I znowu lenistwo wzięło górę- kilka książek, o których nie będę (z różnych powodów) pisać szerzej. Zatem znowu hurtem:).
"Samuel August z Sevedstorp i Hanna z Hult"- Astrid Lindgren- dwa opowiadania, tym razem dla dorosłego czytelnika, pierwsze, tytułowe to historia miłości jej rodziców, drugie zatytułowane "Pamiętam" poświęcone jest ludziom, którzy towarzyszyli jej dzieciństwu- parobkom, pokojówkom, itd. Ogólnie to książka o czasach (początek XX wieku), gdy wszystko było prostsze, łatwiej było wychowywać dzieci i ... fajniej było być dzieckiem. Polecam.
"Wyspa sprzątaczek" Mileny Moser traktuje o sprzątaczce z piekła rodem- grzebiącej w papierach, czytającej pamiętniki, wyjadającej zapasy, po godzinach zaś uwodzącej potomstwo chlebodawców. a w dodatku tylko symulującej sprzątanie. Można by się nabawić prawdziwej sprzątaczkofobii, gdyby nie fakt, że całość skręca w kocu w stronę mocno groteskowej bajki, a sprzątaczka okazuje się istotą o złotym sercu. Całkiem nieźle się czyta, rzecz to co najmniej ze średniej półki.
Z "Diabelską przypadłością" Jacka Dąbały schodzimy o pół półki niżej, ale ciągle nie jest źle. Fabuła mocno zakręcona- oświęcimski lekarz dokonuje pionierskiego zabiegu klonowania (swojej zmarłej ukochanej). Dziewięć miesiący później polska matka zastępcza rodzi małą Marysię i porzuca ją w sierocińcu. Świat jeszcze nie wie, ale oto narodziła się polska Lisbet Salander (skrzyżowana z Larą Croft), piękna, inteligentna i amoralna kobieta, którą jednak w życiu kręcą komunistyczne hasła i przyjaźń z Markiem- nieco fajtłapowatym kumplem z domu dziecka. Tylko dla niego skłonna jest zrobić wszystko. Dosłownie wszystko. Czyta się całkiem nieźle, a że to wszystko wyssane z palca? Cóż.. A Lisbet Salander to niby była prawdziwa?
"Kochance śmierci" Borisa Akunina kiedyś poświęciłabym pewnie oddzielną notkę. Jednak ta część cyklu o Eraście Fandorinie (moskiewskim śledczym z przełomu XIX i XX wieku), jest albo słabsza, albo Akunin już mi się przejadł. Tym razem śledztwo dotyczy klubu samobójców, jednak zanim Fandorin rozgryzie sprawę, niemal wszyscy zdążą się pozabijać - cóż, najwyraźniej obniżka formy. Plusem była dla mnie tylko postać Kolombiny- osiemnastoletniej nihilistki, która w głębi duszy wciąż pozostała rezolutną Maszą z Syberii i zupełnie nie daje się skłonić do popełnienia samobójstwa.
Nie podobało mi się również to, że nadmiernie wyszły na wierzch polityczne sympatie autora, niektóre złote myśli świetnie by pasowały do materiałów propagandowych partii "Jedna Rosja". Ogólnie- książka raczej dla zdecydowanych fanów Akunina.
Wyspa sprzeątaczek-złe panie do sprzątania to nr 1 na rodzinnych eventach ostatnimi czasy:)
OdpowiedzUsuńi chociaż kocham Akunina, ten tom rzeczywiście nie był najwyższych lotów
O tak, a drugi temat, to pewnie złe niańki:). Jeśli chcesz, to mam własny egzemplarz (sprzątaczek).
OdpowiedzUsuńwyspa sprzataczek to idealna lektura na wiosenne porzadki. Chociaz w moim przypadku byla czytanką na czas wiosennego smarkania ;)
OdpowiedzUsuńPeek-a-boo- ja smarkałam przy wszystkich pozostałych ...ekhem... pozycjach. sprzątaczki łyknęłam na trzeźwo. Ale to fakt, już chyba czas na te wiosenne porządki:(.
OdpowiedzUsuńIza i ty kiedyś stwierdziłaś, że jestem niesamowita z ilością przeczytanych książek, a ja nie mogę wyjść z podziwu nad ilością pożeranych/ a może połykanych przez ciebie książek. Niemal codziennie jest nowa recenzja, a dziś nawet cztery (choć recenzje krótkie, to książki same się nie przeczytały). Ja za chwilkę kończę Na wschód od Edenu i chyba zrobię losowanie, której książce przyznać pierwszeństwo, bo tyle ich się poniewiera na stoliczku i pod łóżkiem.. :( A dobra pani sprzątająca by się przydała, ale gdzie takiej szukać (w realu)
OdpowiedzUsuńGuciamal, nałóg jak każdy inny;). No i łatwiej czytać taka popelinę, niż zabrać się np. za Nędzników:).
OdpowiedzUsuńAkurat trafiłaś na zresztą na hurtową dostawę notek, bo wcześniej długo nie miałam siły/czasu nic pisać.
Iza, widzę że jesteś zupełnie nieświadoma swojego tempa wchłaniania tekstu! :) Nie mam pojęcia jak to robisz. Ta notka to mój ponad miesięczny "urobek" mógłby być ;)
OdpowiedzUsuńNie kojarzę, by po polsku wydano coś Lindgren dla dorosłych. Wydano?
maiooffka ma rację - Ty Iza chyba wciągasz nosem te książki. I wcale nie taka popelina, widzę tu sporo poważnej literatury, a dobry kryminał jest świetnym przerywnikiem. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMaioofko,
OdpowiedzUsuńLindgren po polsku wydała Nasza Księgarnia, Warszawa 1992, ISBN 8610094744. Tytuł w notce. I- uwaga, uwaga- mogę pożyczyć. Po polsku:).
Guciamal- wciągam nosem- dobrze powiedziane:). Jakby nie patrzeć- to nałóg:). Dobrze, że jeden z tych społecznei akceptowalnych:).
Myślałam, że na potrzeby chwili sama spolszczyłaś tytuły opowiadań z niemieckiego wydania :) Dopisuję do ciekawostek poszukiwanych (tak na przyszłość), ale zabierać nie będę, nawet na chwilę, bo grafik czytelniczy u takich slow-reader(ów) jak ja to poważna sprawa ;P Dziękuję za propozycję w każdym razie.
OdpowiedzUsuńMasz rację, tamte dzieci były szczęśliwsze pomimo braku technicznych gadżetów. Ja również książkę Lindgren bardzo polecam.
OdpowiedzUsuń