Moja czteroletnia córka wymyśliła jakiś czas temu określenie "bajka wszyściocha", nie wymagające chyba większych tłumaczeń. "Saga rodu Forsyte'ów" to taka właśnie bajka wszyściocha dla nieco starszych obywateli.
Czego tu nie ma...
Po pierwsze - sceneria: późnowiktoriańska Wielka Brytania, wielkie imperium, nad którym jednak powoli zaczyna zachodzić słońce. Przy czym Galsworthy nie ogranicza się do opisu kiecek czy konnych powozów (choć i tych nie brakuje), próbuje także uchwycić istotę zasad, którymi kierowała się klasa średnio - wyższa. Forsyte'owie, typowi przedstawiciele swojej warstwy, bez żenady przedkładają "mieć" nad "być", jednak nie sposób ich potępiać. Ostatecznie to ich energia i optymizm zbudowały potęgę imperium królowej Wiktorii.
Po drugie - fabuła: powikłane losy licznej rodziny (nie należy się dziwić, że książka została sfilmowana), ludzkie dramaty No i dwie naczelne namiętności: miłość i nienawiść.
Po trzecie: warsztat autora. Książka ma wszystkie zalety XIX- wiecznej klasyki: celne charakterystyki postaci, staranną konstrukcję. Natomiast ujęcie tematu i problematyka są jakby bardziej współczesne. No i Galsworthy nie faszeruje swojej książki jakimiś przebrzmiałymi teoriami, stawiając na bardziej uniwersalne ludzkie dylematy. Dzięki temu książka wciąga tak, że "czyta się" niemal bez udziału świadomości czytelnika.
No cóż, jeśli kiedyś traficie w bibliotece na tak uroczy widok jak na załączonym obrazku, zalecam przetestowanie tomu nr 1.
Sama wciągnęłam "Sagę" (tomy 1-3) jedną dziurką od nosa. Niestety - z drugą cześcią "Nowoczesną komedią" (tomy 4-7) już tak dobrze mi nie poszło. No cóż, spróbuję za jakiś czas, żeby nie przedawkować:).
Czego tu nie ma...
Po pierwsze - sceneria: późnowiktoriańska Wielka Brytania, wielkie imperium, nad którym jednak powoli zaczyna zachodzić słońce. Przy czym Galsworthy nie ogranicza się do opisu kiecek czy konnych powozów (choć i tych nie brakuje), próbuje także uchwycić istotę zasad, którymi kierowała się klasa średnio - wyższa. Forsyte'owie, typowi przedstawiciele swojej warstwy, bez żenady przedkładają "mieć" nad "być", jednak nie sposób ich potępiać. Ostatecznie to ich energia i optymizm zbudowały potęgę imperium królowej Wiktorii.
Po drugie - fabuła: powikłane losy licznej rodziny (nie należy się dziwić, że książka została sfilmowana), ludzkie dramaty No i dwie naczelne namiętności: miłość i nienawiść.
Po trzecie: warsztat autora. Książka ma wszystkie zalety XIX- wiecznej klasyki: celne charakterystyki postaci, staranną konstrukcję. Natomiast ujęcie tematu i problematyka są jakby bardziej współczesne. No i Galsworthy nie faszeruje swojej książki jakimiś przebrzmiałymi teoriami, stawiając na bardziej uniwersalne ludzkie dylematy. Dzięki temu książka wciąga tak, że "czyta się" niemal bez udziału świadomości czytelnika.
No cóż, jeśli kiedyś traficie w bibliotece na tak uroczy widok jak na załączonym obrazku, zalecam przetestowanie tomu nr 1.
Sama wciągnęłam "Sagę" (tomy 1-3) jedną dziurką od nosa. Niestety - z drugą cześcią "Nowoczesną komedią" (tomy 4-7) już tak dobrze mi nie poszło. No cóż, spróbuję za jakiś czas, żeby nie przedawkować:).
źródło zdjęcia
Bardzo podobał mi się serial (znam tę nowszą wersję), z radością nabyłam okazyjnie "Sagę..." i utknęłam w 1 tomie, nie żeby mi się nie podobało ( bo i owszem, bardzo), tylko wtedy jakoś było mi nie po drodze czytać, a potem tak jakoś się złożyło, że zarzuciłam tę lekturę na rzecz innych. Tkwię jednak w przekonaniu, że skończę kiedyś.
OdpowiedzUsuńJa też mam półki pełne napoczętych lektur. Teraz mnie trochę motywuje, że jeśli skończę, zawsze mogę umieścić notkę na blogu:).
UsuńSugeruję czytanie po kawałku, te 10 tomów, jak tak się na nie patrzy, może przytłoczyć.
nie dziwię się, że Pani tyle w blogosferze nie było przy tak imponującej ilości tomów :)
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
Tylko 3, pani Olu. A przestój na blogu to raczej zwykłe lenistwo:).
UsuńPodziwiam Twoją szybkość czytania. A w przewidywaniu gatunków jesteś mistrzem :) dzięki za link
OdpowiedzUsuńZaraz wkleję linka do Trójki, bo zapomniałam:.
UsuńA mnie juz pierwszy tom tak znudzil, ze porzucilam chyba niemal pod koniec.
OdpowiedzUsuńA wydawaloby sie, ze ma wszystko, co lubie.
Czas-odnaleziony: chemia między książka a czytelnikiem to niezbadana sprawa. Mi np. nie spodobałą się specjalnie powszechnie chwalona "Klaudyna"...
UsuńO, "Klaudyna" rowniez mi sie nie podobala... i tez bylam zdziwiona zachwytami ;-)).
UsuńAle bardzo podobala mi sie np. saga o rodzine Whiteoakow... a Tobie? :-)
UsuńPamiętam stareńki czarno-biały jeszcze serial o Forsythach.Oglądałam go z zachwytem.
OdpowiedzUsuńA książki (wszystkie tomy) stoją grzecznie na półce i czekają na swoją kolej. Kiedyś się za nie zabiorę. Może w te wakacje...
Pozdrawiam.
Też pamiętam ten serial, aczkolwiek jak przez mgłę:). Pozdrowienia;).
UsuńMiałem to samo co Ty, pierwszą część wchłonąłem - na drugiej odpadłem, i po myśleć, że będę musiał zabrać się do niej jeszcze raz od początku :-)
OdpowiedzUsuńMarlow, to ryzykowne, co będzie, jeśli jeszcze raz odpadniesz na tomie czwartym? Może lepiej zaatakowac go ze świeżymi siłami:). Pozdrowienia:).
UsuńPrzeczytałam wszystkie tomy, ale zgadzam się, że "Nowoczesna komedia" jest słabsza. Tę lekturę trzeba smakować, bo ma swój urok i styl. I gdy się zastanowić głębiej to ma pewne drugie dno, gdyż postacie uważane przez czytelnika za pozytywne okazują w miarę czytania kolejnych tomów pewne niepokojące cechy, a postać od początku negatywna jest w zasadzie tragiczna i przechodzi odwrotną ewolucję - pod koniec już go nawet polubiłam (mowa o Soames'ie :)))
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie, kto zaczyna wykazywac te niepokojące cechy, zwłaszcza, że mowa jest pewnie o części drugiej. Poczciwy Michael?
UsuńChyba przyspieszę lekturę o kilka miesięcy:.
Chodzi mi oczywiście o Irenę :) Zresztą konstrukcja tej postaci jest dość ciekawa. Czytelnik poznaje ją i jej zachowania poprzez opis innych bohaterów. O ile się nie mylę, nie ma w "Sadze..." narracji z jej punktu widzenia.
UsuńNie ma, Galsworthy zrobił to z premedytacją. Każdy widzi ją inaczej, każdy może się mylić...
UsuńMam od dawna całą sagę,kupiona w antykwariacie,w półciennej oprawie i ze smakowicie pożółkłymi kartkami.Pełna przyjemność czytania:)
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam- mój egzemplarz był tak zetlały (nie zniszczony mechanicznie), że okładka pękała mi w rękach. Ale taka płócienna powinna wytrzymac wszystko:).
UsuńPozdrowienia;).
Tak właśnie zszywaną, zetlałą mam Marię i Magdalenę Samozwaniec, ze ślicznymi rysunkami.Czasem zaglądam do niej żeby tylko rysunki poogląć i ponapawać się zapachem starej ksiązki:)
UsuńJa mam tę z "Globa" z lat 80-tych, niestety wydrukowana na kryzysowym papierze i się sypie:(.
UsuńJa bym swoją dała do oprawy, nawt powinnam, ale jakoś mi szkoda..mam wrażenie że straci swój urok:( A Ty swoją oddasz czy też Ci żal?
UsuńNie myślałam o tym. Nie wiem, czy książka by przeżyła tę operację:).
UsuńRaczej kiedyś zainwestuję w nowe wydanie.
Sprawdziłam moje wydanie, jest z 1956 i chiałam się pochwalić:)
UsuńTo pewnie 1. lub jedno z pierwszych wydań:)
UsuńWujcio Google mówi że pierwsze. Nie wiedziałam że tak skarb jest w moich rękach:)
UsuńPewnie dopiero po odwilży pozwolili jej wydać. A pisac zaczęła kilka lat po wojnie, już po otrząśnieciu się po śmierci Marii.
UsuńKiedy, gdy byłam młodsza, podobało mi się jak pisze, ale teraz to już tylko Marię i Magdalenę mogę czytać. Gusta się zmieniają z czasem.
UsuńZawsze chciałam to przeczytać, choć ilość tomów jest trochę odstraszająca, tak na raz zwłaszcza.
OdpowiedzUsuńPodstępnie zasugeruję, że może Ci się nie spodoba i poprzestaniesz na jednym tomie;)?
UsuńNa raz to chyba nie ma szans, no chyba, żeby człowieka w gipsie unieruchomili...
Dziesięć tomów- myślę, że bym nie dała rady, ale jestem pełna podziwu dla wszystkich nie poddających się i dla próbujących. Serial także kojarzę jak przez mgłę.
OdpowiedzUsuńGosiu,
Usuńja też nie dałam rady wszystkim, ale i cieszę się, że udało mi się przeczytać pierwszą część. Gdy zaczynałąm, bałąm się, że to zajmie lata:).
W ogóle nie kojarzę filmu, jakaś zacofana chyba jestem, trudno. A książkę wrzucam do schowka, mam przeczucie, że mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńAgnes,
Usuńwydaje mi się, że stary serial był hitem pod koniec lat 80-tych. Równolegle z "Sagą rodu Palliserów" na podstawie Trollope'a. Moja mama byłą fanką, stąd kojarzę:).
Mam już książkę! :)
UsuńAgnes,
Usuńczyżby po spotkaniu b-netkowym:)?
Pamiętam, że w zamierzchłych czasach, kiedy jako nastolatka wciągałam wszystko, co miało literki, bardzo mi się to podobało. Nie wiem, ile tomów wtedy przeczytałam, ale podejrzewam, że nie więcej niż trzy. Czułam wielki niedosyt;-)
OdpowiedzUsuńDziś zmieniły mi się priorytety, zmieniły czytelnicze gusta, ale jakoś patrzę na tę sagę z wielkim sentymentem:-)
Czuję w kościach, że wrócisz do niej na emeryturze:).
UsuńPozdrowienia:).
Witaj, dopiero zobaczyłam Twój komentarz odnośnie etykiet w wyzwaniu Bracie, siostro... rodzino. Zajmę się tym po egzaminach ;)
OdpowiedzUsuńPostanowiłam przetestować, tom 1 mam :-)
OdpowiedzUsuńCzekam na wyniki testu:).
UsuńZaczęłam bodajże pod koniec zeszłego roku, ale jakoś widocznie książka nie trafiła na swój czas. Może kiedyś?
OdpowiedzUsuńOdradzam serial. Mimo wszystko.
Agato Adelajdo,
Usuńa to dlaczego? Oczywiście pytam a propos serialu:).
Właśnie przypomniałaś mi, że miałam zamiar zacząć to czytać ;) Dziękuję ;D Zapowiada się ciekawie
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga - jest nowy, dlatego będę wdzięczna za komenarze i wskazówki ;)
http://papierowa-laka.blogspot.com/
Łaciata, dzięki za zaproszenie:).
UsuńPrzynadziei- postaram się pomóc po przełamaniu blogowej antyfazy, dzięki za info:).
OdpowiedzUsuń