wtorek, 5 lipca 2011
"Stara Baśń" - J.I. Kraszewski
Prapoczątków państwa polskiego nie zarejestrował żaden dziejopis. Gdyby wierzyć dokumentom wyskoczyło ono jak diabeł z pudełka w X wieku. Logika dziejów wskazuje jednak, że musiał je poprzedzić długotrwały proces formowania.
Kraszewski próbował opisać ten proces (a raczej wybrany, za to pewnie przełomowy jego epizod z IX wieku), czerpiąc z opowieści Jana Długosza, ale też dodając sporo od siebie. Ostatecznie przecież Długosz i jego poprzednicy i tak wyssali większość tych historii z palca:).
Na pozór mamy tu do czynienia z zakłóceniami na linii władca (król Popiel z dynastii Leszków) - obywatele (Polanie). Jest to jednak spór o pryncypia - jakie będą fundamenty kształtującego się państwa.
Polanie jakimś cudem wyprzedzili swój czas i mieli w swej tradycji zakorzenioną niemal oświeceniową koncepcję państwa - miało ono być emanacją potrzeb zbiorowości (a były to potrzeby głównie obronne), a suwerenem miało być plemię. W tym celu powołali instytucję knezia. Jego rola miała się ograniczać do organizowania obronności- szkolenia żołnierzy i dowodzenia na wypadek konfliktu. W trakcie pokoju władza przechodziła na rzecz wiecu - zgromadzenia obywateli.
Koncepcja Popiela była nieco inna - bliższa modelowi absolutystycznemu (Kraszewski złośliwie podpowiedział, że te dzikie pomysły przyszły z Niemiec, kneź zawdzięczał je swojej niemieckiej małżonce - Brunhildzie).
Konflikt prędzej czy później musiał wejść w fazę ostrą, a Polanie musieli rozwiązać dylemat: "Państwo dla obywatela czy obywatel dla państwa".
Zaczęłam tę notkę od strony procesu państwotwórczego, ale mam wrażenie, że najwięcej miejsca w książce poświęconej jest takiej tematyce: procesów rządzących zbiorowością, rozwiązywania konfliktów, szukania kompromisów. Rzuciły mi się w oczy zjawiska kojarzące mi się bardziej z XIX wiekiem, np. po wybuchu konfliktu natychmiast pojawia się grupa lojalistów którzy wolą go przeczekać nie narażając się władcy, gdyż alternatywne rozwiązanie może być dla nich mniej korzystne.
Te wszystkie zjawiska z pogranicza polityki i socjologii są jednak podane w formie przygodowej: roi się od szpiegów, trucizn, zasadzek, forteli...
Kostium historyczny pozwala autorowi przemycić także współczesne mu kwestie - choćby ostrzeżenie przed Niemcami - wówczas jeszcze odlegli terytorialnie, już dbali o zabezpieczenie swoich wpływów i ostro mieszali w słowiańskim kotle. Trudno się dziwić Kraszewskiemu, że tak ich przedstawił u progu Kulturkampfu.
Mam wrażenie, że z książki przebija też nostalgia za mniej skomplikowanym światem, i taką sytuacją geopolityczną, która pozwalała przezwyciężać kryzysy państwowe bez serdecznej pomocy sasiadów (lub skutecznie neutralizować tę pomoc).
Na odwieczne pytanie o aktualność książki w dzisiejszych czasach muszę odpowiedzieć twierdząco. Pytania o charakter państwa, o to czyje cele ma realizować, pojawiają się cyklicznie w każdej epoce. Czasem warto się nad nimi chwilę zastanowić.
Jeśli udało się wam doczytać tę nudną i zniechęcającą notkę, po której zamierzacie omijać "Starą Baśń" z daleka zakończę tylko informacją, że książka naprawdę nie jest taka, jak wam mogłoby się wydawać po przeczytaniu mojego tekstu. Wprost przeciwnie, to prawdziwy pageturner (czyli stronoprzewracacz), niestroniący od humoru, często czarnego (czy wiecie np. na co pomaga wyciąg z wisielca?), a do tego z nietypową historią miłosną (której bohater na potęgę szarga świętości, ale za to robi to z dużym wdziękiem).
Nie gwarantuję, że spodoba się każdemu, początkowo np. nieco przeszkadza stylizacja języka, ale myślę, że warto chociaż spróbować.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wszystko, co złe, to z Niemiec pochodzi. Poza proszkami do prania:P Bardzo pięknie, ale ani słowa o Freudzie, a jemu na pewno by się wszystko kojarzyło, z Mysią Wieżą na czele:D
OdpowiedzUsuńCi Polanie to była jakas banda poczciwców, Freud by tam nie miał nic do roboty. Chyba, ze by Brunhildę na kozetkę zaprosił.
OdpowiedzUsuńMyślę, że go krzywdzisz. Zapewne bardzo elastycznie by podszedł do swojej teorii i coś by tym biednym Polanom wynalazł, kompleksik jakiś maleńki albo zaburzonko:)
OdpowiedzUsuńMasz trochę racji, jednym wielki zaburzeniem był sam Popiel, obelżywie przez poddanych przezywany Chwostem. Masz jakiś pomysł jak to przetłumaczyć na wspólczesną polszczyznę?
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Starą baśń" - najlepsze są fragmenty, w których "dobijają trupy":), ale cóż, Kraszewski nie miał wiele czasu na jej napisanie, więc roi się od takich błędów, w końcu miał bardzo ambitne plany:)
OdpowiedzUsuńNudną i zniechęcającą? Absolutnie taka nie jest! Przeczytałam z dużym zainteresowaniem i czuję się zachęcona mimo zastrzeżeń. :) Bardzo ciekawe, historiozoficzne spojrzenie na książkę. Na pewno zwrócę na te zagadnienia uwagę czytając kiedyś "Starą baśń".
OdpowiedzUsuńP.S.
Mam nadzieję, że wspomniany na PK poziom zdrowotności w domu wzrasta i że kursowanie na linii dom-szpital to już przeszłość, a rekonwalescent/ka już jest z Wami. Trzymam kciuki i życzę zdrowia!
a ja nie pamiętam czy czytałam ,,starą baśń'', chyba nie, wiec muszę koniecznie to zrobić.
OdpowiedzUsuńIza, Twoja notka ma jak najbardziej pozytywny wpływ. Już dawno planowałam przeczytać Starą baśń, teraz wiem, że zrobię to na pewno, zwłaszcza że posiadam własny egzemplarz :) Bardzo ładnie reklamujesz Kraszewskiego, może w końcu po tej 200-nej recenzji przestanę wiecznie mylić jego nazwisko z Krasińskim ;)) [nie bij!]
OdpowiedzUsuńKometa,
OdpowiedzUsuńdobijali trupy? ładne rzeczy. Ale to wynik tego, ze JIK swoich książek (świadomie) nie poddawał przesadnej redakcji. To jest zresztą nic, większym merytorycznym błędem było cofnięcie Polan do epoki kamienia łupanego.
Lirael,
jeśli chodzi o historie szpitalne trend jest pozytywny, dziękuję:). Planujemy wyrwać rekonwalescenta ze szponów służby zdrowia:).
A jeśli chodzi o notkę - dobrze by było, gdyby klawiatura giętka potrafiła powiedzieć to, co pomyśli głowa, ale wciąż mam tu wiele do nadrobienia:).
Cyrysia,
OdpowiedzUsuńto w sumie dobry znak, że nie pamiętasz, gorzej, gdyby zostawiła po sobie traumatyczne wspomnienia.
Kornwalia,
a jest jeszcze Krasicki. A do tego za każdym z panów K ciągnął się ogon innych literatów o tym samym nazwisku. Ale myślę, że ze swoim analitycznym umysłem spokojnie rozplączesz cały ten galimatias:).
Trudno jest nie mieć "Starej baśni" przy tych milionowych nakładach. O mój egzemplarz dosłownie się potknęłam, wcale nie miałam tej ksiaki w planach:).
Oglądałam film i to wiele razy. Myślę, że czas na książkę ;)
OdpowiedzUsuńBujaczek,
OdpowiedzUsuńwiele razy? widzę, że mam tu zaległości:).
Nostalgia za dawnymi czasami musi się pojawić w końcu to pozytywizm, ale fajnie się Kraszewski pobawił baśniami Długosza. "Stara baśń" udowadnia, że klasykę da się czytać bez bólu brzucha.
OdpowiedzUsuńCe, a próbowałaś
OdpowiedzUsuńSerafinę? To się czyta nie tylko bez szczękościsku, ale nawet z duża przyjemnością:).
Ha a ja mimo wszystko mam ochotę na "Starą baśń" :)
OdpowiedzUsuńZaczytana- czytaj, porównamy wrażenia:). Ja mam chyba teraz ochotę na film:).
OdpowiedzUsuńCzytałam, czytałam :)
OdpowiedzUsuńNawet Długosza musiałam przeczytać :P Ale o dziwo nawet tego Długosza najgorzej się nie czyta.
Ale to dopiero po rozpoczęciu roku szkolnego, bo nie wiem czy w bibliotece to mają, ale na pewno ma moja koleżanka, a teraz nie mamy kontaktu :P
OdpowiedzUsuńzaczytana- nie sądzę, żeby w jakiejkolwiek bibliotece tej książki nie było:)
OdpowiedzUsuńraj-za-rogiem- w sumie fajnie:). Do renesansowej polszczyzny najwyraźniej też się można przyzwyczaić.
Renesansowa w gruncie rzeczy jest bardzo przyjemna w odbiorze. Pewnie że jest mnóstwo archaizmów, ale większość jest zrozumiała nawet dzisiaj.
OdpowiedzUsuńPrawdziwa męka to średniowieczna polszczyzna :)
Studia zmuszają człowieka do różnych rzeczy, mnie do czytania takich tekstów :)
O rany, czytałam to sto lat temu, podobało mi się! Film też oglądałam. Niech Kraszewski w narodzie nie ginie!
OdpowiedzUsuńRaj-za -rogiem- śreodniowieczna to już bardziej jak język obcy pewnie:).
OdpowiedzUsuńAgnes- nie zginie, tylko trzeba mu tę złą prasę zmienić:).