środa, 9 listopada 2011

"Święto kozła" - Mario Vargas Llosa

Traktat o dyktaturze i meandrach polityki chyba nie jest wymarzoną lekturą na jesienne wieczory. Niestety, moje nieodwracalne skrzywienie w kierunku takich ciężkich tematów połączone z sympatią do zeszłorocznego noblisty, sprawiło, że kilka wieczorów podczytywałam sobie opisy tortur, upokorzeń, krzywdy ludzkiej, jak również urazów psychicznych wywołanych przez wyżej wymienione.
"Święto Kozła" to analiza dyktatury od strony psychologicznej (tak, tak) przeprowadzona na przykładzie dominikańskiego reżimu Trujillo (1930-1961).
Autor opisuje jego ostatnie dni z wielu punktów widzenia - samego dyktatora, jego współpracowników, uczestników spisku na jego życie a także pewnej 14-latki (można się domyślac, że los nie potraktuje jej zbyt łaskawie).
Dla mnie był to katalog postaw jakie ludzie przyjmują wobec reżimu, jak również psychologicznych zniszczeń i uszkodzeń, które on wywołuje. Proste zapędzenie ludzi w kierat wywołałoby bunt, ale kombinacja kija i marchewki, połączona z okresami niełaski wywołuje zbawienną dla przetrwania systemu mieszankę przywiązania i strachu.
Byłoby przesada stwierdzić, że wszyscy byli uwikłani i ponosili odpowiedzialność, ale na pewno "umoczone" były warstwy wyższe. Choćby zachowanie własności wymagało czasem niezłej ekwilibrystyki z własnym sumieniem. A jednak niektórym udawało się wygrzebać z degrengolady, innych łamano na zawsze (najlepiej widać to w zachowaniach spiskowców, byli tacy, którzy ginęli z godnością, inni potrafili na zimno pokierować sytuacją, a zdarzali się tacy, którzy nie wytrzymywali psychicznie buntu przeciw dyktatorowi - tak głęboko zakorzeniła się w nich mieszanka strachu i lojalności).
Vargas Llosa trafnie odczytuje tez rolę "tłumu", niestety zazwyczaj bierną i wtórna wobec działań tych, którym chciało się schylić i wziąć władzę. Trudno mi powiedzieć, czy ta bierność to cecha typowa społeczeństw postkolonialnych?
Co i kto tak naprawdę decyduje o zmianach politycznych? Grupy interesów, także te zewnętrzne. Reżim Trujillo padł w momencie, gdy nie było innej możliwości dla USA wyjścia z twarzą z nałożonych uprzednio sankcji ekonomicznych. Wcześniej opozycja mogła co najwyżej tłuc głową w ścianę, ewentualnie spełniać rolę karmy dla rekinów (jedna z popularniejszych metod egzekucji).
Kto jest najbardziej narażony u schyłku dyktatury? Dyktator. Czynniki decydujące - czyli zazwyczaj warstwy dysponijące siłą ekonomiczną w danym społeczeństwie i zainteresowane wielkie mocarstwa są przygotowane na to, że reżim bedzie się reprodukował w złagodzonej formie (przy pomocy ludzi z drugiego szeregu), ale zawsze musi odejść ten, kto był znakiem firmowym dyktatury (co widac choćby na ostatnim przykładzie Kadaffiego). Czym jest w tej sytuacji demaokracja? Obawiam się, że wielkim złudzeniem i przysłowiowym opium dla ludu.
Książka MVL tym razem napisana jest prostym, niemal reporterskim stylem, który podkreśla wagę tematu. Jeśli ktoś zdecyduje się z nią zmierzyć - przed przeczytaniem warto rzucić okiem na podstawowe informacje o Dominikanie i jej najnowszej historii, nawet na Wikipedii.
Tradycyjnie polecam:)

8 komentarzy:

  1. Temat trudny, ale tym bardziej warto sięgnąć po tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam Twoją recenzję z ogromną ciekawością, bowiem moje ostatnie spotkanie z MVL narobiło mi ogromnego "smaczka" na jego twórczość, której jeszcze nie zgłębiłam tak wnikliwie, jakbym chciała. Chętnie przeczytam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Varga Llosę! To jeden z moich ulubionych pisarzy (aż trzech:P) i po Twojej recenzji wiem, jaką jego książkę chcę zdobyć w następnej kolejności. O dyktatorze, ale nie tak bardzo skupiając się na społeczeństwie. pisał też Marquez w "Jesieni patriarchy", ciekawa jestem jak Vargas Llosa podszedł do tematu, chociaż po Twojej recenzji wiem, że na pewno inaczej niż Marqeuz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu,
    warto, choć zauważyłąm, że taki temat często odstrasza:(.

    Domi,
    "Szelmostwa" wciąż jeszcze przede mną (wiadomo- własne czekają najdłużej). Tematyka chyba zupełnei inna:).

    Rajzarogiem,
    czyli nicka tez zawdzieczasz Nobliście:)? Rozejrzę się za Marquezem, książka mnie ciekawi szczególnei w kontekście jego serdecznej przyjaźni z Castro;).
    A jacy sa pozostali dwaj ulubieni?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam w planie przede wszystkim Szelmostwa..., a potem będą kolejne LMV :)
    Przy okazji dołączyłam cię do anielskiego wyzwania (chyba z lekkim opóźnieniem ;(, ale powinno już zadziałać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak już kiedyś wspominałam, znam twórczość Llosy tylko od szelmowskiej strony. Może kiedyś zmierzę się ze "Świętem kozła". Ostatnio traktuję literaturę południowoamerykańską po macoszemu.
    Sama Dominikana podobno bajecznie piękna, słyszałam od osoby, która widziała na własne oczy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Guciamal,
    już dawno temu mnie dodałaś:). Spróbujęnapisac jakiś tekst, pomysły się na razie krystalizują:).

    Lirael,
    bądź co bądż to Karaiby:). Nier przyszło mi do głowy, żeby zbadać sprawę od strony turystycznej, ograniczyłam się do riserczu historycznego:).

    OdpowiedzUsuń
  8. No patrz, pani S postępuje w zawrotnym tempie :(

    OdpowiedzUsuń