Wydawnictwo przesyła mi nowe książki, egzemplarze recenzyjne, w nadziei na moją łaskawą opinię.
Książki te całymi dniami leżą nietknięte na moim stole, czasem, gdy ruszy mnie sumienie, zerkam na nie. Potem, z silnym postanowieniem, otwieram jedną z nich. Czytam jedną linijkę, na chybił trafił, gdzieś pośrodku. Brzmi to tak: "Burkus, a masz!...- Andris trzasnął z bicza w kierunku psa".
Zamykam książkę i kręcąc głową wracam do swoich spraw. Po drodze tak sobie myślę: "To nieprawda, że reklama, recenzje, streszczenia informują o prawdziwej zawartości książki. Sama książka, nim jeszcze ktokolwiek ją otworzy, zdradza się w jakiś zagadkowy sposób, niemal niepojęty. Nie sądzę, abym nieopatrznie przeszedł mimo arcydzieła. Książki, których nie mamy ochoty przekartkować, nie pokutują bez winy. Wystarczy jedna linijka, abyś wiedział o książce wszystko, jak wystarczy jedno kłamliwe słowo, drobny, niegodny czyn, aby całkowicie zdradzić człowieka."
Żywa książka promieniuje, jak wszystko co żyje. Książki sztuczne, zrobione, jedynie są. I to już cała różnica? Myślę, że tak.
Źródło: Niebo i ziemia, Czytelnik, Warszawa 2011, s. 168
Nie wywołuj wilka z lasu :P
OdpowiedzUsuńNiech wywoła, ale temat zdaje się już przebrzmiały:P Natomiast Marai ma rację: jak mnie palce swędzą i rzucam wszystko, żeby coś poczytać, to z reguły się okazuje, że to był celny strzał. No faktycznie już z okładki promieniuje:)
UsuńMnie się podoba podejście "(...) czasem, gdy ruszy mnie sumienie, zerkam na nie." Polecam do stosowania tym, którzy zasypani przez dobroczyńców z wydawnictw nowościami, nie mają czasu na lekturę czegoś co dawno już chcieli, ale ...
UsuńHe, jakby o mnie. W lutym mnie sumienie ruszyło i czytałem recenzyjne, to w marcu czytam po uważaniu:)
UsuńTemat faktycznie przebrzmiały. Zresztą sam fakt, że przyciągnął tak stare i dostojne żubry jak wy, o czymś świadczy:). Przeciętny bloger uzna, że Marai i tak pewnei w zyciu nie włączył komputera, więc czeo można się od niego dowiedzieć?)
UsuńZastanawiam się, czy się obrazić za żubra, czy nie:P
UsuńJa się nie obrażam. Żubr to co prawda piwko z niższej półki, ale reklamy ma fajne :P
UsuńNie napisałam "stare, wyliniałe i trzęsące się" więc możesz się nie obrażać:).
UsuńPoza tym: żubr występuja w puszczy. wszystko się zgadza:).
UsuńŻubr jest zacnym piwem, a może był, bo dawno nie piłem:P
UsuńIza: do wyliniałego żubra bym się nie poczuł, ale w tym dostojnym żubrze wietrzyłem jakiś podtekst:P
Nieobyty czytelnik może z ww. fragmentu nie połapać się, że Marai żył przed erą cyfrową.;)
UsuńZ tym promieniowaniem jest coś na rzeczy. Nawet stare, zakurzone i pokiereszowane egzemplarze tak mają.;) Ostatnio tak promieniowało do mnie "Rachatłukum" Wolkersa i nie zawiodłam się.
Zwl- na ewentualne wątpliwości interpretacyjne najlepszy będzie żubr w płynie:).
UsuńAniu,
pamiętam, na pierwszy rzut oka to "Rachatłukum" wyglądało kompletnie niezachęcająco!
Bardzo nieatrakcyjnie. Ale w środku...;)
UsuńNa wątpliwości żubr w płynie za słaby, żubrówka będzie akuracik:)
Usuń"Wystarczy jedna linijka, abyś wiedział o książce wszystko"
OdpowiedzUsuńO, mogę pozazdrościć mu przenikliwości, że potrafi ocenić książkę po jednej linijce. Bo ja tak nie umiem.
Koczowniczko - czasem jedno zdanie może zrazić, to fakt:). Zresztą to trochą jest tekst także o tym, żeby się nie zmuszać:).
UsuńBez przenikliwości też można. Otwiera człowiek Nepomucką, a tam pierwsze zdanie to: "„Cnotę straciłam o piątej rano”. I jak tu nie doczytać? :P
UsuńPo jednym zdaniu - linijce ja nie potrafię ocenić książki. No, ale gdzie mnie tam do Marai. Czasami w książce, przez którą ciężko mi przebrnąć dopiero pod koniec lektury odnajduję to coś, co sprawia, że mówię sobie, a jednak warto było się troszkę pomęczyć. Ale rozumiem i zgadzam się, że są książki, które nie przyzywają, a wręcz odpychają od lektury i czasami zabieram się za takie wbrew sobie, a potem żałuję straconego czasu.
UsuńGuciamal,
Usuńpo kilku zdaniach to może nie, ale po np. rozdziale, to dość często odsyłam książkę z powrotem na półkę:).
Związku z egz. recenzyjnymi nie widzę (widziały gały, co brały :P), ale Marai ma talent to pięknego wypowiadania się o książkach i czytaniu. Dlatego regularnie czytam te pozycje, które zakodowałam sobie z tyłu głowy w szufladzie "przeczytaj". często ledwo kojarzę o czym są, ale wiem, że i tak muszę je znać. Widać, jakoś promieniują ;)
OdpowiedzUsuńMarai mógł działać w innym systemie niż polski "blogier". w "Niebie i ziemi" jest sporo na temat literatury: juz ostrzę sobie zęby:).
UsuńMarai w ogóle trafnie wszystko oceniał. Podoba mi się jego sposób myślenia:D
OdpowiedzUsuńJa jestem od dawna pod wrażeniem, jego postawy życiowej:). Z jego książkami z nurtu "mądrościowego" nei miałąm na razie dużo do czynienia:).
UsuńMarai krąży, krąży i kusi. Podczytuję. Mnie też jedno zdanie potrafi zniechęcić i książka ląduje w drugim rzędzie. Nawet nie mam wyrzutów sumienia, że może jest inaczej. Wierzę w odruch, instynkt.:)
OdpowiedzUsuńA już cokolwiek czytałaś?:). "Niebo i ziemia " chyba nieźle nadawałoby się do wyzwania "Książki o książkach". Ok 1/3 jest na ten temat:).
UsuńRaz oceniłam książkę po jednym zdaniu ze środka do dziś pamiętam
OdpowiedzUsuń"Bączek,baczek niema nóżek ani rączek poco mam go kisić w dupie niech se lata po chałupie" najwyższa forma obrazy w gimnazjum to była dla mnie coś takiego w książce wygranej w konkursie biologicznym i stoi na półce jak bomba biologiczna by nigdy jej nie ruszyć .
atraM: rzeczywiście, cytat kompletnie niezachęcającyPPPPP
OdpowiedzUsuń"Księga ziół" i "Dziennik".
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że "Niebo i ziemia" to rzecz o książkach. Jeśli tak, to rozglądam się natychmiast.:)
Książkowcu: jedna z trzech części nazywa się "Ars poetica", na razie wpadło mi w oko sporo uwag o pisaniu:).
UsuńW "Księdze ziół" też jest kilka błyskotliwych spostrzeżeń o czytaniu i literaturze.
OdpowiedzUsuńOcena książki po jednym zdaniu kojarzy mi się z zaszufladkowaniem człowieka już po kilku sekundach znajomości. Można sporo na tym stracić, bo pierwsze wrażenia bywają mylące.
Lirael,
Usuńpodobno ludzi tak właśnie oceniamy. A potem miesiące harówy, żeby zmienić to wrażenie:).
Lirael, Izuś, rozum mówi "nie" przy takich próbach klasyfikacji, ale intuicja to wielka rzecz. Bez żalu odkładam książki po kilkustronicowej weryfikacji (np. kartkowanie w księgarni), a powroty kiedyś tam potwierdzają, że się nie myliłam.:)
OdpowiedzUsuńKilkustronicowa weryfikacja to trochę co innego:). Sama tak robię:).
UsuńJak się okazuje sa jednak zwolenniczki ortodoksyjnego podejścia jednozdaniowego: http://buksy.wordpress.com/2012/03/11/chodzi-czlowiek-w-kolo-ksiazki/#comment-2172