piątek, 9 września 2011

"Wojtek z Armii Andersa" - Maryna Miklaszewska


Niemal każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu wychował się na "Czterech pancernych i psie". Czterech facetów z różnych warstw społecznych (a nawet zróżnicowanychnarodowościowo ), piękne kobiety (w mundurach), sympatyczny czworonóg i Rudy 102. Nikt wprawdzie nie mówił skąd to całe towarzystwo wracało i jak znaleźli się za Wołgą. Ale i tak historia "Pancernych", mimo, że zafałszowana, zawładnęła wyobraźnią, zwłaszcza młodszego pokolenia.
Maryna Miklaszewska i Maria Dłużewska postanowiły pójść tym tropem i napisać scenariusz serialu o Armii Andersa. Nie wiem, czy sugerowały się historią 'Pancernych" gdy pisały "Wojtka". ale jedno jest pewne- nic tak nie kształtuje zbiorowej wyobraźni jak film, a już zwłaszcza serial. Powtórzonypentylion razy w telewizji, zostaje w głowie oglądającego już na zawsze.
Niestety , TVP nie była zainteresowana jego produkcją (były pewnie bardziej priorytetowe cele, jak film fabularny o piciu taniego wina pod płotem, bądź jakaś przeróbka brazylijskiego serialu). Zamiast tego - mamy książkę.
"Wojtek z Armii Andersa" Maryny Miklaszewskiej opowiada o losach kilkorga ludzi, od momentu "amnestii" obywateli polskich więzionych na terenie ZSRR (Układ Sikorski- Majski w czerwcu '41), ich rozpaczliwej ewakuacji, poprzez Iran , Palestynę. Akcja urywa się po zamachu na gen. Sikorskiego (lipiec '43), potem mamy tylko dwa epizody: Monte Cassino i Londyn w maju '46.
Bohaterowie to prawdziwa galeria postaci, oprócz żołnierzy wywodzących się z różnych środowisk, znajdzie się tak ze mały chłopiec (wieczny uciekinier- Wojtuś), noszący to samo imię niedźwiedź i ...szalejący reporter, którego pierwowzorem był Melchior Wańkowicz.
A w tle - wielka historia a do tego tabun historycznych postaci. Jeśli z II Korpusem związane było jakiekolwiek nazwisko wymieniane w encyklopediach - możemy być pewni, że prędzej czy później jego właściciel przemknie przez karty książki. Sporo tam mało znanych epizodów- np. Parada Zwycięstwa w Londynie 8 maja 1946, w której wzięli przedstawiciele wszystkich armii koalicji antyhitlerowskiej ...poza Polakami.
Zresztą - w tym szaleństwie jest metoda. Kurs historii najnowszej, zarówno w LO jak i podstawówce przechodziłam już po '89, ale i tak jakoś dziwnym trafem koncentrował się on na armii gen. Berlinga i szlaku "Od Lenino do Berlina". Podejrzewam, ze w kolejnych rocznikach mogło nie być dużo lepiej.
W książce da się wyczuć jej "filmowe" pochodzenie, głównie w sprawnych dialogach ze sporą ilością dobrych tekstów. Charakterystyki bohaterów też są siłą rzeczy skrótowe a całość ma raczej charakter popularny. Zresztą- całe szczęście- gdyby do historii, która siłą rzeczy jest małooptymistyczna (Polska de facto przegrała II WŚ i żaden z bohaterów książki nie powrócił do Polski), dorzucić jeszcze jakąś ciężką psychologię- byłby to murowany przepis na zakalec. A tak- mamy danie pyszne i pożywne. Przynajmniej mi - bardzo smakowało:).
I jeszcze jeden temat - bibliografia. Mimo, że książka nie jest dziełem naukowym, lista źródeł obejmuje jakieś 100 pozycji. Jakiś czas temu pewien blogowy kolega narzekał na niską jakość literacką wszelką wspomnień, ale zbibliografii "Wojtka" udało mi się wynotować sporo książek, po które chętnie bym sięgnęła, i które nie powinny razić nieporadnością.
Na mojej liście lądują zatem: Beata Obertyńska, Ferdynand Goetel, Józef Czapski... no i Hanka Ordonówna z "Tułaczymi dziećmi".

Acha - w 2011 ukazała się książka o podobnym tytule „Niedźwiedź Wojtek. Niezwykły żołnierz Armii Andersa” Aileen Orr. Umieram z ciekawości, czym obydwie książki się rożnią:).

14 komentarzy:

  1. Nie wiem, czy wiesz, ale nasz ulubiony autor Czterech pancernych i Wojtkiem niedźwiedziem się zajął:)) Tu bibliografia, o ile nie wymieniły tego autorki Twojej książki:P http://pl.wikipedia.org/wiki/Wojtek_%28nied%C5%BAwied%C5%BA%29 I dorzucę, że wynotowałaś sobie akurat creme de la creme wspomnień wywiezionych do ZSRR:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się pochwalę, że 21 września jadę z dzieciakami do wojewódzkiej biblioteki na warsztaty z Wojtkiem-żołnierzem. Wrócę do tego posta i napiszę o wrażeniach.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zacofany,
    chłop żywemu nie przepuści. Zwłaszcza żywemu niedźwiedziowi.:).
    Książka już w biblio, ale cennej (zapewne) pozycji pan JP nie zauważyłam:).
    Wiem, że najlepsze, na wszystkie i tak mi życia nie starczy:).
    Książkowcu,
    napisz koniecznie. Niedźwiedź w bibliotece:?

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozycje JP są najcenniejsze, to taki słodki broszurek z obrazkami dla dzieci, całą serię wydał opowieści o zwierzętach na wojnie:P Czapskiego złap koniecznie, ja się czaję na Ordonkę:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ilekroć słyszę o serialu Czterej pancerni przypomina mi się moja Licealna polonistka, która mawiała o nim, iż jest to film .. jak mały Jasio (czyt. głupi Jasio) widzi wojnę.
    Co do nauczania historii...mimo, iż moje lata licealne przypadły na czas przedwojenny (przed stanem wojennym), to mieliśmy fantastyczną nauczycielkę historii, która uczyła nas historii prawdziwej (m.in. o Andersie, o Katyniu). Prawdziwej, w takim znaczeniu tego słowa- jak ją dzisiaj znamy. A propos poznawania, kiedy dochodziłam do końca wpisu wiedziałam kto skomentuje... I nie pomyliłam się. Troszkę już was poznałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja dorzucę tylko swoje 3 gr. Gdybyście chcieli przybliżyć Wojtka (niedźwiedzia) dzieciom, proponuję TO :)
    ksiazkowiec A nie z panem Łukaszem te warsztaty? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zacofany:
    zapomniałam jeszcze o Krzysztoniu (Krzyż południa/Wielbłąd na stepie) i Wańkowiczu (choć on np. łaszczy mnie mniej;)
    Pamiętam tę serię: takie podłużne ksiażeczki z ilustracjami jego córki:).

    OdpowiedzUsuń
  8. O tę serię mi właśnie chodziło:P Żyłem za to w przekonaniu, że to żona ilustrowała:))

    OdpowiedzUsuń
  9. Guciamal,
    podejrzewam, że teraz kwestię nauczania historii załatwią na amen okrojone programy. Nie kijem go, to pałką:).
    Następna recenzja będzie na zupełnie inny temat- ciekawe jaka przyciągnie "publikę".
    Bazyl- never heard of, ale wygląda na to, że dla mojeo prawie 5-latka moze być to potencjalny hit sezonu. Przed urodzinami wskazówka jak znalazł:). Dzięki:).

    OdpowiedzUsuń
  10. Było cos o tej córce na jakimś blogu, jak sobie przypomnę , to zapodam linka:).

    OdpowiedzUsuń
  11. Krzyż południa i Wielbłąd na stepie - pamiętam te pożyczane sobie od sąsiadek i czytane całą rodziną.. Muszę wrócić kiedyś do tych książek. A co do lekcji historii, ja rozumiem programy, wymagania egzaminacyjne, testy, ale i tak wiele zależy od nauczyciela i podatności młodzieży. Ja miałam świetną historyczkę i klasę chłonną tej wiedzy (czasy solidarności i matura w stanie wojennym). Miałam też kolegów z klas równoległych , którym trafiły się nauczycielki bojaźliwe lub żyjące w zakłamaniu. Ależ mnie zaintrygowałaś zapowiedzią kolejnego wpisu.. czyżby romansidło w stylu pani Grocholi? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Guciamal,
    a ja o nich w ogóle nie słyszałam! Dobry nauczyciel to rzeczywiście podstawa... w kazdym ustroju:).
    A następny wpis będzie... o bolesnym dojrzewaniu w Norwegii 20 lat temu:). Ale chyba się nie wyrobię przed Twoim urlopem.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem po warsztatach. No niestety nie z autorem. Książkę pokochałam. Z kręgów historii wcale mogłabym nie wychodzić. Kupuję dalej tematycznie - trzy książki Goetla, Weroniki Hort (Ordonówna)... Złapać czas.:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Książkowcu- mam przeczucie, że kupowanie książek, to teraz najlepsza inwestycja:).

    OdpowiedzUsuń