niedziela, 3 lipca 2011

Izydor w okopach (notka zmilitaryzowana)

Znowu notka hurtowa, a w niej kilka książek, tak wyszło, że głównie o książkach luźno związanych z tematyką wojenną...

Nic nowego pewnie nie napiszę o "Długim marszu". O historii "wielkiej ucieczki" z sowieckiego łagru po ekranizacji Petera Weira słyszeli już chyba wszyscy. Wiele ciekawych informacji znajdziecie na blogu "Fotel przy kominku", między innymi o historii powstania książki, autor bloga zadał sobie również sporo trudu w zestawieniu głosów krytycznych dotyczących książki (min. dotyczącej autentyczności opisywanej historii) i bezlitośnie się z nimi rozprawił:).

Moim zdaniem największą jej zaletą jest wciągająca historia (która zaowocowała ekranizacją i 20 milionami sprzedanych egzemplarzy na świecie) w połączeniu z faktem, że opowiada o reżimie komunistycznym. Popularnych historii odsłaniających ciemne strony faszyzmu jest sporo. Działalność partii faszystowskich jest w wielu państwach zakazana. Tymczasem jeśli chodzi o komunizm - mamy koszulki z Che Guevarą, pielgrzymki noblistów do Fidela, a literatury łagrowej jakoś nikt nie ekranizuje. Tymczasem "Długi marsz" w skondensowany sposób przekazuje spory ładunek informacji o archipelagu "Gułag". Zaawansowani znawcy tematu zapewne wzruszą tylko ramionami. Ilu jest jednak takich na Zachodzie?
W czasach, gdy ja chodziłam do liceum, w programie był jeszcze "Inny świat" Herlinga-Grudzińskiego. Czy chyłkiem nie opuścił listy lektur albo nie został przycięty do kilku fragmentów? Czy za kilka lat w szkole w ogóle będzie się można dowiedzieć czegokolwiek na temat patologii systemu komunistycznego?
Na wszelki wypadek warto się zatem zaopatrzyć w egzemplarz "Długiego marszu". Książka zresztą świetnie się nadaje na prezent. Podarowana zazwyczaj nie kurzy się na półce, lecz jest czytana przez kilka osób.


"Jak żołnierz gramofon reperował" miała dotyczyć wojny w Bośni. Tymczasem akcja książki wojnę w zasadzie omija. Pozornie jest to historia gwałtownie zakończonego idylicznego dzieciństwa (w scenerii znanej wszystkim z filmów Kusturicy). W momencie, gdy wojna wybucha, bohater, 14-letni Aleksandar, syn Serba i muzułmańskiej Bośniaczki, jest już w drodze do Niemiec, gdzie za kilka lat będzie uznany za "modelowy przykład integracji". Ominie go nie tylko sama wojna, ale także niektóre najcięższe psychologicznie jej skutki (np. konieczość spotykania codziennie na ulicy ludzi, którzy wyrządzili krzywdę jego rodzinie). Ale i tak zapłaci swoją daninę. Tyle, że w zupełnie innej formie.
Książka, nasycona magicznym realizmem i absurdalnymi opowieściami, początkowo mi się podobała. Potem zaczęły mnie jednak irytować powracające co chwila motywy, te same historie opowiedziane na wiele sposobów. Może nie zrozumiałam celu tego zabiegu. Jednak mimo wszystko bilans po jej przeczytaniu wypada na plus.



"Czarny ptasior" to reportaz na temat okupacyjnych losów Jerzego Kosińskiego. Niewiele ma wspólnego z "Malowanym ptakiem" (poza scenerią podtarnobrzeskiej wioski, w której się ukywał). Zgadzam sie jednak z autorką, prawda nie jest może tak efektowna, ale za to znacznie ciekawsza. Na pierwszy plan wysuwa się tu [postać ojca, mądrego człowieka, który potrafił bezpiecznie przeprowadzić swoją rodzinę przez czas okupacji (było to zapewne porównywalnie trudne do wykonania, jak przeprawa suchą stopą przez Morze Czerwone).
Historia z wieloma zakrętami (jednym z nich było wejście Armii Czerwonej) i znakami zapytania. Moim zdaniem- warta poznania.

26 komentarzy:

  1. Czytałam "Długi marsz"

    http://sokrates0313.blogspot.com/2011/03/dugi-marsz-sawomir-rawicz.html

    pomijając kontrowersje dotyczące tej książki,w sumie dobrze, że ona się ukazała i została zekranizowana,a Zachód dowiedział się czegoś więcej o sowieckich łagrach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie- Bibliofilko.
    czytałam Twoją notkę po opublikowaniu.
    A ekranizacja to JEDYNY sposób, żeby temat dotarł do Amerykanów.
    Co do kontrowersji- moim zdaniem jakieś przekłamania mogły powstać przez fakt, że historia jest jednak z drugiej ręki.
    Zresztą ta trasa zostałą wielokrotnie powtórzona przez fanów książki, z lepszym wyposażeniem, ale za to nikt nie zginął.

    OdpowiedzUsuń
  3. Militaria- coś dla mnie :)
    Zwłaszcza pierwsza pozycja mnie kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie szeroko pojęte militaria:). Typowych militariów i prawdziwych okopów w takich ilościach bym nie zdzierżyła:).

    OdpowiedzUsuń
  5. To żeś poszła po całości, haha

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe masz dziś tytuły - albo ja po Cornwellu mam jakieś "wojownicze" sympatie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kasiu,
    nie wiem, czy chodzi o treść notki czy o tematykę książek, ale jeśli o to pierwsze, to co mam sobie żałować:).
    Viv,
    tu jest raczyej wojna z punktu widzenia ludności cywilnej. Może po "wojowniczym Cornwellu" potrzebujesz odreagować?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja osobiście nie przepadam za taką tematyką, więc nie skuszę sie na tę pozycję, choć bardzo ciekawie ją opisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Długi marsz" systematycznie poleca mi mój Dyrektor. Jest zafascynowany tą książką. Należy się osobiście przekonać. A co do kanonu lektur i "Innego świata" nadal tam jest (na liście) i ma się dobrze :) Potwierdzam jako bibliotekarz. Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cyrysia,
    cóż ja mogłam ciekawie opisac skoro napisałam o wszystkim po parę zdań?
    The book- to mnie trochę uspokoiłaś, bo jak słyszałam narzekania rodziców nieco starszych dzieci (także o znajomych z blogosfery ksiażkowej chodzi) na program historii, to miałam jak najgorsze przeczucia.
    Fascynacja Twojego Szefa zrozumiała- to w sumie taka przygodowa pozycja dla facetów (mocno upraszczając).

    OdpowiedzUsuń
  11. Inny świat to kawał wspaniałej literatury, znając go tym chętniej sięgnę po Długi marsz. Może i dobrze, że filmu jeszcze nie widziałam, nie zdążyłam kupić karnetu na festiwal Tofifest. A ta historia mnie bardzo ciekawi, przecież to tak daleko i w tak niespokojnych, trudnych czasach. Prawdziwa lekcja odwagi i silnej woli, dla nas, maluczkich, żyjących w luksusowym świecie XXI wieku.

    OdpowiedzUsuń
  12. Film podobno historię jeszcze upraszcza, ale z drugiej stony pokazanie pewnych rzeczy w formie obrazu... Np to zdjęcie, które jest w linku który podałam- ludzie leża tam na wielopoziomowych pryczach, upakowani jak sardynki, niczym w Birkenau.
    Literacko do "Innego świata" jest daleko, to prosta historia opowiedziana prostym językiem, i pewnie skierowana do innego czytelnika. Ale w sumie to dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety - wczoraj skończyłam "Długi marsz", a dziś trafiłam na artykuł, który bezlitośnie się z nim rozprawia, punkt po punkcie wskazując nieścisłości i zmyślenia: http://www.etnologia.uw.edu.pl/zalaczniki/pracownicyteksty/SladamiWymyEtnolog5.doc
    Tu już nie chodzi o to, czy z obozu uciekł Rawicz, Gliński czy jeszcze ktoś inny. To podważenie wiarygodności całej historii. A skoro tego rodzaju książka nie ma wartości dokumentalnej - to nie ma żadnej.

    pozdrawiam,
    allegra walker

    OdpowiedzUsuń
  14. Allegra,
    po "Długim marszu" widać, że został "zrecyklowany", wersja, którą ja znam, jest taka, że prawdopodobnie SR przytoczył zeznania Glińskiego, i to nie w formie dosłownej, a z pamięci.
    Natomiast kluczem jest tu moim zdaniem sposób o przekazaniu faktów o archipelagu Gułag na Zachód.
    Cytat z Twojego linka:
    "Rozumiałem, że opublikowanie doniesienia o sowieckich łagrach w powojennej Europie, gdzie nikt nie chciał słyszeć prawdy o zbrodniach niedawnego sojusznika (przed Sołżenicynem przecież nawet Herling nie był w stanie przebić się przez ten mur), było możliwe jedynie pod warunkiem ubrania relacji w kostium przygodowy i dodanie orientalizującego sztafażu. "

    W sumie ja w swojej notce napisałam dokładnie to samo, tyle, ze tym razem nie chodzi o zapoczątkowanie tematu, a o jego popularyzację.

    OdpowiedzUsuń
  15. Oczywiście zgadzam się co do konieczności popularyzacji tematu, jednak posługiwanie się w tym celu fikcyjną opowieścią przedstawianą jako dokument wydaje mi się mocno niesmaczne. Tym bardziej że literatury na ten temat naprawdę nie brakuje.

    pozdrawiam,
    allegra walker

    OdpowiedzUsuń
  16. Allegro,
    tu się zgadzam, lepiej, żeby sfilmowano jakąś książkę o bardziej nieskazitelnym rodowodzie. Bo w tej chwili jest już niestety pozamiatane: łagry=Weir, zyjemy wszak w kulturze obrazkowej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Komentarz dijkstra-jg (autora bloga "Fotel przy kominku"), przesłany mailowo:

    "allegra walker - wyciąganie wniosków z tekstu Jerzego S. Wasilewskiego Etnolog w podróży (5) jest stanowczo przedwczesne. Tekst jest bardzo rzetelny, ale wyraznie napisany jakiś czas temu, co dzisiaj oznacza, że zajmuje się wyważaniem szeroko otwartych drzwi. Nie trzeba udawadniać, że Rawicz nie przeżył opisanej ucieczki, widomo, że uciekł Witold Gliński. Zatem ciąg przekazywanych informacji wygląda tak: Rawicz dowiedział się (nie wiemy w jaki sposób, być może z pisanej relacji pozostawionej w ambasadzie w Londynie) od Glińskiego o ucieczce, siłą rzeczy bez wielu szczegółów, potem zaś tenże Rawicz opowiedział te historię, jako własną brytyjskiemu dzoiennikarzowi Ronaldowi Downingowi, a dopiero ten napisał ksiązkę, jak można przypuszczać po dziennikarsku ją ubarwiając. Jest oczywiste, że w takim ciągu przekazywanych informacji jedne szczegóły uległy zatarciu, a inne podkoloryzowaniu. Wnioskowanie z tego o realności ucieczki jest zatem zupełnie nie na miejscu. Jerzy Wasilewski ponadto poswięcił sporo trudu, aby wykazać jak ucieczka z północnej Syberii byłaby trudna lub wręcz niemozliwa. Wiele jego uwag jest niewątpliwie słusznych, ale co do wniosków o niemozliwości ucieczki się myli i to na dodatek manipulując faktami. Podobnie jak ja zadał sobie trud przeczytania Gułagu Anne Applebaum, tylko pominął dane liczbowe o ilości ucieczek. W końcu lat trzydziestych była ich ogromna fala i to z jeszcze dalszej północy niż Jakucja, a ilość uciekinierów szła w dziesiatki tysięcy (dane archiwalne Zarządu Gułagu). Skoro uciekali to jednak było to możliwe... Chyba że etnolog Wasilewski wie lepiej niż Zarząd Gułagu, ilu więźniów zwiało mu z obozów
    Pozdrawiam
    Dijkstra-jg "

    OdpowiedzUsuń
  18. Dijkstro, dziękuję za komentarz! To właśnie Twoja notka na blogu sprawiła, że przeczytałam "Długi marsz" - więc można powiedzieć, że wszystko przez Ciebie ;-)

    Ale do rzeczy. Jeszcze przed lekturą książki wiedziałam, że Rawicz - mówiąc wprost - ukradł historię Glińskiego. Że w dodatku rzecz jest przefiltrowana przez Downinga, więc po drodze mogły się zdarzyć jakieś przekłamania. Tylko że z artykułu Wasilewskiego wynika, że nic tu się nie trzyma kupy. Szczegóły przyrodnicze, etnograficzne, "wytrzymałościowe" ("robiliśmy prawie pięćdziesiąt kilometrów dziennie" - zimą, na bezdrożu, w nieznanym terenie) - wszystko się sypie. Tak więc skoro ani osoby, ani "okoliczności przyrody" się nie zgadzają - to co zostaje? Wiadomo tylko, że ktoś uciekł z obozu. Ale więcej dobrego moim zdaniem dałoby przeczytanie rzetelnego dwustronicowego artykułu na ten temat niż książki pełnej zmyśleń. Bo przecież, jak dobrze wiemy, "jedynie prawda jest ciekawa".

    A żeby całkowicie zaciemnić obraz: http://www.sybirak1940.com/
    Autor strony dowodzi, że Gliński nie mógł uciec z obozu, bo w czasie, kiedy jakoby miał to zrobić, w rzeczywistości był na zesłaniu w Kriestach. Ale w to już się nie wgłębiałam.

    pozdrawiam,
    allegra walker

    OdpowiedzUsuń
  19. Allegra,
    ja sie niestety trochę wgłębilam.
    przeczytałam angielską wersję artykułu, który zalinkowałaś (mniej hasłowa od polskiej, sa tam też skany dokumentów na poparcie tez autora...rosyjskich i z IPN). Na tyle, na ile można wierzyć internetowemu artykułowi- udział w Glińskiego w "wielkiej ucieczce" jest mocno wątpliwy. Nie dowodzi to wprawdzie, że nikt nie uciekł (jeden z dyskutantów wspomina potem o angielskich/indyjskich dokumentach potwierdzających tę historię- też juz się w to nie bedę wgłębiać), ale zaczyna mi to troche przypominac historię Dymitra Samozwańca.
    I dziwi w tym momencie, że w patronat nad "Plus Long Walk" (czyli de facto promowanie postaci Glińskiego), zaangażowało się polskie MSZ, mimo, że mieli sygnały, że jego losy na terenie ZSRR mogły nie zgadzać się do końca z tą historią.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Allegra pisze na temat informacji o Glińskim na stronie internetowej www.sybirak1940.com że 'w to już się w nie wgłębiałam'. Niestety jeżeli chce się dojśc do prawdy, to powinno się trochę wgłebic do istniejących informacji.
    Jeżeli zaś chodzi o następny koment o wiarogodności informacji podanych na internecie przez "sybiraka1940" to te są są jedyne które zgadzają się z archiwami, a mimo tego że były kwestionowane na stronach internetowych www.Glinieci:"I have solid evidence Gliński didn't do the Long Walk" i www."Dyson replies Gliniecki", żaden z biorących udział w dyskusji nie był w stanie przedstawic wiarygodnej informacji, lub argumentu, który by zaprzeczał faktom podadych przez Glinieckiego. Jeśli zas chodzi o jednego z dyskutantów, (on współpracował z innymi nad filmem "The Way Back"), jego artykuł nie mógł się odnosić, i nie odnosił się, do Glińskigo, a jego następny, na stronie internetowej "Dyson replies Gliniecki" też nie miał nic wspólnego z Glińskim, lub z Długim Marszem. Sybirak.

    OdpowiedzUsuń
  21. Sybiraku,
    witam na blogu.
    Nie do końca wierzę w szukanie prawdy przez Internet. Bo to tylko powtarzanie cytatów. Żeby mieć prawdziwy ogląd spraway, trzebaby się samemu wybrać do na wycieczkę po archiwach. Jednak na pierwszy rzut oka wersja p. Glineickiego podważająca udział w "wielkiej ucieczce" wygląda wiarygodnie.
    I tu pojawia się wiele pytań: dlaczego promowano Glińskiego? Może jednak Rawicz? Dlaczego nakrecono film na podstawie właśnie tej, mocno wątpilwej, historii? ITD.
    pozdrawiam serdecznie:).

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziękuję za umieszczenie moich obserwacji.
    Ja raczej uważam że informuję o prawdzie przez Internet. Wyniki wycieczki po archiwach znajdują się na stronie Internetowej .
    Jeżeli się 'kliknie' na kopie tam umieszczone to one się powiększą i będą czytelne.
    Jeżeli chodzi o Glińskiego to w pierwszym rzędzie on sam,i jego syn/synowie go promowali, i zwabiali innych do pisania o nim. On sam nic na ten temat nie napisał. Z tego też powodu powstało kilka wersji, bo widocznie zapominał jakie informacje przedawał przedtem.
    Jeżeli chodzi o Rawicza to już jest uniwersalnie przyjęte że on nie mógł byc uciekinierem, a jego książka, która ma w sobie trochę James Bond'a jako fikcyjne wydarzenie.
    Jeśli chodzi o film, to Peter Weir powiedział że podobała mu się fabuła książki, a czy to była prawda, czy nie, to było drugorzędne. Także gdy on nabył prawo do nakręcenia tego filmu, był automatycznie zmuszony do dostosowania się tam zamieszczonych warunków.

    Dodam jeszcze jeden koment który uważam za właściwy i bardzo ważny.
    W litopadzie 2010r. odbył się Konkurs organizowany przez Uniwersytet Lódzki pod tytułem "Przez Azję Śladami Ucieczki Witolda Glińskiego", w którym brało udział 75 LO z całej Polski.
    Uważam że to jest wpawanie nieprawdy w mózgi polskiej młodzieży, i nie powinno byc dopuszczalne.
    Sybirak.

    OdpowiedzUsuń
  23. Sybiraku,
    akurat Pański artykuł (gdyż rozmumiem, że to Pan jest autorem), jest wyjątkowo dobrze udokumentowany (oprócz spisanych wspomnień także skany dokumentów), akurat Panu rzeczywiście nie można zarzucić, że artykuł jest kompilacją cytatów z internetu.
    Co do promowania osoby WG- martwi mnie to, że angażuje sie w to MSZ i państwowa (do niedawna) firma telekomunikacyjna. Moze być tak, że ta historia została nadmuchana, potem będzie zdyskredytowana, a powstale błoto ochlapie np. wszystkich Sybiraków, i przyczyni się na dłuższą metę do fałszowania historii w ludzkiej świadomości.
    Pana przykład z konkursem UŁ to kolejny kamyczek do tego ogródka.
    Pozdrawiam raz jeszcze:).

    OdpowiedzUsuń
  24. @ Allegra pisze na temat informacji o Glińskim na stronie internetowej www.sybirak1940.com że 'w to już się w nie wgłębiałam'. Niestety jeżeli chce się dojśc do prawdy, to powinno się trochę wgłebic do istniejących informacji.

    Przecież nie chciałam podważać wartości badań archiwalnych! Wręcz przeciwnie - uważam, że prawda jest najważniejsza i to, czy Gliński uciekł z łagru czy nie, obiektywnie MA ZNACZENIE. Ale jako czytelnikowi "Długiego marszu" wystarczy mi wiedza, że książka, którą w dobrej wierze zaczęłam czytać jako dokument, okazała się fikcją.

    pozdrawiam
    allegra walker

    OdpowiedzUsuń
  25. Anonimowy, ale Sybirak.
    Dzisiaj mija 72 rocznica pierwszej masowej zsyłki obywateli polskich ze wschodniej Polski na Syberię. To dla Sybiraków jest dzień do niezapomnienia.
    Na temat Długiego Marszu i konsekwencji.
    Częśc 2 tego wydarzenia niedawno się ukazała w Internecie. Ta częśc zajmuje się historią powstania Wyprawy Długi Marsz śladami Witolda Glińskiego, i podaje dlaczego nie ma podstaw dla uwiarogodnienia Długiego Marszu. Uważam że dla zaiteresowanych jest warty preczytania.
    Prawdopodobnie powstanie też Częśc 3, z opisem już trzech znanych wersji tej 'historycznej' ucieczki.

    Sybirak.

    OdpowiedzUsuń
  26. Sybiraku,
    niestety w Polsce ta rocznica jest kompletnie nienagłośniona. W wolnej chwili zajrze do Pańskich artykuów. Pozdrawiam serdecznie:).

    OdpowiedzUsuń