić. Tymczasem zas przeczytałam "Tych, co pozostali" i gorąco polecam.

Pozostańcie na linii:).

8 komentarzy:

  1. Jak słucham i czytam o tym, jakie szkody wyrządzono reformowaniem szkolnictwa to aż mnie czasem ponosi. Ja swoje czasy szkolne mimo iż był to czas głębokiego PRL wspominam z sentymentem. Nauczycieli miałam wspaniałych, kompetentnych, potrafiących nauczyć mimo, iż chodziłam do wiejskiej szkoły podstawowej. Książki przekazywane z roku na rok, o które trzeba było dbać. Bez ciągłych zawirowań tylko po to, by ktoś zarabiał na rodzicach, którzy nie maja wyjścia i muszą dzieci do szkoły posyłać.
    Az mnie dziw bierze, że rodzice się nie buntują, ale tak potężnie. Może taki społeczny sprzeciw dał by do myślenia tym jajogłowym wymyślającym wciąż nowe programy nauczania.

    Czekam na Twój słynny hurt, bo ciekawa jestem książek, które przeczytałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sprawie sześciolatków byl bunt, milion podpisów poszło do kosza. Tak naprawdę miałby rację bytu taki za pomocą kartki wyborczej.

      No właśnei - kiedyś po zwykłej podstawówce (wiejskiej, czy osiedlowej) można było np. zostać naukowcem światowej klasy, a teraz to nawet szkoda gadać:(.

      Hurt będzie, ale na razie z zaległości przedwakacyjnych:).

      Usuń
  2. A mnie zaintrygowała wypowiedz matki goszczącej Ukraińców, co ona takiego Wam opowiadała?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W skrócie - to juz wojna na całego, a nie jakaś tam hybrydowa, w dodatku z elementami bandyterki. No i ludzi sporo ginie, to nam zawsze jakoś umyka.

      Usuń
  3. A ja akurat poczytuję (bo na czytanie czasu brak), Daviesa, ale to akurat nie rocznicowo, tylko jakoś tak, samo z siebie :) Swojego pierwszaka nawet nie sfotografowałem, bo wpadłem jak po ogień, pomachałem że jestem i musiałem lecieć dalej :( Za lat dziesiąt będę sobie pluł w brodę, ale cóż, nikt nie jest doskonały. Czekam na wpisy książkowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie jeszcze pewnie okazja pt. ślubowanie. Za kilkadziesiąt lat nie zauważysz różnicy:).
      Z Daviesem to neizły pomysł - raz, a dobrze:).

      Usuń
    2. Dobry, bo podobają mi się "kapsułki" będące czasem wypisami ze źródeł, do których normalnie nie znalazłbym dojścia (na przykład z korespondencji prowadzonej przez autora ze świadkami zdarzeń). Zły, bo drażni mnie niezdecydowanie Daviesa co do osoby Churchilla :) I nie wyczerpuje tematu. Trzeba będzie czymś poprawić. Do biblio trafiły właśnie wspomnienia Likiernika. Zobaczymy :)

      Usuń
    3. Ja pewnie sobie kupię Siemaszkę. Mam niestety skrzywienie, żeby czytać o tle i kulisach, zamiast o samym wydarzeniu. Dam znać, ćzy będzie coś krwistego o Churchillu.

      W mojej okolicznej biblio tytuły z obowiązkowym 44 w tytule też się rozmnożyły, ale Likiernika jak na razie chyba brak.

      Usuń