Historia dorastania pewnego 17-latka z Lwowa (przed
pierwszą wojną światową). Motyw przewodni to utrata wiary -
średnio fascynujące są jednak te nastoletnie kryzysy, choć
miewają skutki na całe życie.
Mam wrażenie, że
od tego czasu nauka religii w szkołach poszła mocno do przodu i
rozprawiła się z większością kwestii, na których poległa wiara
Teofila Grodzickiego. Pamiętam np, ze jeszcze w podstawówce
wałkowaliśmy temat, dlaczego teoria Darwina nie jest sprzeczna z wiarą w Boga.
Kolejne deja vu to “książki zbójeckie”, nadal są, choć
co sezon jest modne co innego. Ja w wieku bohatera natknęłam się
na Kosidowskiego, teraz na czasie jest Dawkins i jego liczne mutacje
(w tym takie adresowane do nastolatków). Nie trzeba się już
specjalnie wysilać, żeby zostać ateistą w weekend. Sto lat temu
nie było to jednak takie proste, zwłaszcza dla gimnazjalisty.
Wówczas, co budzi w tej chwili nawet pewien szacunek, trzeba się
było trochę napracować nad zbudowaniem nowego światopoglądu. O dziwo większy nacisk
niż od rodziny szedł ze strony szkoły. Trzeba było przewalić
sporą ilość zakurzonych tomów autorstwa różnych racjonalistów,
żeby dać skuteczny odpór zaprawionemu w słownych potyczkach
księdzu katechecie. Zastanawiam się, czy Parandowski jednak to nie
przesadził. Siedemnastolatek, który na rok niemal odcina się od
świata, żeby zbudować swoją nową wiarę/niewiarę? Bo tak należy
ten nowy światopogląd traktować, pod koniec następuje nawet dość
szczegółowe jej wyznanie (ze stwierdzeniem, że wierzy w atomy, no cóż). I chodzi tu o zwykłego siedemnastolatka,
nie żadnego ekscentryka - średnio pilnego ucznia, interesującego
się dziewczynami. Coś mi się tu nie składa
Całość ratuje tło -
czyli Lwów. Z przyjemnością teleportowałam sie znów do tego
cudownego miasta w latach jego świetności. W realu pewnie nieprędko
je znów odwiedzę, tu mogłam się rozkoszować lwowskimi spacerami
do woli. Nawet, jeśli towarzyszył mi w nich irytujący Teofil
Grodzicki.
Źródło zdjęcia:lubimyczytać.pl
Trochę inaczej wygląda "Niebo w płomieniach" gdy czyta się je z perspektywy nastolatka a nie osoby dorosłej, pamiętam jak wówczas byłem pod jego wrażeniem. Po latach to oczywiście już nie to ale widać, że okres "burzy i naporu" choć oczywiście w różnych przejawach jest stałym elementem dorastania :-)
OdpowiedzUsuńMarlow- właśnei tak, ekscytowała mnie to mniej więcej tak, jak perypetie z życia singli albo wyznania złych matek niemowlaków. I masz racje, kryzysy są naturalne dla młodych tak samo, jak pierwsze miłości, ale chyba jednak są mniej sexy.
UsuńCiekawe, czy ktoś z targetu to teraz czyta, bo coś mi się wydaje, że na to za bardzo trąci papierem.
Żarty się Ciebie trzymają :-) grupa targetowa czyta 50 twarzy Greya, czy co tam teraz jest na liście bestsellerów i mogłaby mieć kłopoty z rozpoznaniem nazwiska Parandowski :-)
UsuńGrupa targetowa to ci z ąę liceów. Ci jak najbardziej moga czytać coś w temacie, nie inaczej niż my x lat temu.
Usuńno tak. Lwów wydaje się być tu jedyną rekompensatą za trudy brnięcia przez takie dylematy...
OdpowiedzUsuńBardziej liczyłam na klimaty lwowsko-szkolne, ale dylematy egzystencjalne jednak zdominowały całość:(.
UsuńNie pamiętam czy czytałam w liceum, ale tytuł i autor są mi oczywiście znane, niemniej nawet jeżeli to nie sądzę, by mnie akurat dylematy wiary, nie wiary bohatera obeszły...chyba to jednak była literatura bardziej dla facetów....
OdpowiedzUsuńczy ja wiem, czy dla facetow? Po prostu Ci temat pewnei nei podszedl i tyle:).
Usuńmoże i racja....
Usuńksięgarnia religijna
OdpowiedzUsuń