środa, 20 kwietnia 2011

Hidden Lives - Margaret Forster


Myślę, że się zakochałam. Choć jak to bywa wiosną, ta miłość pewnie szybko wyparuje, zwłaszcza, że chodzi TYLKO o książkę.
A mowa o "Hidden Lives" Margater Forster, autorki dość skąpo tłumaczonej na polski (zaledwie 3 książki wydane w serii KIK, i to niekoniecznie te najlepsze), zadeklarowanej feministki, która z w swoich powieściach z upodobaniem dokonuje wiwisekcji rodziny. Nie stroni także od tematów biograficznych, zwłaszcza biografii słynnych kobiet.
"Hidden lives" to literatura faktu szczególnego rodzaju, dotyczy bowiem rodziny autorki, a konkretnie kobiet z tejże rodziny: babki Margaret Ann (ur. w 1869), matki Lilian (ur. w 1901) i jej sióstr, oraz samej Margaret F. (ur. w 1938). Daty urodzenia w nawiasach wrzuciłam nieprzypadkowo. W założeniu bowiem "Hidden Lives" to nie tylko rodzinne rozdrapy (bo nie jest to żadna grzeczna, podnosząca na duchu historia, oj nie), ale także podróż przez życie i sytuację kobiet na przestrzeni prawie stu lat. Autorka, przy okazji snucia rodzinnych opowieści chce obalić tezę, że życie kobiet na przestrzeni lat wcale się nie zmienia, i ich sytuacja jest wciąż zła, a światełka w tunelu nie widać. Co innego widać na przykłądzie jej rodziny. Inaczej wyglądało życie Margaret Ann- nieślubnego dziecka i służącej, której udało się osiągnąć awans społeczny za cenę rozstania z najstarszą, nieślubną córką. Matka autorki - Lilian, wprawdzie mogła zdobyć wykształcenie i przez dłuższy czas odnosić sukcesy zawodowe, chęć posiadania dzieci sprawiła , że skończyła jako kura domowa z depresją. Sama Forster (absolwentka Oksfordu a następnie nauczycielka i pisarka) pokierowała swoim życiem bardziej świadomie, nie tylko dzięki ogromnej ambicji i detrminacji, ale także dlatego, że życie kobiet nieprzerwanie zmieniało się na lepsze.

Życie to jednak nie klocki lego, a autor może sobie pisać ile chce, a czytelnik wyczyta to, co mu akurat pasuje. Po lekturze bowiem miałam nieco inne wrażenie, niż to które chciała przekazać Forster. A mianowicie takie, że ludziom (nie tylko kobietom) może żyje się coraz lepiej, mentalność się zmienia, ale w każdych historycznych dekoracjach ludzie maja jakieś pole wyboru, i niektórzy z niego korzystają (jak Margaret Ann i jej wnuczka), a inni poddają bitwę za bitwą, nawet przed jej rozpoczęciem. Tak robiła Lilian - dla mnie centralna postać książki. Bardzo nieszczęśliwa osoba, którą jej córka uważa za ofiarę systemu, choć przyczyny, moim zdaniem, w większości tkwiły w niej samej.
Dla Forster była niezwykle ważną osobą, także dlatego, że zbudowała swoje własne życie na staraniach, żeby być antytezą własnej matki. Siłą rzeczy poświęcała jej wiele swojego czasu i myśli, a efekt tego mamy w "Hidden Lives", gdzie dokonuje bolesnej wiwisekcji jej osoby, także jej własnego, zmieniającego się stosunku do niej. Jest to opowieść bolesnie szczera zarówno, jeśli chodzi o osobę matki, jak i córki, która nie ukrywa wielu swoich negatywnych uczuć.
Czasami łapałam się na tym, że Forster przesadza, niemal zawsze interpretując fakty na niekorzyść Lilian. Nie przekroczyła jednak granicy, za którą jest juz tylko niesmak. Raczej smutek, że tak bardzo się od siebie oddaliły (także ze względu na ekstremalna różnicę charakteru), ze nigdy do końca się nie zrozumiały (Forster ma z tym problemy także wiele lat po śmierci matki), że matka tak bardzo ukształtowała się wg cudzych wzorców, że zupełnie zagubiła siebie. Zapewne obydwie kobiety pogodzić i zrozumieć mogłyby się dopiero w zaświatach (w które zresztą Forster, córka gorliwej anglikanki, nie wierzy).
Widać, że temat matki to nie do końca zabliźniona rana (zupełnie inaczej bowiem relacjonuje, znaną tylko z drugiej ręki, histrię swojej babci). Zresztą może rana to złe słowo - te wczesne lata mocno autorkę naznaczyły, nie tylko w negatywnym sensie - także zdefiniowały jej zainteresowania literackie (w linkach wrzuciłam link do recenzji jednej z książek wydanej po polsku- z centralną postacią bardzo przypominająca Lilian), jak i społeczne (feminizm).

Wartość tej książki polega na tym, że bardzo głęboko wchodzi w życie "podstawowej komórki społecznej", dzięki temu nawet, jeśli nasz bagaż rodzinny był inny, myślę, że łatwo będzie znaleźć materiał do przemyśleń, który można odnieść do swojego życia. Acha - nie ma w tej historii żadnych ewidentnych patologii (choćby molestowania seksualnego czy przemocy)- to uwaga dla tych, których taka tematyka odstrasza.
Oprócz tego - "Hidden Lives", ujawniła u mnie skłonność podglądackie. Gdy tylko dowiedziałam się, że Forster napisała również kontynuację "Precious Lives", poświęconą w większości ojcu, już zaczęłam sobie ostrzyć zęby na kolejną wiwisekcję.

Ksiażkę świetnie się czyta. Naszpikowana jest detalami z życia codziennego klasy robotniczej w jej rodzinnym Carlisle - szczegółami topograficznymi, opisami szkół, wakacji, wizyt u lekarza... Autorka wręcz maluje słowem, a robi to tak zręcznie, że po lekturze mamy przed oczami obrazy z książki.
Notka pewnie nie jest specjalnie zachęcająca, nie bardzo wiedziałam z której strony ugryźć temat. Pewnie, gdybym poleciała schematem: saga rodzinna/tajemnica (ostatecznie która rodzina nei ma tajemnic?), byłabym bardzie skuteczna w reklamowaniu książki:).
Jednak nawet, jeśli moja opinia nie zachęca, jeśli kiedyś ten biały kruk wpadnie wam w ręce, dajcie mu szansę:).

Linki:
O Margaret Forster w wikipedii.
Nieco lifestylowy artykuł o MF, w kontekcie "Hidden Lives" i "Precious Lives"
Jedyna blogowa recenzja po polsku innej książki MF u Zosik.
Jeszcze jedna recenzja "Hidden Lives"

27 komentarzy:

  1. Dość często natykam się na tę panią w amazonie i zdaje się, że Hidden Lives miało b. dobre recenzje. Z tego, co piszesz, to może być b. ciekawa lektura;)
    Czy czytałaś jej książki wydane po polsku? Sam tytuł "Malowana lala" b. mnie intryguje;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi bardzo ciekawie, powiało nowością - nie słyszałam o tej postaci :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytanki Anki,
    nie dziwię się dobrym recenzjom, bo moim zdaniem dużo z siebie dała przy tej książce. A warsztat również ma bez zarzutu.
    Książki wydane po polsku jeszcze przede mną, choć priorytet będzie miało pewnie "Private Papers", które mam w domu.
    Boję się tylko, ze żadna nie będzie miała tej siły co "Hidden Lives", ale nawet, jeśli będą miały połowę, to i tak warto.
    Domi,
    jeśli będziesz miała możliwość, to zachęcam do spróbowania.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż, zacznę od polskich przekładów;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z chęcią poczytam, jak Ci sie spodobały:).

    OdpowiedzUsuń
  6. Acha, a gdybyś kiedyś zapałała chęcią do "Hidden Lives", to na razie się tej książki nie pozbywam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. To b. miłe z Twojej strony;) Kto wie, może skorzystam;) Z góry dziękuję.
    Sprawdziłam polskie tytuły i jakoś na amazonie o nich nie słychać;) Najwyraźniej jest tak, jak napisałaś - przetłumaczono te mniej ciekawe książki MF. Albo te lepsze napisała później;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Sugeruję się opinią samej autorki:). napisała, że machnęła 2 książki opiekując się noworodkiem, ale kiepsko jej wyszły. A jedną z nich jest "Maudie Tipstaff" (ta opisana przez Zosik).
    Sztandarowa jej książka z wczesnego okresu to "Georgy girl", nawet sfilmowana, a przetłumaczona nie została.

    OdpowiedzUsuń
  9. W mojej bibliotece jest Mothers' boys, może się nada na początek. O efektach doniosę;)
    Pocieszam się jeszcze, że w serii KIK ukazywały się dobre książki;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapewne to taka autorska kokieteria:).

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejny raz przychodzi mi żałować mego niedowładu językowego :( Zwrócę uwagę na autorkę, to na pewno.
    A seria KIK niedługo urośnie do rangi literackiego guru. Coraz częściej słyszę o wydanych tam perełkach! Szkoda, że nikt tego nie wznawia obecnie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Maiooffko,
    pomyśl co by się stało, gdybys uznała, że czytasz po angielsku wystarczająco sprawnie:). Pewnie potrzebny byłby kolejny regał na 500 pozycji niewydanych po polsku, które TRZEBA mieć:).

    Slyszałam już pomysły niektórych blogerów, żeby kompletować serię KIK, co może ma sens, tyle, że stosowano w niej parytet- 40-50% książek pochodzi z bratnich krajów:). Trudno powiedzieć jak z jakością tej części serii:).
    A jest jeszcze "czarna"- Wspólczesna Proza Światowa, również niewznawiana:(.

    OdpowiedzUsuń
  13. Masz rację, że w serii KIK ukazywały się książki z bratnich krajów, ale może dzisiaj, bez uprzedzeń politycznych (czy jak je nazwać), można czytać je jako ciekawostki literackie? Lit. gruzińska czy nigeryjska nie jest u nas zbyt znana;)

    Czarna seria PIWu też była (wg mnie;) świetna. A Książka i Wiedza miała równie ciekawą serię Koliber.

    Masz/macie dzisiaj jakąś ulubioną serię?

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytanki Anki-
    wyjęłam sobie właśnie książkę z 1989 i gugluję nieznane mi nazwiska z ostatniej strony (jest tam zawsze lista książek wydanych w danym roku). Większość książek nie omówiona w biblionetce.
    Ale niektóre są i brzmią nawet zachęcająco, np. wypatrzyłam bułgarskie kryminaly psychologiczne.
    Uprzedzona tak naprawdę to jestem tylko do literatury NRD, nie wyobrażam sobie, jak w sztucznym kraju z szalejącą cenzurą, mogłoby powstać coś ciekawego.
    Ale pewnie źle sobie wyobrażam.
    Była taka historia z Christą Wolf - przez lata była w Niemczech niewydawana/nieczytana, a nagle zrobiła furorę jakąś swoją historią choroby, i nagle ludzie odkryli na nowo, że jest dobrą pisarką.

    Co do serii- poza wymienionymi- Nike Czytelnika, kameleon Zyska, Salamandra Rebisu. No i podróżnicze serie (np. Dookoła świata, Obieżyświat Prószyńskiego). Teraz jakoś trudniej mi się wciągnąć w jakąkolwiek seri, pewnei dlatego, że nie gromadzę książek.

    OdpowiedzUsuń
  15. W szkole na niemieckim wspominano nam (pozytywnie) o Chriście Wolf jeszcze z czasów komunistycznych, niestety nigdy nie sięgnęłam po jej książki. O niej chyba głośno się zrobiło głównie za sprawą przyznania się do współpracy ze Stasi,.

    Nike - tak, tak;) Salamandra moim zdaniem nieco się zepsuła. Lubię Archipelagi, Terra Incognita Sancho i Pansę WAB-u, serie różne Czarnego.

    OdpowiedzUsuń
  16. Recenzję przeczytałam z zapartym tchem i była jednym z motywów mojej wczorajszej wyprawy do British Council. A propos, również pożyczyłam "Curriculum vitae" Spark i to mniej więcej w tym samym czasie, gdy Ty stawałaś się jej szczęśliwą posiadaczką. :)
    A w kwestii Forster: niestety, były tylko dwie powieści, których blurby na okładce raczej mnie nie zachęciły. Może następnym razem bardziej mi się poszczęści. Widziałam, że jej tzw. dorobek jest bardzo bogaty.

    OdpowiedzUsuń
  17. Aniu- to jeszcze dodam "z miotłą" i "Mroczną serię". JAk mogłam o nich zapomnieć:). Z wymienionych przez Ciebie obca jest mi tylko terra incognita - cóż z reportażem mam trochę na bakier.

    Lirael,
    Mi się "HL" podobało i polecam z czystym sumieniem:).
    Co do Forster - boję sie trochę, że może w swoich książkach przetwarzać motywy autobiograficzne, a ja jak na złość zaczęłam od autobiografii.
    Ale poczytamy - zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  18. Serię z Miotłą też lubię.

    Mnie się wydaje, że pisarze dość często w książkach piszą głównie o swoich przeżyciach;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Pewnie, że czerpią materiał z życia:). Grunt, żeby w kolejnych książkach się za bardzo nie powtarzali, ale sprawa jest do zbadania:).

    OdpowiedzUsuń
  20. Tu jest lista książek z serii KIK, tyle że nie jestem pewna,, czy wszystkie tytuły wprowadzono do Biblionetki:
    http://www.biblionetka.pl/bookSerie.aspx?id=1805
    I tak jest tego całkiem sporo.

    OdpowiedzUsuń
  21. @ Lirael

    Kilkakrotnie już ją przeglądałam i zastanawiałam się, co wybrać;) Najbardziej zaintrygował mnie tytuł "Helenka z Krakowa" niejakiego Hyacinthe'a;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Zapisałam sobie autorkę, bo widać, że ci się naprawdę spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  23. Lirael/ czytanki.anki
    przemknął mi wczoraj przez głowę pomysł wyzwania KIK-owskiego.
    Tyle, że w natłoku wyzwań pewnie nie byłoby zbyt wielu chętnych:).
    Agnes
    przetestuję kiedy inne i dam znać, czy równie dobrze mi podejdą:).

    OdpowiedzUsuń
  24. Też myślałam, ze to dobry pomysł na wyzwanie;) Chętni na pewno by się znaleźli, chociaż ja jakiś czas temu postanowiłam być tylko obserwatorem takich akcji. Liczyłam na dyskusje, ale ich nie znalazłam;(
    Ale czytać chętnie będę, a jeśli wyzwanie się pojawi - także kibicować. Myślałam nawet, czy do klubowego czytania nie zaproponować "Sztukmistrza z Lublina" Singera - akurat ten tytuł znam z serii KIK;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Pomyślę, i wrzucę potem posta. Można zrobić takie mikro-wyzwanie, bez całego oprzyrządowania wyzwaniowego- oddzielny blog, bannery i inne wodotryski:).

    OdpowiedzUsuń
  26. Można;) Sieć ma nieograniczoną objętość, więc i to pomieści;)

    OdpowiedzUsuń