wtorek, 8 marca 2011

"Daisy Miller" - Henry James


Żeby zminimalizować swoje narzekania na jakość lektur, należałoby czytać wyłącznie klasykę. Znikłyby gdzieś narzekania, ze tu postaci nie pogłębione, psychologia szwankuje, a dzieje bohaterów wyssane z palca.
Postulat w moim przypadku jest nie do zrealizowania, choćby dlatego, że nie chciałabym być skazana wyłącznie na kryminały w wykonaniu Conan Doyle'a.
Po autorów z klasycznej półeczki jednak sięgam (a będę sięgać pewnie częściej), a jednym z tych, którzy jak dotąd mnie nie zawiedli jest Henry James.
Zbiór opowiadań "Daisy Miller" początkowo mnie nie porwał. Tytułowa historia, obojętnej na konwenanse Amerykanki Daisy, która "robiła co chciała" i zakochanego w niej rodaka, za bardzo przypominała mi "Portret damy". Znacznie bardziej oryginalny był "Wychowanek" traktujący o prywatnym nauczycielu uwikłanemu w skomplikowaną relację ze swoim uczniem i jego rodziną. "Łgarz" eksploatuje motyw małżeństwa z niewłaściwą osobą, które zmusza do kompromisów i zaprzeczenia wcześniejszym ideałom. "Bestia w dżungli" to opowieść o strachu przed życiem, który pęta tak bardzo, że człowiek może nigdy nie zacząć żyć naprawdę.
Największe wrażenie robią jednak opowiadania czytane jako całość. Wyłania się z nich świat rządzony przez pieniądze, a w przypadku braku tych ostatnich konieczne jest stwarzanie pozorów ich posiadania. Do lamusa odeszła również moralność, zamiast tego króluje znany nam z czasów współczesnych nieposzlakowany wizerunek, nawet, jeśli wszyscy zdają sobie sprawę, że może być podszyty zgnilizną.
Czy jednak "surferzy konwenansu" w ostatecznym rachunku wygrywają życie? Czy też może stają się żywymi (choć dobrze ubranymi) trupami?
Czy też może nie zmarnują swojego życia tylko ci, którzy mają odwagę kochać i/lub żyć pełną piersią, niezależnie od ceny, jaka przyjdzie im za to zapłacić?
Zachęcam do sprawdzenia, co ma na ten temat do powiedzenia, w swojej poruszającej książce Henry James.

Źródło zdjęcia

11 komentarzy:

  1. A widzisz ja i Henry James dotąd się nie polubiliśmy. Bardzo lubię oglądać ekranizacje jego prozy, ale z czytaniem jest już dużo gorzej. Z trudem zdzierżyłam do końca "Europejczyków", a "W kleszczach lęku" nawet nie skończyłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. W Jamesie zakochałam się po lekturze "Domu na placu Waszyngtona" i choć niewiele więcej udało mi się na razie przeczytać, to bardzo lubię jego prozę.

    Rzeczywiście klasyka nie zawodzi.

    "Daisy Miller" czeka na mnie w serii Koliber, niestety nie zbiór, ale jedno opowiadanie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zosik,
    skoro nawet "W kleszczach lęku" Ci nie podeszło (które jako "opowieśc niesamowita" powinno być zbliżone do tego co czytasz), to chyba się już z panem Jamesem nie zaprzyjaźnicie;).

    Ysabell,
    najmocniejsze wrażenie zrobił na mnie "Wychowanek", choć sama "Daisy.." też jest OK, tylko musiałam ja przetrawić, na pierwszy rzut oka wydawała się wtórna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Portet damy oglądałam sfilmowany-wykończyłam się nerwowo ale chyba wyjątkowo nędzna to adaptacja była

    OdpowiedzUsuń
  5. Z Nicole to nędzna?
    Ja bym już absolutnie nie chciała tego oglądać, bo historia z gatunku tych szarpiących nerwy:).

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przypominam sobie, żebym czytała cokolwiek poza "Daisy Miller" tego autora. Choć jego styl odpowiada mi jak najbardziej. Po prostu z klasyką coraz mniej mi po drodze - z braku czasu. Zawsze coś nowszego się wciśnie do ręki :)

    Twoja interpretacja prozy Amerykanina zachęciła mnie jednak do ponownego spotkania. Mam gdzieś zbiór opowiadań James'a. Trzeba przejrzeć zdjęcia ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Surfowałam sobie po sieci szukając, co napisali o Daisy inni i trafiłam na Twoja notkę na starym blogu:).
    Opowiadania są przynajmniej względnie krótkie (pisze względnie, gdyż każde ma tak z 50 stron).
    Mi ostatnio klasykę czyta się nieźle, właśnie przemknęłam w 3 dni przez połowę Emancypantek.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też byłam zachwycona "Domem na placu Waszyngtona". Rewelacja.
    "Portret damy" czytam chyba od roku, centymetr po centymetrze. Porzucam i wracam do niego po kilku tygodniach. Powieść irytuje i nuży, ale lubię przebywać w świecie stworzonym przez Jamesa, zachwyca mnie też jego styl.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wstyd przyznać, ale Jamesa znam tylko z ekranizacji, wszystkich - moim zdaniem - dobrych;) Wg mnie "Portret damy" jest naprawdę dobrze zrobiony;). Ostatnio w tv pokazywano "Śmierć i miłość w Wenecji" - wyjątkowo mi się podobało.
    Pora sięgnąć po oryginały.

    OdpowiedzUsuń
  10. Lirael,
    z "Portretem Damy" szło u mnie opornie mniej więcej do 1/3, później ruszyło z kopyta:). Podziwiam, że opornie Ci idzie, a mimo to książki nie porzuciłaś:).

    Czytanki.anki,
    jaki tam wstyd, ja też zaczęłam czytać Jamesa zaledwie kilka lat temu (oprócz tych opisanych na blogu jeszcze "Plac Waszyngtona" i "Europejczyków"). Za to ekranizacji nie widziałam żadnej :). Także też mam zaległości:).

    OdpowiedzUsuń
  11. Zastosuję się do Twojej niedawnej sugestii i podejdę do problemu w ten sposób: ile jeszcze świetnych książek przede mną;))))

    OdpowiedzUsuń