czwartek, 9 stycznia 2014

Hrabina Cosel - J.I.Kraszewski

"Jestem w Dreźnie, skaczę i tańcuję, a zmęczony jestem daleko więcej, niż gdybym co dzień po dwa jelenie uszczuł. Wracam do domu znużony przebytymi tu przyjemnościami. Z pewnością żyje się tu nie po chrześcijańsku, ale Bóg mi świadkiem, żem w tym żadnej przyjemności nie czuł i wracam tak czysty, jak przybyłem." [1]
Ten fragment listu Fryderyka Wilhelma Hohenzollerna jest mimowolnym komentarzem nie tylko do panowania elektora saskiego Fryderyka Augusta Wettina (w Polsce znanego jako August Mocny), ale przy okazji do jego związku z hrabiną Cosel.
Mocny był postacią nietuzinkową. Na poletku saskim wcale nie był tak słabym politykiem, jak na polskim, jednak dziedziną, gdzie spełniał się w stu procentach były imprezy i romanse. Wzruszycie ramionami, że nic w tym dziwnego, że takie zainteresowania może mieć nawet przeciętnie inteligentny szympans? Niby tak, ale Wettin zawiesił poprzeczkę w obydwu dziedzinach na niebotycznym poziomie. Przytoczone przez JIK-a pomysły zabaw dla wysoko urodzonych są chyba niedoścignionym wzorem dla współczesnych event-plannerów. Nie tylko ze względu na koszty, ale i na brak fantazji. Jeśli zaś chodzi o drugie pole jego działalności, nazwijmy je romansowym, również nie brakowało mu rozmachu - liczbę potomków elektora szacuje się na...345.
Jakie było w tym wszystkim miejsce Cosel - metresy Wettina i matki jego (wygląda na to, że zaledwie) trójki dzieci?
Mniej więcej takie, jak opisuje to Fryderyk pruski - w dzień robota przy skokach, tańcach i szczuciu jeleni, dodatkowo ekwiwalent kilku jeleni nocą. Próba zaś ustawienia związku i jego zakończenia na swoich warunkach, skończyła się dla hrabiny zamknięciem w wieży. Co może nie było takie złe, po ośmiu latach niszczącego trybu życia siły regeneruje się pewnie znacznie dłużej.
Narzekałam ostatnio na JIK-a, że kiepski z niego psycholog, teraz muszę nieco skorygowac tę opinię. Gdy bierze na warsztat osobe z krwi i kości, a nie wyimaginowaną kresową dziewicę, idzie mu znacznie lepiej. Czytelnik śledzi losy Cosel, zwłaszcza te po rozstaniu i ciągle zadaje sobie pytanie: dlaczego tak pokierowała swoim losem? Dlaczego nie chciała, jak inne metresy króla, spaść na cztery łapy? Hrabina jest enigmatyczna i ciągle się nam wynika, a zafascynowany nią JIK chyba sam nie jest do końca zgłębić jej tajemnicy.
Wygląda na to, że po "Bruehlu" to kolejna udana pozycja z cyklu saskiego.





(1) Hrabina Cosel, t.2, s. 194, Warszawa 1950

6 komentarzy:

  1. Warto by było wrócić do tych dwu książek przynajmniej.
    Mój czas dla Kraszewskiego minął ponad 40 lat temu. Jak ja kochałam go czytać.
    Może warto by jeszcze i film powtórzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje zaczytanie - rzeczywiście, jeśli wracać, to do tych dwóch.
      Bruehl to wiecznie żywy Machavelli, a Cosel to też fura współczesnych etmatów: handel kobietami, celebrytyzm, motyw państwo a jednostka...

      Usuń
  2. Jedna z kultowych książek w moim domu rodzinnym:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie tylko Bruehl był, ale raczej się kurzył. Kultowy zaś był Potop:).

      Usuń
  3. Czy możesz zdradzić, jakie to wydawnictwo (mam na myśli okładkę na zdjęciu)? Jestem zafiksowana na JIKu zgrzebnym i płóciennym, albo takim ascetycznym, a tu proszę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lirael,
      Derewiecki. To, co do nas pisało zresztą.

      Usuń