Rok szkolny 1826/27 Józef Ignacy Kraszewski spędził w Lublinie, pobierając nauki w szkole wojewódzkiej (jako uczeń czwartej klasy) i mieszkając na stancji przy ulicy Grodzkiej 24. Identyfikacja tej kamienicy, jako miejsca związanego z literaturą nie było sprawą prostą. Walnie przyczynił się do tego pamiętnik Seweryna Liniewskiego a w nim opis Lublina z lat 20-stych XIX wieku, spisywany z perspektywy roku 1889. Na jego podstawie udało się zidentyfikować stancję Kraszewskiego, w kamienicy z numerem policyjnym 93, który po zmianie numeracji stał się numerem 24. W 1954 podczas prac renowacyjnych umieszczono na kamienicy stosowną inskrypcję. A oto co pisze Liniewski o interesującym nas obiekcie:
Idąc dalej ulicą Grodzką po lewej ręce jest kamienica dziś opatrzona Nr 93, w tej wszedłszy po schodkach, na lewo jest mieszkanie w którym stał Józef Kraszewski będąc uczniem w Lublinie. Na górze stał profesor matematyki Ostrowski, u którego stał na stancji. W Kraszewskiego stancji złożone były narzędzia pomiarowe, po które przychodziliśmy uczniowie klasy IV, idąc na tzw. praktykę tj. pomiar; gdyż było w zwyczaju że uczniowie klasy IV w rekreacją, t.j. popołudniu w wtorki czwartki chodzili na praktyczne pomiary - było to-bardzo dobrem, bo taka praktyka więcej uczyła młodzież jak wszelkie wykłady teoretyczne.
Więcej na temat pamiętnika Liniewskiego TUTAJ.
Pobyt Kraszewskiego w Lublinie trwał zaledwie rok i pozostawił raczej niemiłe wspomnienia. Sam autor zwierza się w "Obrazach z życia i podróży" oraz "Nocach bezsennych":
"W ogólności rok jeden przebyty w Lublinie nie zostawił mi miłych wspomnień, a zakończenie jego tragiczne odmówieniem nagrody, do której zdawało się, żem miał prawo, do reszty mnie zraziło. Wśród czytania uczniów wybranych, rzuciłem książkami i sekwestrami i wyszedłem z sali" [1].
Samo miasto też pozostawiło ambiwalentne wrażenia. Zachwycały kościoły, dwie bramy "jedyne nie zepsute pamiątki dawniejsze", gmach Trybunału "milczący już i pusty, osierocony z gwarnej palestry", krytyki natomiast doczekał się zamek "świeżo w neogotyckim szkaradnym smaku wyresteurowany".[2]
Tak natomiast zostało opisane miasto we wstępie do wydanej w 1843 roku powieści pt. Maleparta :
„Znacie zapewne Lublin? Któż by go nie znał dzisiaj i komuż na myśl nie przychodzą wdzięczne jego okolice, stare kościoły, malownicze dwie stare bramy, czysty Kapucyński kościółek, smętna fara, ponury Dominikański, niesjnacznie odnowione Jezuickie mury i zamek? Znacie go, jakim jest dziś, spokojnym, czystym, odświeżającym się, jak podtatusiały staruszek, co nową kładzie perukę i wygala siwą brodę, żeby się wydać młodszym; znacie go z nowymi jego gmachami, z pięknym Krakowskim Przedmieściem, z czystymi placami, ogrodami, brukami i szosą. Ale nie stary Lublin trybunalski, nie stary to ów gród rokoszowy i jarmarkowy, sławny swymi piwnicami na Winiarach, norymberskimi sklepami, błotem ulic, wrzawą żołdaków, palestrą z piórem za uchem i szerpentyną u pasa; nie stare to miasto, co się chlubiło kilkudziesięcioma kościołami i wskazywało fundacje Leszka Czarnego, co się chlubiło zamkiem, w którym Długosz ćwiczył Kazimierzowe dzieci, stołem, na którym podpisano Unię, szczerbami w murach, jednymi po ruskich kniaziach, drugimi po Mindowsie, jeszcze innymi po rokoszach Zygmuntowskich”. (źródło)
Lublin i okolice pojawił się jeszcze na kartach kilkudziesięciu (!) innych powieści JIK-a. Oznacza to, że może niezbyt porywające wspomnienia nie przeszkodzily mu w inspirowaniu się miastem.
Jako ciekawostkę dorzucę fakt, iż dla upamiętnienia pobytu Kraszewskiego w Lublinie, kilkadziesiąt lat później, w trakcie jubileuszu pracy twórczej w 1879, obywatele Lublina uhonorowali go niezwykłym prezentem - obrazem Franciszka Kostrzewskiego, przedstawiającym młodego Kraszewskiego na tle bramy Trynitarskiej, czytającego list od rodziców dostarczony przez dwóch chłopów w strojach regionalnych. Niestety nie udało mi się odnaleźć reprodukcji tego rarytasu. Trudno również powiedzieć, jak czuł się JIK w roli żywego pomnika:).
Za przekazanie zdjęć dziękuję ich autorce - Joannie D. (Gio). Za pomoc w przygotowaniu tekstu dziękuję również Lirael i Agnesto.
[1] August Grychowski, "Lublin i Lubelszczyzna w życiu i twórczości pisarzy polskich", Wydawnictwo Lubelskie, 1974, s. 135-136
[2] tamże, s. 136
Idąc dalej ulicą Grodzką po lewej ręce jest kamienica dziś opatrzona Nr 93, w tej wszedłszy po schodkach, na lewo jest mieszkanie w którym stał Józef Kraszewski będąc uczniem w Lublinie. Na górze stał profesor matematyki Ostrowski, u którego stał na stancji. W Kraszewskiego stancji złożone były narzędzia pomiarowe, po które przychodziliśmy uczniowie klasy IV, idąc na tzw. praktykę tj. pomiar; gdyż było w zwyczaju że uczniowie klasy IV w rekreacją, t.j. popołudniu w wtorki czwartki chodzili na praktyczne pomiary - było to-bardzo dobrem, bo taka praktyka więcej uczyła młodzież jak wszelkie wykłady teoretyczne.
Więcej na temat pamiętnika Liniewskiego TUTAJ.
Pobyt Kraszewskiego w Lublinie trwał zaledwie rok i pozostawił raczej niemiłe wspomnienia. Sam autor zwierza się w "Obrazach z życia i podróży" oraz "Nocach bezsennych":
"W ogólności rok jeden przebyty w Lublinie nie zostawił mi miłych wspomnień, a zakończenie jego tragiczne odmówieniem nagrody, do której zdawało się, żem miał prawo, do reszty mnie zraziło. Wśród czytania uczniów wybranych, rzuciłem książkami i sekwestrami i wyszedłem z sali" [1].
Samo miasto też pozostawiło ambiwalentne wrażenia. Zachwycały kościoły, dwie bramy "jedyne nie zepsute pamiątki dawniejsze", gmach Trybunału "milczący już i pusty, osierocony z gwarnej palestry", krytyki natomiast doczekał się zamek "świeżo w neogotyckim szkaradnym smaku wyresteurowany".[2]
Tak natomiast zostało opisane miasto we wstępie do wydanej w 1843 roku powieści pt. Maleparta :
„Znacie zapewne Lublin? Któż by go nie znał dzisiaj i komuż na myśl nie przychodzą wdzięczne jego okolice, stare kościoły, malownicze dwie stare bramy, czysty Kapucyński kościółek, smętna fara, ponury Dominikański, niesjnacznie odnowione Jezuickie mury i zamek? Znacie go, jakim jest dziś, spokojnym, czystym, odświeżającym się, jak podtatusiały staruszek, co nową kładzie perukę i wygala siwą brodę, żeby się wydać młodszym; znacie go z nowymi jego gmachami, z pięknym Krakowskim Przedmieściem, z czystymi placami, ogrodami, brukami i szosą. Ale nie stary Lublin trybunalski, nie stary to ów gród rokoszowy i jarmarkowy, sławny swymi piwnicami na Winiarach, norymberskimi sklepami, błotem ulic, wrzawą żołdaków, palestrą z piórem za uchem i szerpentyną u pasa; nie stare to miasto, co się chlubiło kilkudziesięcioma kościołami i wskazywało fundacje Leszka Czarnego, co się chlubiło zamkiem, w którym Długosz ćwiczył Kazimierzowe dzieci, stołem, na którym podpisano Unię, szczerbami w murach, jednymi po ruskich kniaziach, drugimi po Mindowsie, jeszcze innymi po rokoszach Zygmuntowskich”. (źródło)
Lublin i okolice pojawił się jeszcze na kartach kilkudziesięciu (!) innych powieści JIK-a. Oznacza to, że może niezbyt porywające wspomnienia nie przeszkodzily mu w inspirowaniu się miastem.
Jako ciekawostkę dorzucę fakt, iż dla upamiętnienia pobytu Kraszewskiego w Lublinie, kilkadziesiąt lat później, w trakcie jubileuszu pracy twórczej w 1879, obywatele Lublina uhonorowali go niezwykłym prezentem - obrazem Franciszka Kostrzewskiego, przedstawiającym młodego Kraszewskiego na tle bramy Trynitarskiej, czytającego list od rodziców dostarczony przez dwóch chłopów w strojach regionalnych. Niestety nie udało mi się odnaleźć reprodukcji tego rarytasu. Trudno również powiedzieć, jak czuł się JIK w roli żywego pomnika:).
Za przekazanie zdjęć dziękuję ich autorce - Joannie D. (Gio). Za pomoc w przygotowaniu tekstu dziękuję również Lirael i Agnesto.
[1] August Grychowski, "Lublin i Lubelszczyzna w życiu i twórczości pisarzy polskich", Wydawnictwo Lubelskie, 1974, s. 135-136
[2] tamże, s. 136
To już wiem, po jakich ścieżkach ostatnimi czasy dreptałaś!:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że Kraszewski wiele o Lublinie nie pisał ze względu na edukacyjne niepowodzenia, jednak to miasto ukochał. Wędrówki po mieście i książki to były jedyne radości w czasie uczęszczania do szkoły. W "Chłopcu z Romanowa" czytam o jego marzeniu: "Opisać Lublin! Ale nie ten obecny, który dla chłopca wrażliwego na tajemnice i uroki historii jest jak brama wiodąca w przeszłość. Opisać właśnie Lublin miniony, jakiego już nie ma. Stary gród trybunalski, rokoszowy i jarmarkowy, sławny dawnymi piwnicami na Winiarach, gdzie wśród stężonego aromatu, który uderzał do głowy wchodzącym, drzemały w beczkach znakomite trunki. Opisać Lublin licznych kościołów, pyszniący się nieskażonym pięknem Zamku, gdzie Długosz uczył synów Kazimierza Jagiellończyka, gdzie przechowano pieczołowicie stół pamiętny podpisaniem aktu unii. Odmalować Lublin, w którym szczerby na murach obronnych świadczyły o najazdach Mindowsa, ruskich kniaziów - i o rokoszach zygmuntowskich..." Piękne czasy, piękne miasto. Beznadziejnie zakochana w zabytkach (nadal):)
Wygląda na to, że dokladnie tak robił.
OdpowiedzUsuńLirael przesłała mi skany ksiązki Grychowskiego, kilkanaście stron nt. wątku Lublina w książkach JIK-a. Aż zrezygnowałam z wypisywania tytułów, tyle tego było:).
jak chcesz, to mogę Ci jakoś je podesłać:).
Izuś, cała książka mi się podoba, będę jej szukać. Jeśli nie dotrę, będę pukać. Patrzę na zdjęcie i też je zrobiłam kiedyś w Lublinie. Tylko nie było wtedy cyfrówek. Ale bieda z przetwarzaniem. :)
OdpowiedzUsuńdobrze, w razie czego pukaj;).
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, jaki gust wyrobiony- 14 latek narzekający na styl renowacji zamku!
Kamienicę o której piszesz i której zdjęcia umieściłaś niestety bardzo łatwo obecnie poznać - jest to chyba najbardziej zaniedbana kamienica na całej (skądinąd bardzo uroczej) ulicy :-( Mam nadzieję, że będzie restaurowana, że znikną deski w oknach, a kamienica odzyska dawny blask.
OdpowiedzUsuńKarolina - te deski i zamurowane okna dobrze nie wróżą:(.
OdpowiedzUsuń