Przepis na powieść obyczajową a la JIK jest prosty. Weź pozytywną bohaterkę, koniecznie dziewczę jednocześnie cnotliwe i przedsiębiorcze, dorzuć do tego młodego, biednego zakochanego w niej pozytywistę, dodaj jedną życzliwą im osobę ze starszego pokolenia. Żeby romans wypalił i zaowocował matrimonium, niezbędne jet dosypanie garści pieniążków, w postaci niespodziewanego spadku, bądź innego rodzaju donacji.
Żeby natomiast całość nie była nudna, konieczne jest rzucenie pary bohaterów w nieprzyjazne im środowisko złożone z galerii malowniczych typów wiejskich/miejskich bądź zagranicznych (niepotrzebne skreślić).
Prawie zapomniałam - obowiązkowym składnikiem jest również happy end.
Pod tym względem "Hołota"- powieść obyczajowa napisana w latach 70-tych, której akcja rozgrywa się w latach 50-tych XIX wieku na podlaskiej prowincji i w Warszawie, bardziej przypomina nie inne książki z taśmy produkcyjnej Kraszewskiego, a dzieła pozytywistów, na czele z Orzeszkową.
Mamy bowiem tutaj bohaterów pozytywnych - rodzinę Zarzeckich, ale nie są oni bynajmniej pozbawieni wad. Główną jest chyba brak siły przebicia (choć starszemu pokoleniu doskwiera także alkoholizm i przesadna bigoteria). Ponieważ JIK zrezygnował tym razem z ręki Opatrzności, która w kluczowym momencie sypnie grosiwem, Zarzeccy szybko zderzą się z bezdusznym i okrutnym systemem kapitalistycznym w wydaniu XIX wiecznym, książka zaś podryfuje w kierunku ... krytyki społecznej.
Czasem zdarza mi się czytać literaturę w wydaniach z lat 50-tych , podczytuję sobie wówczas marksistowskie wstępniaki. Nie zawsze było łatwo poloniście czasu stalinowskiego znaleźć sceny , gdzie JIK- i Marks mogliby sobie podać rękę. Muszę koniecznie znaleźć wydanie "Hołoty" z tamtego czasu, myślę, że w jej przypadku redaktorzy nie mieliby problemu z ideologiczną analizą dzieła:).
Źródlo zdjęcia: allegro
Żeby natomiast całość nie była nudna, konieczne jest rzucenie pary bohaterów w nieprzyjazne im środowisko złożone z galerii malowniczych typów wiejskich/miejskich bądź zagranicznych (niepotrzebne skreślić).
Prawie zapomniałam - obowiązkowym składnikiem jest również happy end.
Pod tym względem "Hołota"- powieść obyczajowa napisana w latach 70-tych, której akcja rozgrywa się w latach 50-tych XIX wieku na podlaskiej prowincji i w Warszawie, bardziej przypomina nie inne książki z taśmy produkcyjnej Kraszewskiego, a dzieła pozytywistów, na czele z Orzeszkową.
Mamy bowiem tutaj bohaterów pozytywnych - rodzinę Zarzeckich, ale nie są oni bynajmniej pozbawieni wad. Główną jest chyba brak siły przebicia (choć starszemu pokoleniu doskwiera także alkoholizm i przesadna bigoteria). Ponieważ JIK zrezygnował tym razem z ręki Opatrzności, która w kluczowym momencie sypnie grosiwem, Zarzeccy szybko zderzą się z bezdusznym i okrutnym systemem kapitalistycznym w wydaniu XIX wiecznym, książka zaś podryfuje w kierunku ... krytyki społecznej.
Czasem zdarza mi się czytać literaturę w wydaniach z lat 50-tych , podczytuję sobie wówczas marksistowskie wstępniaki. Nie zawsze było łatwo poloniście czasu stalinowskiego znaleźć sceny , gdzie JIK- i Marks mogliby sobie podać rękę. Muszę koniecznie znaleźć wydanie "Hołoty" z tamtego czasu, myślę, że w jej przypadku redaktorzy nie mieliby problemu z ideologiczną analizą dzieła:).
Źródlo zdjęcia: allegro
No to wynika, że cały JIK jest mój! I dlaczego, do licha, nie czytam!?!?
OdpowiedzUsuńDokładnie to samo pomyślałam co ksiązkowiec! Przecież to idealna lektura dla mnie, uwielbiam "Nad Niemnem". I jestem, pewna, że połknę Hołotę ;)
OdpowiedzUsuńMatko jedyna, i jeszcze XIX, no przecież ja jestem targetem takich książek. Ignaś jeszcze nie wiedział, że pisał to dla mnie!
OdpowiedzUsuńZatęskniło Ci się, Izo, do JIK-a? :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny,
OdpowiedzUsuńtylko "Hołota" raczej przypomina społecznie zaangażowane nowele a nie "Nad Niemnem":).
Książkowcu,
Twój opór jest zdumiewającym zjawiskiem, ale cieszę się, że powoli kruszeje:).
Kornwalio,
jestem zdumiona, że właśnie tę recenzję uznałaś za zachęcającą:). Chyba niestety żadna z ksiażek, które do Ciebie dotarły nie jest podobna do Hołoty. Milion posagu jest niby wspólczesne, ale bardziej satyryczne z romansową nutą.
Viv- nie uwierzysz, nie mialam co czytać na spacerze z dziećmi, a tuż obok była otwarta biblioteka.To tak jakby ktoś alkoholikowi postawił flaszkę:).
Izo alkoholiczko, a nie masz przypadkiem kaca poJIK-owego?
OdpowiedzUsuńJa dorwałam się do powieści historycznej Kraków za Łoktka (tak, tak żaden błąd w pisowni, tak się musiało wówczas wymawiać imię króla Władka) i jak na razie jestem zauroczona- zwłaszcza odmiennością. Miałam nadzieję, że romansu uniknę, ale widzę, że już na horyzoncie się czai :)
Niemniej jednak, Iza, zaczynasz mnie na serio intrygować tym pisarzem. Myślę, że ma szansę załapać się na przyszły rok, jakiś 1 tytuł powiedzmy ;)
OdpowiedzUsuńoj, potrafi zmęczyć, ja jestem w trakcie dłuższej przerwy...
OdpowiedzUsuńGuciamal,
OdpowiedzUsuńno mam. Następny JIK na bank będzie historyczny, od obyczajówek może mi się zacząc robić słabo:).
Kornwalia,
Niezmiennie podziwiam Twoją silna wolę:)
Pani Olu,
grunt to nei przegrzać koniunktury, to by było niewybaczalne:).
Ostatnio widziałam taki ideologicznie zaangażowany wstęp chyba w powieści Balzaka. Dostarczył mi niezapomnianych przeżyć. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że "Hołota" okazała się znośna. Wciąż nie doszłam do siebie po "cmentarzu i wulkanie", czas na odtrutkę w postaci kolejnego JIKa. :)