poniedziałek, 2 maja 2011
Czytelnicze niepowodzenia i "Wykształcona Amerykanka"
Ostatnio jakoś nie mogę sobie dopasować lektury.
Przed majówką miałam luźny pomysł na nowe wyzwanie- czytanie zapomnianych książek w ramach serii KIK. W ramach próby zaatakowałam więc najbardziej zakurzoną książkę z tej serii w moich zbiorach. Padło na Amerykańską-Meta-Powieść* (o dekonstrukcji społeczeństwa, polityki i jednostki). Przypadł mi do gustu jej oszczędny styl i umiejętnie budowany nastrój. Gorzej z treścią. Po przeczytaniu 1/3 miałam wrażenie, że sama ulegam dekonstrukcji, a do tego autorka sprzedaje mi po cichu treści, na których zakup raczej nie mam ochoty. Efekt- poszła do pudła z książkami do oddania:).
Skoro nie KIK, to może coś z innej starej serii- Koliber?
Biorę Sztandarowy-Zbiór-Opowiadań-Z-Amerykańskiego-Południa** i zasypiam. Próbuję jeszcze raz - czytam po raz kolejny te same strony i wydają mi się zupełną nowością. Najwyraźniej rzecz zupełnie nie dla mnie. Kierunek- pudło.
Wyciągam z półki Polskie-Political-Fiction*** (znanego mi wcześniej autora) i znów nie jestem w stanie czytać. Przypuszczalnie dlatego, że większą dawkę politycznej fikcji znajdę w przypadkowo wybranej gazecie:). Marszowym krokiem wędruje do pudła.
Kolejna próba: "Stonowany opis romansu carskiego żołnierza z Polką"**** (sprzed 30 lat, polskiego autora) innym razem bardzo by mi się spodobał. Teraz okazał się nadmiernie stonowany. W dodatku mój wyciągnięty ze strychu egzemplarz był tak przeżarty kurzem, że aż dostałam jakiejś tajemniczej wysypki. W tej sytuacji książka nawet do pudła się nie nadaje:(. Ale może kiedyś dam książce drugą szansę:).
Bez większych nadziei sięgnęłam zatem po kolejnego "Kolibra", a była to "Wykształcona Amerykanka" Johna Cheevera. To 4 opowiadania traktujące o materializmie i wewnętrznej pustce Amerykanów. Więc na oko nic specjalnego, kolejny smęt. Ratuje go jednak poczucie humoru i groteskowe pomysły.
Pierwsze opowiadanie, "Brygadier i golfowa wdowa" (gdzie jednym z ważnych rekwizytów jest schron przeciwatomowy) zaczyna tak:
"Nie chciałbym być jednym z tych pisarzy, którzy rozpoczynają każdy ranek wołaniem: 'O, Gogolu! O, Czechowie! O Theckerayu i Dickensie! Co byście poczęli ze schronem przeciwlotniczym, zdobnym we cztery gipsowe kaczki, rynienkę dla ptaków i malownicza grupę trzech krasnoludków w czerwonych kapturkach i z długimi brodami?' Nie chciałbym, jak powiadam, zaczynać w ten sposób dnia, często się jednak zastanawia, co by ci nieboszczycy zrobili".*****
Całość to umiejętnie wymieszana komedia z tragedią z licznymi rodzynkami w cieście w postaci ciekawych rozwiązań fabularnych. Przykładem jest "Pływak", gdzie bohater opływa dookoła miejscowość... przemieszczając się między kolejnymi basenami w rezydencjach swoich sąsiadów.
Wadą tej książki jest to, że byłą taka krótka. Po godzinie miałam lekturę z głowy. I co tu czytać dalej?
* "Demokracja" Joan Didion
** "Jezioro Księżycowe"- Eudora Welty
***"Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej"- Artur Baniewicz
**** "Czarny romans"- Władysław Terlecki
***** Wykształcona Amerykanka" John Cheever, s 7
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
hihihi, ale maraton ;) za to cytat fikuśny, podobał mi się.
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam, że seria KIK była okropnie nierówna i czytanie jej "jak leci" to potworna strata czasu i energii. Z jakichś powodów 3/4 wydanych w niej pozycji popadło w zapomnienie:) Nie wiem, czy wiesz, ale w minionej epoce PIW miał roczny kontyngent: tyle a tyle powieści enerdowskich, tyle a tyle z Kazachstanu i Białorusi i gdzieś musiał te bestsellery upychać:)
OdpowiedzUsuńIza - po prostu jesteś pożeraczem książek, nie mam pytań :)
OdpowiedzUsuńZacofany-w-l o kontyngencie nie wiedziałam, ale niektórych autorów nawet wujek google nie zna, a to jest niepokojące. Zwłaszcza tych z NRD- zamiast autora wyskakuje milion hydraulików o tym samym nazwisku.
OdpowiedzUsuńNa razie sobie poczytam, to co mam w domu, o efektach doniosę.
Didion nie była zła, ma zresztą sporo fanów na goodreads.
Kornwalia- maraton nieprzeczytanych:). Materiału na notke o samej "Wykształconej Amerykance" było za mało, więc poprzedziłam ją wstępem:).
Sardegna- nadgryzaczem raczej:).
Wybieraj książki do czytania nie z przymusu, ale według ochoty i nastroju. Wtedy się wyśmienicie czyta. Jak mam ochotę na romans, to nic mnie zmusi do czytania pozycji bardziej naukowej etc.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Moja wypróbowana metoda wyboru (już pisałam kiedyś) to casting - siadam przed regałem i rozmawiam z nimi. Która mnie przekona, idzie ze mną na sofę. Polecam:)
OdpowiedzUsuńMongomerry-
OdpowiedzUsuńmyślę, że każdemu się zdarza kryzys, gdy na wszystko kręci nosem. A co jest w książce zazwyczaj okazuje się dopiero gdy się zacznie czytać.
Również pozdrawiam:).
Książkowiec- sprawa jest jasna- za mało rozmawiam z moimi książkami:). Takie to proste:).
OdpowiedzUsuń@Iza: po wielu próbach przeczytania tych kilkunastu KIKów, które nabyłem na wyprzedażach, pozbyłem się wszystkich:P Zostały mi już tylko pewniaki-klasyki:)
OdpowiedzUsuńPS. Czy masz może Staroświecką historię Szabo? Dotarłem do finału i zonk! brakuje mi 10 stron:( Szukam szczęśliwego posiadacza ze skanerem:D
Moja "Staroświecka" jest w Kolejkowie. Musisz zapytać dziewczyny, która ja właśnie ma, bo do mnie wróci za 2-3 miesiące.
OdpowiedzUsuńKilkanaście KIK-ów i wszystkie do niczego????
Az trudno uwierzyć.
@Iza: dzięki, zaraz wywieszę ogłoszenie na forum:)
OdpowiedzUsuńSkoro z wyprzedaży, to już były jakieś ogony; kupowałem na podstawie notatek na okładkach i tak kolejno się okazywało, że te reklamy lepsze od zawartości. Ale skłamałem, popatrzyłem w stare spisy i to było góra dziesięć pozycji, a poza tym zostawiłem sobie "Most na rzece Kwai":D
Ile to się trzeba naczytać żeby znaleźć coś do czytania! ;)
OdpowiedzUsuńPrawda? żeby przeczytać cokolwiek, trzeba się ostro napracować:).
OdpowiedzUsuńCiężkie jest życie małego molika ksiązkowego ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie dokończyłaś Didion? Mimo ok. 160 stron?:) Po dobrych recenzjach gdzieś w sieci zainteresowałam się tą panią, a tu proszę! Nic to, dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńA Cheevera będę mieć na uwadze, zapowiada się nieźle.
czytanki.anki,
OdpowiedzUsuńdaj jej szansę koniecznie. Ksiązka po prostu nie pasuje do mojej aktualnej wizji świata, ale to nie jest przecież obiektywna wada.
U Ciebie może być dokładnie odwrotnie:).
O rany, czasem mam dokładnie tak samo. Łapię to to, to tamto, trochę na oślep, po parę stron - i czekam. Załapie albo nie załapie.
OdpowiedzUsuń:)
Agnes,
OdpowiedzUsuńnie ukrywam, że przypominały mi się twoje perypetie książkowe, gdy to pisałam:).
Jak widać, pewne dylematy przełażą z jednego mola książkowego na drugiego :)
OdpowiedzUsuń