poniedziałek, 14 lutego 2011
"Wodospad" - Joyce Carol Oates
Całkiem niezła książka, której lektura jednak wyjątkowo mnie zmęczyła.
Zaczyna się mocnym akcentem- rok 1950, nowożeńcy- Ariah i Gilbert, spędzają miesiąc miodowy nad Niagarą. Po fiasku nocy poślubnej Gilbert rzuca się do wodospadu.
Ariah jakoś udaje się pozbierać po tym wydarzeniu, ale naznaczy ono na zawsze jej dalsze życie. Uzna, że jest przeklęta, i choć niebawem uda jej się stworzyć kolejny, tym razem udany związek (z adwokatem Dirkiem Burnabym), będzie już do końca wyglądać kolejnej katastrofy, przewidywać najgorsze, wyglądać czającego się nieszcześcia.
Wszystkie jej działania mają na celu zabezpieczenie się (emocjonalne i finansowe) przed sytuacją, gdy straci także Dirka. Okazuje się zresztą, że faktycznie, w końcu traci drugiego męża, ale w sposób, którego nikt nie mógł przewidzieć.
Jednak żadne działania, które miały przygotować grunt pod najgorsze, nie uchroniły Ariah i jej trojga dzieci, przed tym , co faktycznie musieli przejść i nie ułatwiły przeżycia żałoby, utraty a potem życia bez ojca i partnera.
Mijają lata, każdy radzi sobie z tą wyrwą w ich życiu na swój sposób: Ariah- poprzez całkowite wyparcie Dirka ze świadomości i pamięci, jej synowie (każdy oddzielnie)- próbują wyjaśnić tajemnicę jego ostatnich chwil, uda się to jednak tylko najmłodszej z rodzeństwa- nastolatce Juliet.
Plusy ksiażki- wiarygodność psychologiczna- doskonale sportretowana jest główna bohaterka- jej walka najpierw z traumą po samobójstwie pierwszego męża, której nie jest w stanie przezwyciężyć, potem wyparcie części swojego ja po śmierci Dirka. Minusem tego doskonałego sportretowania bohaterki jest to, że jest wyjątkowo wkurzająca.
Człowiek czyta, i męczy się razem z ludźmi, którzy musieli z nią przebywać.
Świetnie oddane są również charaktery pozostałych bohaterów- zwłaszcza rodzeństwa Bunburych.
W przewrotny sposób książka ma pozytywne przesłanie i daje nadzieję- dla mnie kolejny plus. No i ostatni- jeśli chodzi o stosunki dzieci- rodzice bazuje raczej na pojęciu "wystarczająco dobrego rodzica" a nie skandynawskiego "rodzic musi być idealny".
Być może kogoś zainteresuje też tematyka ekologiczna.
Jeśli wydaje się wam, że dacie radę przez 450 stron obcować z wyjątkowo neurotyczną bohaterką, to polecam tę książkę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jeśli bohater irytuje, to znaczy, że autor(ka) dobrze go odmalował;) Osobiście wolę tych irytujących od milusich.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie znam, ale zastanawiam się, skąd takie upodobanie Oates do gwałtów, śmierci itp.
No właśnie to jest problem z bohaterką Wodospadu. Dobrze sportretowana i dlatego irytująca (przynajmniej mnie). Ale pewnie miała taka być. Dlatego choć miałam ochotę ja wrzucić do tej Niagary, to doceniam kunszt Oates przy tworzeniu tej postaci.
OdpowiedzUsuńA co jeszcze Oates czytałaś? Ja znam tylko "Gwałt..." i "Czarną topiel", wrażenia średnie, ale na pewno wrócę do tej autorki.
OdpowiedzUsuńA gdybyś miała wybrać piątkę/trójkę najbardziej denerwujących bohaterów literackich, to kogo byś wymieniła? ;)))))
Aniu,
OdpowiedzUsuń"Bestie"- wrażenia pozytywne, ale bez fajerwerków.
"Moja siostra moja miłość"- wrażenia więcej niż pozytywne
"Córka grabarza"- jakość porównywalna do "Wodospadu", ale jakoś po mnie spłynęła jak woda po kaczce.
A "W średnim wieku" to jak dla mnie jakaś pomyłka.
Co do tematyki- pewnei to pani Oates patent na książki- pisać chłodno i analitycznie o ciemnych stronach życia.
Co do wkurzających bohaterów literackich- jakoś nie mogę sobie nikogo przypomnieć:).
Zazwyczaj papierowe postaci nie wywołują u mnie specjalnych emocji. Tym większy plus dla Wodospadu, jak myślę.
Ja uwielbiam taki neurotyczny styl, więc na pewno sięgnę po tę książkę :).
OdpowiedzUsuń