poniedziałek, 24 października 2011
"Wielkanocna parada" - Richard Yates
"Wielkanocna parada" to historia dwóch sióstr, Sarah i Emily, ciągnąca się od lat 30-stych po siedemdziesiąte. Miała być chyba ilustracją tezy o druzgoczącym wpływie rozwodu rodziców na psychikę człowieka. Życie obydwu kobiet toczy się według różnych scenariuszy, co jeden to gorszy i zapewniający mniej satysfakcji. Sarah spełnia się w roli żony damskiego boksera i matki trzech jego klonów. Emily twórczo rozwija pojęcie seryjnej monogamii. Choć początkowo wybór modelu życia i kolejnych partnerów wydaje się przypadkowy, kobieta stopniowo wsiąka w taki tryb życia, póki nie staje się (oczywiście) za późno.
Po książkę Yatesa sięgnęłam z inspiracji Młodej Pisarki i początkowo byłam skłonna podpisać się pod jej mało entuzjastyczną oceną. Książka, mimo, że czyta się ją szybko, jakoś mnie nie zaangażowała. Bohaterki przypominały mi papierowe lalki poruszane podmuchami wiatru (być może taki efekt był zamierzony i miał być dowodem na ich okaleczoną psychikę). Słowem - czytadło.
Jednak bliżej końca, gdy autor wyczerpał już do dna schemat "niezależnie od wyboru drogi zyciowej, życie kobiety jest pasmem nieszczęść", zrobiło się nieco ciekawiej. Zafrapował mnie wątek reakcji jednej z sióstr na przemoc domową w rodzinie drugiej, a przede wszystkim - kwestia losu ludzi starszych (niekoniecznie starych, tylko powiedzmy- po 50-tce). Możliwe warianty ich losu to: utrata pracy, dom opieki (często), alkoholizm, samotność, opuszczenie... W stosunkowo dobrej sytuacji są tylko ci, którzy dysponują sporą ilością pieniędzy. American dream najwyraźniej miał swoja granicę wiekową.
Książka może nie jest stuprocentowym pewniakiem czytelniczym, ale myślę, że można dać jej szansę. Warto docenić tę solidną powieść psychologiczno-obyczajową, a nie tylko narzekać, że mogłaby być jeszcze lepsza;).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Po przeczytaniu "Miasteczka Cold Spring Harbour" (tak to się chyba nazywało) lepiej doceniłam "Paradę";) Trzeba brać poprawkę na to, że powieści Yatesa docierają do nas z dużym opóźnieniem, może dzisiaj nikt by nie pisał w podobny sposób;) Inna rzecz, że autor wciąż tkwi przy tym samym temacie;(
OdpowiedzUsuńJakoś specjalnie jej szukać nie będę ale jak wpadnie w moje ręce to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńa ja się ostatnio zaopatrzyłam w tę książkę i liczę, że niebawem przeczytam, skoro czyta się ją szybko :)
OdpowiedzUsuńCzytanki.anki- to chyba kolejny przypadek, kiedy ksiązka musi trafić na właściwy moment u czytelnika. Cold Springs też mam, tylko gdzieś upchnęłam do szafy i nie mogę namierzyć:(.
OdpowiedzUsuńTośka - i to jest właściwe podejście. Najszybciej wpadnie w twoje ręce w Matrasie , i to w dobrej cenie.
Ja się czaję na Droge do szczęścia. Mam nadzieję, że zachwyty młodej pisarki nei są bezpodstawne:).
Archer,
to fakt - u mnie poszło rekordowo szybko. Mam nadzieję, że u ciebei będzie podobnie:).
Może;) Albo trzeba ją w sobie przetrawić, nabrać dystansu. Czasem tak mam, ale częściej dotyczy to książek na pozór dobrych. Po roku czasem o nich nie pamiętam albo wydają mi się przeciętne.
OdpowiedzUsuńMasz rację- im więcej myślę o tej książce, tym więcej z niej "wychodzi". Chyba skrzywdziłam ją ta szybka lekturą, gdybym musiała się przedzierać przez tekst, pewnei więcej bym dostrzegła po drodze.
OdpowiedzUsuńczy czytałaś już "Drogę do szczęścia?" Może to bylby material na lekture klubową?
Zajrzałam do swojej notki i wystawiłam Pardzie 8/10 pkt. Nieźle;) Przyznam, że czasem też mam wyrzuty sumienia z powodu zbyt szybkiej lektury i chyba trzeba będzie to zmienić.
OdpowiedzUsuń"Drogi do szczęścia" nie czytałam, bo rzadko sięgam po książki po obejrzeniu ekranizacji;( Książka jest na pewno dobra, ale obawiam się, że tyle osób już ją czytało, że nie starczy sił ani chęci na ponowną lekturę lub dyskusję;( Może Parada byłaby lepsza - bo mniej znana;)
A "Miasteczko Cold Spring Harbour"? Słabsze jest?
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem znacznie słabsze;( A to zdanie aż sobie wypisałam:
OdpowiedzUsuńTamtego popołudnia Shepardowie gotowi byli uwierzyć, że tylko kobieta od dawna rozwiedziona mówi tak, jakby słowa były strawą, mówi, aż na skroniach nabrzmiewają jej żyły wielkości dżdżownic, mówi, aż białe paciorki śliny zaczynają jej się poruszać w kącikach ust. [str. 36].
Osobiście wolę Zakłócony spokój, ale i tak wg mnie jest w tyle za Paradą;)
Jak dla mnie może być. Chętnie powałkuję temat:).
OdpowiedzUsuńA cytat ciekawy- uważał rozwódki za robaczywe?????
OdpowiedzUsuńA ja z chęcią odświeżę Paradę;)
OdpowiedzUsuńCo do cytatu - nie wiedziałam, że "kobiety od dawna rozwiedzione" mówią w specyficzny sposób;)
W każdym razie trudno dopatrzec się tu sympatii. co w sumei współgra z postacią matki (rozwódki) z Parady.
OdpowiedzUsuńMoże autor nie pochwalał rozwodów? Albo rozwódki uważał za desperatki?
OdpowiedzUsuńHa, ha, ha - doczytała się, że Yates był dwukrotnie rozwiedziony;)
OdpowiedzUsuńWyczytałam też, że był freelance ghost writer (briefly writing speeches for Attorney General Robert Kennedy) - ten wątek pojawia się w Zakłóconym spokoju;)
Myślę, że nie tyle nie popierał rozwodów, co nie popierał rozwodów niedostatecznie umotywowanych, takich , które wynikaja z mody, albo widzimisię.
OdpowiedzUsuńAle na razie mam za małą próbkę, by uogólniać.
Czyli wygląda na to, że tworczo opracowywal temat byłych żon:).
OdpowiedzUsuńTeż mam takie wrażenie;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wydawnictwo nie skończy na 4 powieściach Yatesa i coś jeszcze przetłumaczą.
A widziałaś amer. okładki Yatesa w serii Vintage? Takie stylowe...
Okładki namierzyłam- fajne:). A tytułw nieprzetłumaczonych tyle, że się w głowie kręci:(.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, oby jeszcze coś się u nas ukazało. Trochę podobne klimaty reprezentuje Walker Percy w "Kinomanie", choć w tym przypadku to mnie się zdarzyło być chyba zbyt popędliwą w ocenie;) Ale może "Miłość w ruinach" okaże się lepsza.
OdpowiedzUsuńMi się ona, naprawdę, podobała :>
OdpowiedzUsuńZnam kilka kobiet rozwiedzionych i nic im nie nabrzmiewa na skroniach, mówią całkiem normalnie. :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za offtopic, ale chciałam się pochwalić, że dziś dotarły do mnie obydwie książki pani Bowen. :) I "Na połu...", przepraszam, "Na północ" :), i "Dziewczynki" wyglądają intrygująco. :)
Aniu,
OdpowiedzUsuńPora na poszperanie w Twoich recenzjach, dawno tego nie rozbiłam:).
Pandorcia,
po rozmowie z Ania stwierdziłam, że skrzywdziłam tę książkę:(.
Lirael,
wg teorii Yatesa ok 30 % populacji powinno pluć śliną i nabrzmiewać:).
Każdy by wolał na południe o tej porze roku:)PPPP.
Gracias por la información:)
OdpowiedzUsuń