wtorek, 31 maja 2011

"Dziennik Serafiny" - J.I. Kraszewski


Zacznę od pytania pomocniczego: czy byliście już kiedyś we Lwowie? A jeśli tak, to ile razy?
Ci, którzy byli, zapewne powrócą tam jeszcze nie raz, tych, którzy nie byli, uprasza się o jak najszybsze nadrobienie tego niedopatrzenia. Jedni i drudzy mogą się tam wybrać wirtualnie dzięki "Dziennikowi Serafiny".
Porządną recenzję znajdziecie (lub może już czytaliście) u Lirael, tu tylko garść wrażeń. Rzecz dzieje się wprawdzie w roku 1876, ale bohaterka, osiemnastoletnia Serafina, jest dziewczyną na wskroś współczesną. Jej ideały dałyby się streścić w trzech słowach- "Fura, skóra i komóra", choć w wersji XIX-wiecznej brzmiało to jednak bardziej imponująco:
"Kareta, sześć koni, liberia... pałac na wsi...piękne zimowe pomieszkanie we Lwowie..Lato u wód...żadnych śmiesznych oszczędności co do stroju. Co kobieta warta, jeśli ubrać się nie może?"[1]
Jest też wyznawczynią życiowej odmiany feminizmu i piewczynią związków otwartych:
"Zupełna swoboda...(przyszły mąż)zazdrosnym być nie powinien, bo to jest śmieszne..."[2].
Co więcej, wyznając takie zasady jest też spadkobierczynią wielu polskich kobiet, które myślały podobnie (choć najwyraźniej daleko im było do ideału przysłowiowej "Matki Polki"):
"Ale przecie i ciocia i mama tak dobrze to rozumieją jak i ja, bom te zasady wzięła od nich. Wymagać ode mnie nie mogą, ażebym została męczennicą..."[3]
Osiemnastolatka porzuca pensję i z impetem wchodzi w życie. Z impetem tym większym, że dodatkową siłę nadają mu jej rodzice, którzy w sukcesie życiowym córki widzą możliwość realizacji własnych planów i ambicji. Jak potoczą się dalsze losy Serafiny? zachęcam do sprawdzenia.

To moje pierwsze spotkanie z Kraszewskim, ale, podobnie jak u Lirael, okazało się ono kompletnym zaskoczniem. Książka napisana jest z humorem i lekkością, i czyta się po prostu błyskawicznie. Mimo, że temat aż prosi się o dawkę dydaktyzmu - Kraszewski go unika i wyraźnie sympatyzuje z bohaterką. Książka celowała najwyraźniej w segment popularny - brak tu rozważań o społeczeństwie, moralności czy Bogu, których nie szczędzili Prus czy Sienkiewicz. Mimo wszystko - to jednak wyższa literacka półka niż współczesne czytadła. Polecam gorąco:).

****
I jeszcze uwaga techniczna- niestety nie mogę zostawiać komentarzy na blogach tych z Was, którzy mają włączona weryfikację obrazkową (wyjątkami są ci, którzy mają ustawione komentarze w formie wyskakującego okienka). Przyczyną może być jakieś genialne ulepszenie bloggera dotyczące tej funkcji, a lekarstwem zapewne zainstalowanie nowej przeglądarki. Ponieważ nie mogę tego zrobić na komputerze z którego korzystam, bardzo proszę o cierpliwość:). To, że nie komentuję, nie oznacza, że nie zaglądam:).


[1,2,3] Dziennik Serafiny, J.I.Kraszewski, Zrzeszenie Księgarstwa, Warszawa, 1987

21 komentarzy:

  1. lektura idealna dla mnie, zapisuję na listę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że pisana z myśla o Tobie;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również chętnie sięgnę...:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. @pisanyinaczej
    Sięgaj, sięgaj. Jest jeszcze wersja męska- "Pamiętnik panicza". Można skonfrontować wrażenia:).

    OdpowiedzUsuń
  5. To się w końcu doczekałam! :) Kamień spadł mi z serca, bo obawiałam się, że popadłam w jakąś pomroczność, że mi się ten "Dziennik Serafiny" tak bardzo podobał, a tu proszę!:)
    Twoją recenzję przeczytałam z radością!
    Dla mnie najwspanialszą niespodzianką było poczucie humoru i ironia autora.
    Czy planujesz przeczytać kolejne książki Kraszewskiego? Bo ja na pewno tak. :)

    Uwaga, SPOILER! :)


    Oprócz tajemniczych okoliczności porwania Serafiny zastanawia mnie jeszcze jedna zagadka: co się stało z Miss Bomburry (odnoszę wrażenie, że to nazwisko jest nieprzypadkowo takie zabawne :)??? Ona znika nagle i w dość tajemniczych okolicznościach!

    OdpowiedzUsuń
  6. @Iza: normalnie rozpętacie za moment z Lirael JIKomanię: koszulki z JIKiem, wygaszacze ekranu z JIKiem, laleczki JIKa:D Się w końcu pofatyguję do biblioteki, może znajdę Serafinę:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze przerażała mnie w bibliotece cała półka tomiszczy Kraszewskiego...a tu proszę! Całkiem fajnie się zapowiada. Może kiedyś znajdę "Serafinę".

    OdpowiedzUsuń
  8. nie czytałam, dziękuję za recenzję:)
    p.s. najlepiej wyłączyć zarówno anonimowych jak i wyskakujące słowa:) żaden spam się nie pojawia:)
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Klasyka! Miód na serce! Niech żyją pszczółki!:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Też mi się coś dzieje z komentarzami ;/ No cóż musimy to przeczekać...

    A we Lwowie nie byłam jeszcze więc czas się wybrać ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Znowu szykuje się zmasowany atak? Tym razem Kraszewskim w publiczność? Dziewczyny, litości! :)
    Ps. Poszukam Serafiny - obiecuję :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bujaczek-
    mam nadzieję, że wystarczy poczekać, a nie trzeba będzie zmienić przeglądarki na Chrome:(.

    Książkowiec-
    pozdrawiam z ula:).

    Viv-
    zmasowany atak w dodatku niesponsorowany przez żadne wydawnictwo:).

    Montgomerry-
    to niestety ja nie mogę zostawiac komentarzy u innych. A przyczyną tego jest zazwyczaj starzenei się przeglądarki:(.

    OdpowiedzUsuń
  13. Agnesto-
    Kraszewski musi mieć chyba jakiś zły PR. Całkiem niesłusznie:).

    Duchu.puszczy
    JIK na wygaszacz się neispecjalnei nadaje, ale gdyby ktoś sieknął ekranizację Serafiny z jakimś przystojniakiem, to kto wie....

    OdpowiedzUsuń
  14. Lirael-
    jeśli to pomrocznośc to najwyraźniej zaraźliwa.
    Dziwię się, że "Serafina" jest uważana za "mało znany utwór Kraszewskiego", ale to pewnie dlatego, że minęła się ze swoimi czasami. Dorastające panienki mogły być chronione przed jej demoralizującym wpływem, a czytanie o dorastającej panience też nie jest dla każdego.

    Na pewno sięgnę po kolejnego Kraszewskiego, na czele listy jest w tej chwili "Hrabina Cosel"

    Spoilery:
    Miss Bomburry sama zrezygnowała z pracy na skutek knowań serafiny, a musiały być to knowania złowrogie, gdyż nawet wypłacili jej pełne wynagrodzenie...
    A co do technicznej strony porwania- po doczytaniu książki dochodze do wniosku, że nie było w pakiecie czynów zagrożonych karą więzienia do lat 20 (chyba).
    Po pierwsze - reakcja samej Serafiny i otoczenia po porwaniu- zadziwiająco stonowana. Po drugie- przerażenie Serafiny, gdy jako warunek zabezpieczenia finansowego zażądano od niej wnuka.

    OdpowiedzUsuń
  15. Donoszę, że właśnie przeczytałam "Lalki" JIKa, recenzja wkrótce. :)
    Ciekawie byłoby porównać metody dydaktyczne Miss Bomburry z metodami stosowanymi przez Miss Brodie, choć to inna epoka. :) Edynburska Miss B. zdecydowanie bardziej kreatywna! :)
    Co było w pakiecie, trudno tak naprawdę wyczuć. Na tamtym etapie swojego życia Serafina była pod względem uczuciowym jak mrożona ryba, więc to stonowanie - rzecz względna.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapomniałam Ci jeszcze podziękować za cytat "Kareta, sześć koni, liberia...", bo szukałam go bezskutecznie w książce, a bardzo mnie zafascynował. :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Miss Brodie z Serafinką stworzyłyby taka mieszankę wybuchową, że mogłyby przyspieszyć rewolucję obyczajową o jakieś 90 lat. Może to dobrze, że minęły się w czasie:).

    Miss Bomburry to mogla coś zwojowac najwyżej z Adelą:).

    Co do porwania- XIX wieczna Polska byłą jednak wiktoriańska). Niby wszystko pięknie, tylko bulgocze pod pokrywką:). Nie moge się doczekac Lalek- czyżby atak klonów Izabeli Łęckiej?

    W poszukiwaniu cytatu kartkowałam całą książkę, na szczęście jest długi, więc odnalazłam:).

    OdpowiedzUsuń
  18. Masz rację, to byłaby mieszanka piorunująca! :D Na pewno Serafinka słuchałaby opowieści o podbojach Miss Brodie z płonącymi uszami i błyskawicznie wcielałaby w życie sugerowane metody. :)
    A wczoraj dowiedziałam się, że córka Wattsa z Rolling Stones ma na imię Seraphina. :)
    Adela jest przykładem tego, że literackie postacie stuprocentowo pozytywne są przeraźliwie nudne. :) Odniosłam wrażenie, że dla Kraszewskiego Adela jest ideałem dziewczęcia pod każdym względem.
    O "Lalkach" wkrótce. Ataku klonów nie odnotowałam. Tylko atak ziewania.
    Ten cytat z karetą jest dla mnie naprawdę cenny! Wkrótce są moje imieniny i warto mieć go na podorędziu, gdyby mąż zapytał znienacka, co chciałabym dostać w prezencie i dlaczego znowu książki. :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Żona, która na imieniny potrzebuje TYLKO książek, to skarb, który należy hołubić;).
    No to szkoda, że "Lalki" takie sobie, pewnie tajemnicą Serafiny jest rys satyryczny:). Czekam z niecierpliwością na notkę:).

    OdpowiedzUsuń
  20. mam nadzieję, że się spodoba:).

    OdpowiedzUsuń