środa, 16 marca 2011

Zerwać pąki, zabić dzieci - Kenzaburō Ōe



Koniec Drugiej Wojny Światowej, Japonia. Piętnastu chłopców z poprawczaka zostaje ewakuowanych do zabitej dechami górskiej wioski. Ich dotychczasowi strażnicy powierzają ich pieczy miejscowych chłopów, a ci gorliwie spełniają swoje zadanie, pastwiąc się bez litości nad swoimi podopiecznymi. Niebawem wioskę opanowuje zaraza i tymczasowi nadzorcy znikają, zostawiając chłopców na pastwę losu. Ci, nie mogąc opuścić wioski, sami muszą walczyć o przetrwanie i zorganizować swoje życie. Mają jednak niewiele czasu, ich oprawcy kiedyś wrócą...

O czym jest ta książka według mnie? O tym, jak to jest być wykluczonym, wyrzuconym poza nawias społeczeństwa, wyjętym spod prawa. O tym, jak walczyć o swoją godność w sytuacji, gdy wszyscy wokół uważają cię za śmiecia.
Nastoletni bohaterowie trafili do poprawczaka często za błahe, przynajmniej z dzisiejszego punktu widzenia przewinienia (kontakty homoseksualne), jeden z nich został wręcz oddany na przechowanie, jak do internatu. Mimo to traktowani byli przez nadzorców z niezwykłym okrucieństwem, tym większym, że było ono całkowicie bezkarne. W chłopcach jednak obudziło się ( a może zawsze tam było), niezwykłe poczucie godności, które pozwoliło im nie poddać się (przynajmniej do czasu) w tej ekstremalnej sytuacji.
Porównuje się często tę książkę z "Władcą much" Goldinga (który opisuje podobną sytuację- bardzo młodych ludzi, którzy znaleźli się w odciętym od świata miejscu (bez dorosłych) i stworzyli tam własne społeczeństwo- przesycone jednak nienawiścią i tyranią, mimo, że były to teoretycznie tak zwane "dobre dzieci"). "Zerwać pąki, zabić dzieci" moim zdaniem opisuje odwrotną sytuację. Zaskakujące były u tych chłopców właśnie głęboko zakorzenione pokłady moralności i szlachetnych odruchów. Inną kwestią jest sprawa, na jak długo im wystarczyły.
Opisy łamania charakterów (nie zawsze bowiem oprawcy posługiwali się przysłowiowym kijem, czasem była to kombinacja kija i marchewki), przypomniały mi opisy tworzenia się społeczeństw totalitarnych. A historie niezłomnych postaw przypomniały mi niestety, jak kończyli inni niezłomni (np. w czasach stalinowskich). Bo niektóre sceny z książki Ōe, to moim zdaniem, zapis rodzenia się totalitaryzmu, tyle, że w skali mikro.
"Zerwać pąki..." to wielowymiarowa i warta przeczytania książka. Ostrzegam jednak, że cechą tej prozy jest naturalizm, sporo w niej fizjologicznych wręcz opisów, nie każdy musi się wśród nich odnaleźć.

Zdjęcie ze strony wydawnictwa.

10 komentarzy:

  1. Bardzo wstrząsająca książka. Na długo zapada w pamięć. Warto po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kamkap, zdecydowanie warto, nie wszystko mi tam się podobało (np. to, że autor był tak...l fizjologicznie blisko życia chłopców), ale może być to książka, do której się wraca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przerażająca ale lubię takie tematy i z całą pewnością po nią sięgnę. Chociaż ta okładka jest straszna

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, czy chciałabym tę książkę przeczytać, a to ze względu na drastyczność treści. Problemy ważkie, ale i wygląda na to, że czytelnik musi być twardy, odporny psychicznie, a tego mi brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na pewno nie było w tej książce epatowania na siłę i jakichś wymyślnych okropności (jak np. a Malowanym Ptaku), wszytko jednak trzyma się granic prawdopodobieństwa. Jeśli juz coś przerażało, to to, co mogło sie dziać w głowach niektórych bohaterów.
    A po lekturze nie czułam się czytelniczo sponiewierana, tylko mi sie smutno zrobiło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Słucham teraz "Białe na czarnym" Gallego - tam również są opisy, jak społeczeństwo traktuje upośledzone dzieci. Dokładnie tak jak piszesz - wyrzuca ich za nawias, jak śmieci. To przerażające i smutne.
    Książkę wrzucam do schowka, dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzmi ciekawie. Mam inną książkę pisarza na półce, ale i tej poszukam. W przyszłości :)

    Świat jest brutalny, więc dlaczego literatura miałaby to maskować? Wolę jednak drastyczny realizm niż landrynkową sielankę dającą złudne poczucie komfortu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Agnes,
    nie czytałam wprawdzie jeszcze Gallego, ale przypominam sobie jego życiorys (bo pisał chyba w znacznej mierze w oparciu o fakty). Faktycznie coś strasznego.

    Maioofko,
    a co masz? "Futbol z ery Manen", czy "Sprawę osobistą"?

    OdpowiedzUsuń
  9. "Sprawę osobistą" - okładka wygląda niewinnie, ale środek ponoć szokuje. Zobaczymy :) Czytałaś może?

    OdpowiedzUsuń
  10. Tylko "Futbol..." (bez specjalnych wrażeń). A "Sprawa osobista" faktycznie zapowiada się na mocną lekturę, mam juz ją namierzoną w biobliotece:).

    OdpowiedzUsuń