wtorek, 14 grudnia 2010

"Dziennik pisany nocą 1984-1988" Gustaw Herling-Grudziński


Jakie są wasze pierwsze skojarzenia, jeśli chodzi o Gustawa Herlinga Grudzińskiego? "Inny świat"? Paryska "Kultura" z którą współpracę zakończył u kresu jej istnienia na tle różnic politycznych? Człowiek niezłomny, pryncypialny i niezależny, ostatecznie o czymś świadczy, że przez wiele lat grał w jednej drużynie ze Zbigniewem Herbertem?
Ciąg skojarzeń prowadził mnie w stronę konstatacji, że Herling- Grudziński był człowiekiem o wrażliwości konserwatywnej, gdy tymczasem niespodzianka- był wieloletnim członkiem emigracyjnego PPS (być może zresztą jedno drugiego nie wyklucza, być może to wynalazek ostatnich czasów, że poglądy muszą być poupychane w ciasnych szufladkach opatrzonych etykietami i wszystko musi się w nich mieścić).
Miałam również wrażenie w trakcie lektury Dziennika, że pisarz jest raczej agnostykiem, tymczasem sprawa nie jest taka prosta, skoro urodził się w zasymilowanej rodzinie żydowskiej, ciągle wyznającej jednak judaizm (w tamtych czasach najwyraźniej nie był to standard). Bardzo jestem ciekawa jak w ciągu swojego życia zagospodarował to dziedzictwo, być może kiedyś znajdę na ten temat informacje.

Co na pewno mogę powiedzieć o autorze dziennika, który informacje o sobie dawkuje skąpo, przynajmniej te o charakterze osobistym- był uosobieniem zdrowego rozsądku, prezentował własne, odrębne zdanie na każdy temat i nie dawał sobie zamydlić oczu.
I dlatego lektura "Dziennika..." byłą dla mnie taką przyjemnością.
Dziennik nie ma charakteru osobistego, takich informacji trzeba szukać ze świecą a następnie powiększać przez lupę:). Większość wpisów to mini eseje- zazwyczaj sprowokowane lekturami bądź bieżącymi wydarzeniami. Herling lubi wyciągnąć jakiś cytat, rozebrać go na czynniki pierwsze, a następnie wypunktować cytowanemu nieścisłości bądź brak logiki.
Tematyka? Najwięcej miejsca zajmują rozważania o charakterze społecznym/socjolologicznym z odchyleniem w stronę politologii (raczej rzadko bieżącej polityki, wydarzenia są czesto komentowane z kilkuletnim dystansem)
, szczególnie o wszelkiej maści systemach totalitarnych, nie tylko o sowieckim, którego doświadczył na własnej skórze, dość często autor przywołuje też włoski faszyzm. wyjątkowo często Herling odwołuje się do historii, szuka dla wydarzeń ich starszych odpowiedników. Szuka analogii. Po zabójstwie księdza Popiełuszki przywołuje zabó jstwo Mateottiego (lata 20-te /Włochy). Dla antysemickich aberracji systemu komunistycznego szuka precedensów w czasach średniowiecza i renesansu. Zmagania Solidarności i komunistów przed wprowadzeniem stanu wojennego przypominają mi sytuację w Czechosłowacji '68, itd.
Autor sam w końcu przyznaje, że "historia spuszczona z łańcucha" jest jego obsesją, z którą powinien nieco przystopować. Niesłusznie. Może była ona męcząca dla niego samego, ale dzięki temu czytelnik ma sporo materiału, do snucia analogii do czasów dzisiejszych. Tylko ostrzegam, ta zabawa wciąga:).
Szczególne miejsce w Dzienniku zajmuje Rosja (uczestnicy WYZWANIA ROSYJSKIEGO spokojnie mogą sięgnąć po Herlinga i zmontowac z jego wpisów całkiem zgrabną syntezę- i to bez czytania całości). Jak zawsze- często prezentuje inne zdanie niż cytowani przez niego politycy, politolodzy i sowietolodzy. Szczególnie mocno protestuje przeciwko traktowanie Rosjan jako stada zsowietyzowanych baranów (a często tak właśnie byli postrzegani nawet przez liberalnych naukowców).
Dość często zdarza sie autorowi polemizować z polskimi politykami aktywnymi w tamtych czasach (zaliczam do nich również opozycjonistów). Warto poczytać, gdy znamy ich już o 25 lat dłużej i niestety o 25 lat lepiej. Warto poczytać (i czasem pozazdrościć autorowi przenikliwości). Moim absolutnym faworytem w tej kategorii są zaskakujące rozważania gen. Jaruzelskiego o własnym potencjalnym pogrzebie (pisane z pozycji dyktatora). Zaciekawionych odsyłam do źródeł:).
Tematyka politologiczna i historyczna o dziwo odesłała na dalszy plan rozważania na temat literatury pięknej, ale i tych tu nie brakuje. I to nie tylko na temat klasyki i poważniejszych autorów (Orwell, Stendhal, Kafka, Dostojewski , Calvino). Znalazłam też wzmiankę o Kenie Follecie a także o kinie gangsterskim (w którym, jak się okazuje, też można znaleźć głębsze treści).
Wszystko, co powyżej napisałam nie wyczerpuje treści książki. Sporo jest notek wspomnieniowych, krajoznawczych, wojennych, dotyczących twórczości własnej bądź też poświęconych przyjaciołom.
Autor jest zresztą zmuszony (z racji wieku coraz częściej), towarzyszyć im w ostatniej drodze.
Książka przeznaczona raczej do niespiesznej lektury, nie ma tam wodolejstwa, więc potrzeba czasu, aby przyswoić prezentowane treści.
Chętnie sięgnę po inne części "Dziennika". A przede wszystkim żałuję, że podobnej klasy klasy komentator rzeczywistości nie jest aktywny w dzisiejszych czasach:(.

4 komentarze:

  1. Czuję się bardzo zachęcona! Moje pierwsze skojarzenie z nim to, oczywiście, Inny świat - doskonała książka. Okazuje się, że warto poznać go także z innej strony.

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie cieszę się, że udało mi się kogoś zachęcić:). Gdzieś mi mignęło, że ulubione tematy Herlinga nie są Ci obce, więc moze "Dziennik" Ci się spodoba:).

    OdpowiedzUsuń
  3. To jeden z moich literackich mistrzów (zresztą, nie tylko literackich). "Dziennik..." to wspaniała, wielopoziomowa lektura, jednak dla mnie Herling kunszt swój najpełniej ujawnia w opowiadaniach - arcydziełach. Czytam go od lat, po wielokroć i wciąż nie mogę się pogodzić z faktem, że niczego już nie napisze...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jabłuszko,
    Ja też robię teraz drugie podejście po latach, i chyba zupełnie co innego tym razem wyniosłam z lektury, pewnie też czego innego szukałam.
    No właśnie, starsze pokolenie mistrzów wymarło, a kolejne pokolenia, hmmm....no cóż, nawet jeśli się znajdzie ktoś równie inteligentny, to juz nie ten ciężar gatunkowy:(.

    Opowiadania też u mnie czekają na odświeżenie:).

    OdpowiedzUsuń