piątek, 18 listopada 2011

"Cicho, we śnie" - Donna Leon



Donna Leon jest autorką serii kryminałów osadzonych w Wenecji. Jej główny bohater - commissario Brunetti, jest pewnie jednym z ciekawszych literackich detektywów - smakoszem i erudytą z ciekawym życiem rodzinnym.
Oprócz kryminalnej intrygi autorka zazwyczaj umieszcza w swoich książkach sporą garść krytyki społecznej. Z pasją opisuje stosunki mafijne, nepotyzm, biurokrację, przez co zapewne naraża się wielu osobom. Pewnie dlatego nie zgadza się, aby jej powieści, napisane po angielsku, były wydawane za jej życia po włosku. Nie chce, aby jej poglądy miały wpływ na jej włoskie życie.

Szczerze mówiąc, po lekturze "Cicho..." wcale nie dziwię się takiej decyzji, publikacja tej książki mogła wywoła szczękościsk u wielu włoskich czytelników.

Tym razem Guido Brunetti walczy ze stugłową hydrą paraliżującą życie Włoch - czyli z kościołem katolickim. Intryga kryminalna to śledztwo w sprawie serii tajemniczych zgonów staruszków z katolickiego domu opieki. Do tego mamy potyczki z katechetą uczącym jego nastoletnie dzieci. Wisienką na torcie jest tajne (i złowrogie) stowarzyszenie, którego macki sięgają aż Watykanu.

Obraz instytucji kościelnych, który się wyłania z tej książki jest nader niesympatyczny i ... jednostronny. Za tę nudną jednostronność, niczym z faktów i mitów, obniżyłam ocenę:).

Natomiast plusem jest trafny i ciekawy opis problemów rodzinnych.
Obydwoje z małżonków Brunetti są antyklerykałami, przy czym żona- Paola, jest wojująca ateistką, sam Brunetti jest w fazie między całkowitym sceptycyzmem a resztkami przywiązania do religii jako do rytuału. Mimo to posyłają swoje dzieci na religię, aby ... poznały własne dziedzictwo kulturalne. Motywacja to nader wątła, która szybko się rozwieje, nie tyle z powodu kłopotów z katechetą, co przez fakt, że Brunetti zacznie dokładniej zgłębiać pisma wczesnochrześcijańskich Ojców Kościoła, i odkryje, że byli stadem nietolerancyjnych obskurantów.
Zaciekawił mnie ten opis. Ilu bowiem rodziców posyła dzieci na religię wbrew własnym przekonaniom (głównie zapewne z powodu uwarunkowań rodzinnych), jednocześnie tłumiąc w sobie coraz większą frustrację. I jak na takiej mieszance wybuchowej wychodzą dzieci?

10 komentarzy:

  1. Uwielbiam tę serię, a do tego jest ciekawy serial :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Serię też lubię, choc akurat ta część wydała mi się taka sobie, a o serialu nigdy nie słyszałam, dzięki:).

    OdpowiedzUsuń
  3. To poszłyśmy w jednym kierunku, kryminalnym oczywiście. Odskocznia?

    OdpowiedzUsuń
  4. O, zauważyłam u Ciebie przecinek w miejscu licznika odwiedzin! U mnie to samo, czyli bloger. A już wchodziłam w ustawienia, że coś przekręciłam...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy książka wydana została w języku polskim? Nie znam tej serii, ale kusi mnie ta Wenecja w tle, choć nie piszesz o niej wiele. Czy jest to jedynie umiejscowieniem akcji, czy też ma wpływ na życie jej bohaterów. Nagonka na Watykan zrobiła się ostatnio modna. Jednostronne przedstawienie tematu u mnie także obniża ocenę. Co do rodziców ateistów posyłających dzieci na lekcje religii znam wielu takowych.
    Motywacja bywa różna; od umożliwienia jak piszesz poznania dziedzictwa kulturowego, poprzez pozostawienie dziecku wyboru światopoglądu do obawy przed wykluczeniem z powodu odmienności (tolerancja katolików bywa czasami wielce nietolerancyjna, zresztą nie tylko katolików).

    OdpowiedzUsuń
  6. Książkowcu- jeszcze u Ciebie nie byłam. ty i kryminały????? Co do licznika- mój jest z bloggera baz żadnych modyfikazji, nawet nie zauwazyłam, że ma anglosaski zapis cyfr:).
    Gosia,
    tak, po polsku ukazało się sporo książek z tej serii (wg lubimy czytać 18) w wydawnictwie Noir sur blanc. Myślę, że powinny być dostępne w blbliotekach. Inne tomy pozostawiły po sobie znacznie lepsze wrażenie niż ten.
    Wenecji w książkach jest zazwyczaj dość sporo, więcej niż sama sceneria i niekonieczie z tej najbardziej znanej strony.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za info. Co do licznika Bogusia miała chyba na myśli, to że przez jakiś czas, zamiast liczby widniał w miejscu licznika odwiedzin jedynie i wyłącznie przecinek (zauważyłam to również u siebie), ale teraz jak widzę jest ok. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zatęskniłam za kryminałami czytając Twój tekst :) Mały odwyk sobie robię, chyba dla hartu ducha. A kryminały Donny Leon kurzą się tylko, bo nazbierałam już kilka tomów.
    Nie miałam jednak pojęcia, że nie wydawane są po włosku! Od razu się ciekawiej wokół nich robi - niczym owoc zakazany Włochów w naszym zasięgu ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Guciamal,
    ominęły mnie te atrakcje. To chyba specyfika blogera, ze czasem coś znika, na szczęście zazwyczaj na krótko:).

    Maioofko,
    mały odwyk zmniejsza późniejszą przyjemność:).
    Pani Leon usiłuje mieć ciasteczko (mieszkać w Wenecji) i zjeść ciasteczko (obgadywać Wenecjan).

    OdpowiedzUsuń
  10. Podjęłam bodajże dwie próby polubienia twórczości pani Leon. Niestety nieudane. O wiele bardziej odpowiada mi signor Camilleri. :)
    Brak zgody na przekłady może zwiększy u Włochów motywację do nauki angielskiego, bo nie jest z tym najlepiej. :)

    OdpowiedzUsuń