czwartek, 8 marca 2012

Sándor Márai o egzemplarzach recenzenckich:)


Wydawnictwo przesyła mi nowe książki, egzemplarze recenzyjne, w nadziei na moją łaskawą opinię.
Książki te całymi dniami leżą nietknięte na moim stole, czasem, gdy ruszy mnie sumienie, zerkam na nie. Potem, z silnym postanowieniem, otwieram jedną z nich. Czytam jedną linijkę, na chybił trafił, gdzieś pośrodku. Brzmi to tak: "Burkus, a masz!...- Andris trzasnął z bicza w kierunku psa".
Zamykam książkę i kręcąc głową wracam do swoich spraw. Po drodze tak sobie myślę: "To nieprawda, że reklama, recenzje, streszczenia informują o prawdziwej zawartości książki. Sama książka, nim jeszcze ktokolwiek ją otworzy, zdradza się w jakiś zagadkowy sposób, niemal niepojęty. Nie sądzę, abym nieopatrznie przeszedł mimo arcydzieła. Książki, których nie mamy ochoty przekartkować, nie pokutują bez winy. Wystarczy jedna linijka, abyś wiedział o książce wszystko, jak wystarczy jedno kłamliwe słowo, drobny, niegodny czyn, aby całkowicie zdradzić człowieka."
Żywa książka promieniuje, jak wszystko co żyje. Książki sztuczne, zrobione, jedynie są. I to już cała różnica? Myślę, że tak.


Źródło: Niebo i ziemia, Czytelnik, Warszawa 2011, s. 168

33 komentarze:

  1. Nie wywołuj wilka z lasu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech wywoła, ale temat zdaje się już przebrzmiały:P Natomiast Marai ma rację: jak mnie palce swędzą i rzucam wszystko, żeby coś poczytać, to z reguły się okazuje, że to był celny strzał. No faktycznie już z okładki promieniuje:)

      Usuń
    2. Mnie się podoba podejście "(...) czasem, gdy ruszy mnie sumienie, zerkam na nie." Polecam do stosowania tym, którzy zasypani przez dobroczyńców z wydawnictw nowościami, nie mają czasu na lekturę czegoś co dawno już chcieli, ale ...

      Usuń
    3. He, jakby o mnie. W lutym mnie sumienie ruszyło i czytałem recenzyjne, to w marcu czytam po uważaniu:)

      Usuń
    4. Temat faktycznie przebrzmiały. Zresztą sam fakt, że przyciągnął tak stare i dostojne żubry jak wy, o czymś świadczy:). Przeciętny bloger uzna, że Marai i tak pewnei w zyciu nie włączył komputera, więc czeo można się od niego dowiedzieć?)

      Usuń
    5. Zastanawiam się, czy się obrazić za żubra, czy nie:P

      Usuń
    6. Ja się nie obrażam. Żubr to co prawda piwko z niższej półki, ale reklamy ma fajne :P

      Usuń
    7. Nie napisałam "stare, wyliniałe i trzęsące się" więc możesz się nie obrażać:).

      Usuń
    8. Poza tym: żubr występuja w puszczy. wszystko się zgadza:).

      Usuń
    9. Żubr jest zacnym piwem, a może był, bo dawno nie piłem:P
      Iza: do wyliniałego żubra bym się nie poczuł, ale w tym dostojnym żubrze wietrzyłem jakiś podtekst:P

      Usuń
    10. Nieobyty czytelnik może z ww. fragmentu nie połapać się, że Marai żył przed erą cyfrową.;)

      Z tym promieniowaniem jest coś na rzeczy. Nawet stare, zakurzone i pokiereszowane egzemplarze tak mają.;) Ostatnio tak promieniowało do mnie "Rachatłukum" Wolkersa i nie zawiodłam się.

      Usuń
    11. Zwl- na ewentualne wątpliwości interpretacyjne najlepszy będzie żubr w płynie:).

      Aniu,
      pamiętam, na pierwszy rzut oka to "Rachatłukum" wyglądało kompletnie niezachęcająco!

      Usuń
    12. Bardzo nieatrakcyjnie. Ale w środku...;)

      Usuń
    13. Na wątpliwości żubr w płynie za słaby, żubrówka będzie akuracik:)

      Usuń
  2. "Wystarczy jedna linijka, abyś wiedział o książce wszystko"
    O, mogę pozazdrościć mu przenikliwości, że potrafi ocenić książkę po jednej linijce. Bo ja tak nie umiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koczowniczko - czasem jedno zdanie może zrazić, to fakt:). Zresztą to trochą jest tekst także o tym, żeby się nie zmuszać:).

      Usuń
    2. Bez przenikliwości też można. Otwiera człowiek Nepomucką, a tam pierwsze zdanie to: "„Cnotę straciłam o piątej rano”. I jak tu nie doczytać? :P

      Usuń
    3. Po jednym zdaniu - linijce ja nie potrafię ocenić książki. No, ale gdzie mnie tam do Marai. Czasami w książce, przez którą ciężko mi przebrnąć dopiero pod koniec lektury odnajduję to coś, co sprawia, że mówię sobie, a jednak warto było się troszkę pomęczyć. Ale rozumiem i zgadzam się, że są książki, które nie przyzywają, a wręcz odpychają od lektury i czasami zabieram się za takie wbrew sobie, a potem żałuję straconego czasu.

      Usuń
    4. Guciamal,
      po kilku zdaniach to może nie, ale po np. rozdziale, to dość często odsyłam książkę z powrotem na półkę:).

      Usuń
  3. Związku z egz. recenzyjnymi nie widzę (widziały gały, co brały :P), ale Marai ma talent to pięknego wypowiadania się o książkach i czytaniu. Dlatego regularnie czytam te pozycje, które zakodowałam sobie z tyłu głowy w szufladzie "przeczytaj". często ledwo kojarzę o czym są, ale wiem, że i tak muszę je znać. Widać, jakoś promieniują ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marai mógł działać w innym systemie niż polski "blogier". w "Niebie i ziemi" jest sporo na temat literatury: juz ostrzę sobie zęby:).

      Usuń
  4. Marai w ogóle trafnie wszystko oceniał. Podoba mi się jego sposób myślenia:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem od dawna pod wrażeniem, jego postawy życiowej:). Z jego książkami z nurtu "mądrościowego" nei miałąm na razie dużo do czynienia:).

      Usuń
  5. Marai krąży, krąży i kusi. Podczytuję. Mnie też jedno zdanie potrafi zniechęcić i książka ląduje w drugim rzędzie. Nawet nie mam wyrzutów sumienia, że może jest inaczej. Wierzę w odruch, instynkt.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już cokolwiek czytałaś?:). "Niebo i ziemia " chyba nieźle nadawałoby się do wyzwania "Książki o książkach". Ok 1/3 jest na ten temat:).

      Usuń
  6. Raz oceniłam książkę po jednym zdaniu ze środka do dziś pamiętam
    "Bączek,baczek niema nóżek ani rączek poco mam go kisić w dupie niech se lata po chałupie" najwyższa forma obrazy w gimnazjum to była dla mnie coś takiego w książce wygranej w konkursie biologicznym i stoi na półce jak bomba biologiczna by nigdy jej nie ruszyć .

    OdpowiedzUsuń
  7. atraM: rzeczywiście, cytat kompletnie niezachęcającyPPPPP

    OdpowiedzUsuń
  8. "Księga ziół" i "Dziennik".
    Nie wiedziałam, że "Niebo i ziemia" to rzecz o książkach. Jeśli tak, to rozglądam się natychmiast.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkowcu: jedna z trzech części nazywa się "Ars poetica", na razie wpadło mi w oko sporo uwag o pisaniu:).

      Usuń
  9. W "Księdze ziół" też jest kilka błyskotliwych spostrzeżeń o czytaniu i literaturze.
    Ocena książki po jednym zdaniu kojarzy mi się z zaszufladkowaniem człowieka już po kilku sekundach znajomości. Można sporo na tym stracić, bo pierwsze wrażenia bywają mylące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lirael,
      podobno ludzi tak właśnie oceniamy. A potem miesiące harówy, żeby zmienić to wrażenie:).

      Usuń
  10. Lirael, Izuś, rozum mówi "nie" przy takich próbach klasyfikacji, ale intuicja to wielka rzecz. Bez żalu odkładam książki po kilkustronicowej weryfikacji (np. kartkowanie w księgarni), a powroty kiedyś tam potwierdzają, że się nie myliłam.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilkustronicowa weryfikacja to trochę co innego:). Sama tak robię:).
      Jak się okazuje sa jednak zwolenniczki ortodoksyjnego podejścia jednozdaniowego: http://buksy.wordpress.com/2012/03/11/chodzi-czlowiek-w-kolo-ksiazki/#comment-2172

      Usuń