wtorek, 26 marca 2013

Hurtownia książek - ekstremalna mieszanka ze staroświeckim wsadem

Krótko, krótko, coraz krócej. Czas na kolejną hurtownię:).

Tajemnica rodu Hegarthych - Anne Enright

Dotychczas jakoś mocno nie zastanawiałam się, jaki jest mój obraz Irlandii i co sądzę o tym kraju, zwłaszcza, że jest rozdzielony na wrażenia książkowo-medialne i te pochodzące od znajomych i rodziny, którzy zdecydowali się tam osiedlić. Wydaje mi się jednak, że Irlandczycy powinni zainwestować w lepszy dział krajowego PR, albo uważać, jakie produkty literackie plasują na rynku międzynarodowym. Po lekturze książki pani Enright (a także migawkach gazetowo-internetowych róznej treści, które wpadają mi przypadkiem w oko) zaczęłam bowiem mieć wrażenie, że irlandzką specjalnością jest molestowanie, zwłaszcza nieletnich. Jeszcze jedno takie dzieło i zacznę się martwić o moich krewnych i powinowatych, zwłaszcza tych, którzy zdążyli się w czasie pobytu na Zielonej Wyspie rozmnożyć.

 Ruski Ekstrem - Boris Reitschuster

"Ruski ekstrem - takim mianem określają Rosjanie wszystkie przygody, przeszkody, potworności i absurdy, jakie oferuje im codzienność. (...) Rosjanie nienawidzą ruskiego ekstremu. Ale także go kochają. Ruski ekstrem to dla nich sportowe wyzwanie, tak jak dla niektórych Niemców znalezienie korzystnej oferty all inclusive na Majorkę."[1]
Książka jest katalogiem dziwnych sytuacji, które oferuje rosyjska codzienność, widzianych oczyma Niemca. (który stara się bardzo tę swoją odrębność kulturową podkreślać) Wszechobecne łapówkarstwo, brakoróbstwo, mafiopochodne twory wykwitające na styku sektora publicznego z prywatnym, a wszystko to podane w tonacji mocno komediowej. Śmieszy i to nawet bardzo, dopóki człowiek sobie nie uświamia, że polska rzeczywistość od ruskiego ekstremu różni sie niewiele, i do tego ta różnica z każdą chwilą się zaciera.
Jeśli Boris R. mówi prawdę, pisząc, że Rosjanei podchodzą do swojego ekstremu na luzie, to zaiste, muszą być twardzielami najwyższej próby.

Biały tygrys - Aravind Adiga

I znowu korupcja, bieda, brud, smród i ubóstwo - na wesoło. I znowu niepokojące skojarzenia z Polską rzeczywistością (nie tylko u mnie, u Bazyla też. Mam tylko nadzieję, że polska rzeczywistośc do indyjskiej jeszcze przez chwilę się nie zbliży i wizja szpitala, gdzie pacjenci przez długie dni oczekują na pojawienie się jakiegokolwiek lekarza, jednak się nie zrealizuje. Chociaż kto wie, kto wie, z naszą wciąż rosnącą dziurą w budżecie? Jeśli ktoś ma ochotę może sobie już dziś zacząć oswajać tę sytuację literacko.


Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił - J.I.Kraszewski

W najciemniejszym zakątku hurtowni upchnę tu sobie skromnego JIK-a. Pozwoli mi to, przynajmniej wizualnie, uniknąć wrażenia blogowej monokultury.
Tytuł wydaje się nieco niezgrabny, ale to wynik pochodzenia książki. "Jak się pan Paweł żenił" było drukowane w odcinkach w prasie, zdobyło olbrzymią popularność, która zaowocowała dopisaniem przez JIK-a sequelu ("Jak się pan Paweł ożenił"), ale i to nie wystarczyło napalonym czytelnikom - do książki dołączony jest jeszcze epilog - list pisarza do czytelników, w którym domyka on perypetie postaci drugoplanowych.
A traktuje to dziełko o losach wiecznego singla, który pewnego dnia stwierdza, że nie chce być sam i nie wystarcza mu jednak w życiu cyzelowanie do perfekcji systemu rowów melioracyjnych na swojej wołyńskiej posiadłości.
Najtrudniejsze okazuje się jednak pokonanie ograniczeń tkwiących w jego własnej głowie...
Książka ma duży potencjał komiczny, wyraźnie jednak większy w części pierwszej, w drugiej pan Paweł trafia na kobietę niemal idealną i śmieszne są juz tylko jego perypetie odzieżowe.
Całkiem zabawna książka dla singli aktualnych i tych byłych też:).



[1] Ruski Ekstrem, B. Reitschuster, Warszawa 2010, s. 10

48 komentarzy:

  1. Ten staroświecki wsad najbardziej apetyczny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak najlepsze na deser ;-)

      Usuń
    2. No dajcie spokój- dwa Bookery do wyboru a Wy wybieracie JIK-a?

      Usuń
    3. Booker to takie ichnie Nike? To wolę JIKa :P

      Usuń
    4. Nie wiem. Wydaje się, że w sumie nagradzają raczej bardziej czytable książki niż NIKE, ale słabo znam te najnowsze.

      Usuń
    5. Możliwe, że Booker bardziej czytable, ale i tak mnie nie ciągnie. JIK forever :D

      Usuń
    6. Na absmak nic nie poradzisz.
      Forever, serduszka, i jednorożcePPP>

      Usuń
  2. Mam podobne skojarzenia nt. lit. irlandzkiej. Pierwsze słowo, które mi się z nią kojarzy to ponurość, kolor - zgniłozielony. Plus wilgoć i przenikający chłód.;( Mimo to od czasu do czasu lubię się zanurzyć w ten mało przyjemny świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie Irlandia to jak dotąd był Frank McCourt i Roddy Doyle, czyli może przez łzy, ale jednak śmiech.
      A z trochę niższej półki - Denise Mina.

      Usuń
    2. Mnie tam się Irlandia kojarzy z "Ulicą marzycieli" i to jest fajne skojarzenie :)

      Usuń
    3. Bazyl- obadamy. Mam gdzies w zasobach "Zaułek łgarza".

      Usuń
    4. Z tym, że "Zaułek łgarza" to krok w kierunku ponurości, o której pisze Ania :)

      Usuń
    5. Ok, ale jednak to będzie ponurość z jajem. Chyba, że się mylę, doczytam, to sie wypowiem:).

      I nei wiedziałam, że to autobiograficzne częściowo!

      Usuń
    6. McCourta profilaktycznie sobie odpuściłam.;) Był za to McCabe, Banville, McGahern, O'Brien i szczątkowo Doyle. Na szczęście mimo mroku i wilgoci to zawsze była dobra literatura.;)

      A propos tego, co napisaliście wyżej: faktycznie Booker często nie umywa się do naszej Nike.;(

      Usuń
    7. Kompletnie się z Wami nie zgadzam :-). Owszem, Irlandia ma swoje demony, ale mimo wszystko ta literatura kojarzy mi się z optymizmem, soczystą zielenią i często prześmiewczym potraktowaniem trudnych tematów. Przeczytałam całego Doyle'a, jaki wyszedł po polsku, i wysoko go cenię. McCourta podobnie (został mi "Nauczyciel" do przeczytania), chociaż jego akurat zalicza się do lit. amerykańskiej - i widzę, że sama to zrobiłam u siebie (jak mogłam?!). O'Brien jest trudny, za przeczytanie "Trzeciego policjanta" powinno się przyznawać medale. Miło wspominam też "Bar McCarthy'ego".

      Usuń
    8. Czytanki anki - podziwiam. Ja te nazwiska tylko słyszałam, a i to nie wszystkie. Tyle, że kiedyś przymierzałam się do 3. policjanta.

      Eireann - no niby Mc Court to Amerykanin, ale o czym by pisał, gdyby ni e był z pochodzenia Irlandczykiem? O balach maturalnych z piekła rodem?


      Usuń
    9. @ Eireann

      Zazdroszczę Ci optymistycznych skojarzeń.;) Ale przypomniawszy sobie o "Matyldzie", "Charliem i fabryce czekolady" itp., mój odbiór lit. irlandzkiej lekko się zmienił.;)

      @Iza

      To są lektury z czasów zamierzchłych, kiedy British Council urzędowało jeszcze w Alejach. Brałam, co było dostępne.;)

      Usuń
    10. Izo, no właśnie dla mnie McCourt to Irish z krwi i kości, i jego książki są tą irlandzkością przesiąknięte. Na przyszłość będę ignorować ustalenia bibliotekarzy (no i co z tego, że żył w Ameryce? Irish i koniec ;-)).
      Aniu, a ja Ci będę wiercić dziurę w brzuchu, żebyś przeczytała "I rzeczywiście" McCourta :-)

      Usuń
    11. A właściwie dlaczego pominęłam Alice Taylor? Świetnie opisana prowincja, Irlandia, której już nie ma. Jej książki mogą kojarzyć się tylko dobrze ;-)

      Usuń
    12. Jak na Emerald Island" przystało, Irlandia kojarzy mi się z kolorem szmaragdowym. :)

      Usuń
    13. Aniu,
      jestem raczej malo przytomna, myślałam, że na Gocławiu jest tylko filia! Zmyliło mnie to, że samo BC w Alejach ciągle jest. Z Biblioteki nie korzystam od ponad 10 lat, więc nie wiedziałam.

      Eireann,
      w sumei sprytnie to u siebie opisałaś- Lit. amerykańska, ale tematyka: Irlandia.
      A Alice taylor czytałam - "Miasteczko", cakiem fajne.

      Usuń
    14. O, a teraz mogę! Ale już się nie będę powtarzać ;-)

      Usuń
  3. Dzięki za reklamę. Przyda się, bo czasy ciężkie :P Jak mocno humorystyczny, to ja tego JIK-a poszukam. Czyli, podobnie jak ZWL, najbardziej ujął mnie wsad :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co.
      Czasy mam nadzieję, że ciężkie tylko jeśli chodzi o ilość odsłon?

      Usuń
    2. Mnie tam ilość odsłon powiewa, ale ciężki jest ten stan ogólnego bezruchu :(

      Usuń
    3. Bezruchu? Ja mam wrażenie, że ciągle mi migasz to tu, to tam. Fakt, że zazwyczaj w komciach na innych blogach, a nie u siebie.
      Może pora wziąć sobie na kark jakąś dyscyplinującą współpracę:).

      Usuń
    4. Współpraca?! Po co? Żeby potem płakać nad tysiącem rzeczy, które dla czytającego z potrzeby, a nie konieczności nie mają żadnego znaczenia? A w życiu! Sam sobie sterem etc. :P

      Usuń
  4. ten ruski ekstrem brzmi ciekawie, o ile autor nie za bardzo stara się wyższości niemieckiego Ordnungu lansować:)
    Blog o życiu & podróżach
    Blog o gotowaniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to nie Pani mi polecała?
      Autor prezentuje raczej mieszankę fascynacji z masochizmem.
      P.S. Mam do pożyczenia.

      Usuń
  5. Hurtownia dobrze poinformowana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmneij jakośtam zaopatrzona:).
      Pozdrowienia:).

      Usuń
  6. To ja za poprzednikami powtórzę, że ten JIK najlepiej mi się tu podoba, mimo nadal pokutującego przesycenia jego powieściami. Żadna z pozostałych pozycji nie wydaje mi się wciągającą lekturą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Guciamal,
      dwie środkowe też są ok. Mam nadzieję, że nie odstrasza Cię np. to, że ostatnio miałaś do czynienia z polskim ekstremem w postaci PKP albo jakiegoś ZOZ-u?

      Usuń
  7. JIK zyskał grono fanów, do których i ja dołączam ;) I jeszcze chętnie przyhodowałabym ruski ekstrem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zemfir-oczko,
      daj koniecznie znać, jeśli zainteresowanie JIK-iem zaowocuje jakimś tekstem. Staram się śledzić co piszczy w trawie w tym temacie, ano ale nei zawsze jestem w stanie ogarnąć całą blogosferę książkową.

      Usuń
  8. Przy Białym tygrysie miałam jednak inne przemyślenia :)
    Słuchaj a ta "tajemnica..." to warto w końcu czy nie? Bo się zastanawiam nad tym.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kornwalia - ale gdzie sa inne że jesteśmy szczęściarzami?

    Co do Enright, to powiem tak- zapomniałam, że ją czytałam (a czytałam ją w tym roku), dopiero przy sortowaniu książek do oddania sobie przypomniałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem Twojego pytania (zabrakło jakiegoś znaku interpunkcyjnego czy co? ;) na serio nie wiem)
      To chyba jednak sobie tę "tajemnicę..." daruję póki co, szkoda czasu.

      Usuń
    2. Fakt, brakuje. Moje wrażenia z Tygrysa są w każdym razie jak najbardziej pozytywne. Tylko mam wątpliwości, czy jesteśmy (jak pisałaś u siebie) aż takimi szczęściarzami. Ale może ogarnęła mnie faza przedwiosennego czarnowidztwa tylko:).

      Usuń
    3. Hehe :)
      Mi się ciągle kołatają po głowie słowa Kapuścińskiego, który Polskę osadzał jednak po stronie szczęściarzy dysponujących dostępem do luksusów (typu szynka, bułka, kawa z cukrem na śniadanie). Ostatnio czytam z nim wywiady i jeszcze raz mnie to uderzyło, gdy mówił, że np. przeciętny Afrykańczyk je codziennie całe życie to samo danie (jak ma szczęście i je faktycznie zje).

      Usuń
    4. Pamietam te spostrzeżenia Kapuścińskiego. Nawet mnie pocieszyły w czasach, gdy mój synek żywił się wyłącznie kurczakiem i marchewką, a ja siwiałam z niepokoju, że taka dieta mu zaszkodzi. Takie bywają te niespodziewane pożytki z czytania:).

      Usuń
  10. 'Ruski ekstrem' wydaje się być interesujący. Z drugiej strony jak już @Ola wspomniała: Niemiec i jego Ordnung... wiecie co mam na myśli ;D
    ' Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił' jest u mnie w bibliotece, więc wypożyczę w swoim czasie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nvs- ten Niemiec całkiem dobrze się na Wschodzie odnajduje, tylko pije chyba mało.
      P.S. Pokazała się kontynuacja :Ruski Ekstrem do kwadratu", można pewnie czytać niezależnie, bo to taki zbiór reportaży/felietonów.

      Usuń
    2. dzięki ;) chyba się z tym zapoznam ;b

      Usuń
  11. Zasmucił mnie Twój brak entuzjazmu dla Enright. Czytałam kilka pozytywnych recenzji i spodziewałam się metafizycznych dreszczy. Motyw molestowania, dręczenia dzieci zawsze odchorowuję. Ze zdumieniem obserwuję, że jest duże zapotrzebowanie na takie książki, ostatnio wysyp. Są wręcz całe serie z relacjami maltretowanych dzieci. Zdecydowanie nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu jest akurat delikatnie zarysowany, no ale jest.
      Srednia w b-netce 3,55, przy 57 ocenach chyba oznacza, że nie jestem wyjątkiem w tym braku dreszczy. Jakbyś zaglądała - jest tam też mało entuzjastyczna recenzja Moreni.
      Ja też niespecjalnie gustuję w takiej tematyce. I masz rację, są całe serie, np. Cathy Glass.

      Usuń
  12. Nie mogę się dopisać pod wątkiem, więc zamieszczam komentarz tu: bo jakoś wybrnąć musiałam ;-). Na szczęście Irlandia wciąż się w opowieści McCourta przewija. Z książek Taylor "Miasteczko" podobało mi się najbardziej, ale pozostałe też są przyjemną lekturą :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Eireann,
    Nie wiedzialam, że wyszło po polsku coś więcej. Chętnie się rozejrzę, powinno się nieźli sprawdzić jako comfort read.
    A co do bloggerowych komentarzy - to chyba nie jest najbardziej dopracowany moduł u nich, też często mam problemy.
    Pozdrowienia:).

    OdpowiedzUsuń