wtorek, 10 stycznia 2012

"Miłość i wygnanie" - Izaak Bashevis Singer


Lubię czytać autobiografie. Kłopot w tym, że często taka lektura odstrasza mnie od innych książek autora (tak było z Amosem Ozem czy Margaret Forster). Po co czytać coś wymyślonego, skoro w jednym tomie dostajemy "samą prawdę i tylko prawdę" (no powiedzmy, ta prawda często bywa też kreacją).
Tak pewnie będzie też z Singerem. Jego twórczość, jak sygnalizuje w autobiografii, miała trzy źródła: chasydzkie dzieciństwo, młodość spędzona na esksperymantach w dziedzinie stosunków damsko-męskich oraz trudna adaptacja w Ameryce. Już wiem, że kompletnie nie interesuje mnie temat przewodni numer dwa:).
Sama "Miłość i wygnanie" bardzo mi się podobała, przede wszystkim dlatego, że oferuje sporo zaskoczeń.
Dzieciństwo i wczesna młodość, a zwłaszcza jego droga edukacyjna, współczesnego rodzica (sterroryzowanego akcją "Cała Polska czyta dzieciom") wprowadza w osłupienie. Wolą rodziców Singera było, aby ich dzieci uczęszczały do jesziwy. Dwaj starsi synowie (Izrael Joshua i Izaak) oczywiście grzecznie dostosowali się do tego życzenia, tyle, że po godzinach uparcie poszerzali edukację przy pomocy wszelkiej maści ksiąg zakazanych (zakazane, jak wiadomo, smakuje najlepiej). Izaakowi było o tyle łatwiej, że o jego nieprawomyślną edukację zadbał starszy brat. Pochłaniało więc dziecię kolejne księgi filozoficzne, przegryzając je dziełami stricte naukowymi z dziedziny fizyki bądź biologii. Gdy już uznał, że żaden z nurtów filozoficznych nie daje odpowiedzi na zagadki wszechrzeczy zabrał się za Kabałę (dozwoloną przez tatę- rabina od lat 30-stu, Singer przy jej lekturze miał pewnie ok 14-15 lat). W końcu, gdy wybuchła I Wojna Światowa i brat - dostawca bibuły musiał się ukrywać przed wojskiem, Izaak zapisał się do biblioteki i po jakimś czasie de facto tam zamieszkał.
Po tej nietypowej edukacji stracił wiarę i zbudował sobie własny, synkretyczny światopogląd. Szczególnie nurtował go temat cierpienia, który po latach doprowadził do do ortodoksyjnego wegetarianizmu popartego dość kontrowersynymi tezami : Dla zwierząt wszyscy ludzie to naziści, a ich życie to wieczna Treblinka [1]. Zupełnie przy okazji nauczył się też kilku języków (głównie biernie): hebrajskiego wyszlifowanego pamięciową nauką Tory, polskiego, niemieckiego... a wszystko to bez drogich lekcji i związanego z nimi rodzicielskiego stresu (ja cię tu wożę na korki przez pół miasta, a ty nadal nie znasz Present Perfect!).
Dwudziestoletni Singer mógł wreszcie przestać się uczyć i zacząć żyć. Dość często na rachunek kobiet, które los postawił na jego drodze, gdyż Warszawa nie miała do zaoferowania zbyt wielu ofert pracy dla poczatkujacych żydowskich dziennikarzy i pisarzy w jednym.
Jego tryb życia był na tyle niezwykły, jak na syna bogobojnego chasyda, że lekko uderzył mu do głowy. Zdarzało mu się wyrażać o swoich partnerkach lekceważąco. Np. w trakcie starań o wizę amerykańską, wypytywany o ostatni związek z komunistką (zresztą matką jego dziecka), stwierdził, że tylko w komunistycznych kręgach można dostać bez problemu wolną miłość.
O etapie amerykańskim, gdzie pisarza dopadła depresja, napiszę tylko tyle, że mocno skojarzył mi się ze "Szklanym kloszem". Ta sama samotność w wielkim mieście, klaustrofobiczny pokoik i daremne próby pisania. Na szczęście Bashevis nie zaczął wzorem Sylvii wyrzucać swojej bielizny przez okno...
Zaskakujące detale? Przede wszystkim obcość polsko-żydowska. Do czasów II Rzeczpospolitej obie nacje korzystały nawet z odrębnych systemów edukacyjnych, nie było więc szans, żeby się ze sobą zetknąć. Społeczność żydowska stworzyła tez odrębny obieg gospodarczy i kulturalny (w jidisz). Singer spotykał więc co najwyżej Polaków na ulicy (często przemieszczających się w konduktach pogrzebowych, mieszkał bowiem w okolicy Powązek). Wspomina tylko dwa nazwiska - Piłsudskiego (przy okazji przewrotu majowego) i Adolfa Nowaczyńskiego.
Zasymilowanych Żydów Singer pokazuje jako ludzi pękniętych, często zresztą po latach próbowali oni wracać do swoich korzeni.
W 1935 Singer emigruje. Świadomość zagrożenia była już wtedy powszechna. Autor pokazuje, że praktycznie wszyscy chcieli wyjechać (przynajmniej wszyscy/prawie wszyscy z jego otoczenia), ale często trzymała ich na miejscu rodzina (kwestie proceduralne i finansowe desperacko próbowano obchodzić).
Czy muszę dodawać, że polecam:)?





[1] Cytat za Wikipedią http://pl.wikipedia.org/wiki/Isaac_Bashevis_Singer

32 komentarze:

  1. Koniecznie przyspiesz tę emeryturę:).
    Albo chociaz jakiś gap year by się przydałPPP

    OdpowiedzUsuń
  2. Do emerytury nieustająco 30 lat i mimo upływu lat jakoś nie chce być bliżej:PP

    OdpowiedzUsuń
  3. To się nazywa wieczna młodośćPPPP
    Jeśli chodzi o ksiażkę- w razie czego wiesz, gdzie pukać:).

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawe jakie to były eksperymenty?:) prosze zdardzić przynajmniej kierunek:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki, dzięki:) No wiesz, najpierw to było trzydzieści parę lat do emerytury, potem trzydzieści z hakiem, teraz trzydzieści, a za czas jakiś prawie trzydzieści:))

    OdpowiedzUsuń
  6. E tam, eksperymenty jak na tamte czasy i jak na człowieka z bardzo religijnego środowiska, dzisiaj byśmy to co najwyżej nazwali monogamią seryjną, w porywach do bigamii seryjnej.
    Czyli w zasadzie standard:).

    OdpowiedzUsuń
  7. ZWL,
    Mi się z 25 zrobiło w jednej chwili 32. Już zresztą widzę te tłumy 70-latków codziennie rano meldujące się przy taśmiePPP

    OdpowiedzUsuń
  8. Może stanowiska pracy będą wyposażone w maski tlenowe i kroplówki:P

    OdpowiedzUsuń
  9. No mnie też zamiast ubywać lat do emerytury to przybywa - gdzie tu sens, gdzie tu logika? ;-)
    A propos czytania fikcji po autobiografii - ja lubię zweryfikować, czy autor poza talentem ma też wyobraźnię... :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. ZWL,
    zawartość kroplówki sponsorowana przez ZUSPPPP

    Karolina,
    żeby jeszcze był wielki popyt na rynku pracy na kobiety z tej grupy wiekowej, to rozumiemPPP

    Jeśli chodzi o te autobiografie, z kazdym z pisarzy było inaczej. Oza fikcja jakoś wcale mi nie wchodzi, przy Forster bałam się, że będzie w nieskończoność recyklować wątki autobiograficzne (no i faktycznie to robi, ale nadal mi się podoba), natomiast co do Singera, to na razie będę unikać tylko niektórych tematów. No ale zobaczymy, bo to czego mam unikać mam właśnie na półce:).

    OdpowiedzUsuń
  11. Niesamowicie szczera książka. Całe fragmenty zaznaczyłam. Najpierw przeczytałam z biblioteki, ale musiałam ją kupić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agata Adelajda,
      zgadzam się. Ja swój egzemplarz też zatrzymałam, co o czymś świadczczy, bo większości przeczytanych książek się pozbywam. A do tej pewnie wrócę.
      Pozdrowienia:).

      Usuń
  12. Z tą komunistyczną wolną miłością mógł po prostu być bardzo szczery, bo też faktycznie rewolucja "zniosła" rodzinę :) Małżeństwa i rozwody były tak samo burżuazyjnym wynalazkiem jak własność i prawa obywatelskie. U Figesa o tym sporo, choć to dość zapomniany aspekt ówczesnych przemian.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skądś się wzięło powszechne niegdyś przekonanie, że u bolszewików wszystko wspólne, żony też:))

      Usuń
    2. maioofka,
      Singer po prostu sprytnie wymiksował sie z podchwytliwego pytania pana konsula. Zapewne procedury emigracyjne nie były łatwiejsze niz teraz.
      Czy ja wiem, czy to taki zapomniany temat? Nie tak dawno widziałam gdzies fotoreportaż z gołymi robotnicami w parku w latach 30-tych (propoagowanie mody na nudyzm). w Wawie jest muzeum erotyczne, gdzie podobno sporo na ten temat:).

      Usuń
  13. Ale na lekcjach historii raczej się o tym nie mówi, a kto dziś do muzeum zagląda? ;) Singer z pewnością błyskotliwie wykorzystał sytuację, ale powtórzył tylko prawdę wówczas dobrze znaną.

    Nudyzm był pewnie bardzo wygodny dla władz w tamtym czasie, skoro jakiekolwiek ubrania stanowiły towar luksusowy :) Szkoda, że nikt wtedy nie doceniał tak anorektycznych sylwetek jeszcze.

    ZWL, żony to bywały u tych bardziej konserwatywnych a mniej rewolucyjnych, skoro papierka potrzebowali ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe:) To posiadacze legalnych żon bali się, że przyjdą komuniści i im je znacjonalizują:P

      Usuń
    2. 1)myślisz, że muzeum EROTYKI też nie cieszy się popularnością:)?
      2) po sesji w parku miejskim należało jeszcze jakoś dotrzeć do domu:). Ale sylwetki rzeczywiście inne, niż promowane obecnie:).

      3)fakt, zdaje sie, że Krupska też nie była żona z "żoną"PPP

      zwl,
      albo zinternacjonalizują:).

      Usuń
    3. Krupska ponoć właśnie żoną była:)

      Usuń
    4. Jako historyk pewbnie wiesz lepiej. Ale vox populi i tak jakoś w to nie wierzył, bo moje przekonanie na temat związku Leninów pochodzi z wczesnego dzieciństwa.

      Usuń
  14. "Posiadacze" ;) Jakby im jeszcze powiedzieli, że obiad wyda stołówka, praniem zajmą się praczki ludowe, czas umilać mogą sobie z kim zechcą i nikt, prócz władzy, nie będzie im truł nad głową - sami by zawołali towarzyszy do siebie ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sanacyjny ksiądz straszył wspólnymi żonami, a nie zachwalał stołówki:P

      Usuń
    2. Zresztą ta cała swoboda była po prostu przykrywką do systemowego wykorzystywania kobiet. ciekawe, czy feministki teraz o tym wspominają na tych swoich seminariach genderowychPPP.

      Usuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Życie Singera na rachunek kobiet, które los postawił na jego drodze natychmiast skojarzyło mi się z tytułowym bohaterem "Sztukmistrza z Lublina". :)
    Ryzyko czytania autobiografii leży też w tym, że pisarz jako człowiek może nam się wydać antypatyczny, co osłabi motywację do sięgania po kolejne jego książki. Mnie coś takiego zdarzyło się z Muriel Spark.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrząc na półkę z Muriel widzisz cień biednego Robina:)?

      Usuń
    2. Muriel akurat nie na półce, wetknięta w stosy. :)
      Trudno wskazać konkretny powód, ogólnie mnie jakoś rozczarowała.

      Usuń
    3. Zatem nie ruszam "CV" póki nie przeczytam innych książek. Na szczęście rozdział o szkole nie był traumatycznym przeżyciem.

      Usuń
    4. To nie są traumatyczne przeżycia, raczej stan irracjonalnej irytacji, ale u Ciebie może być inaczej. :)

      Usuń