Zacznę od przyjemniejszej części posta. Udało mi się wygrać w konkursie u montgomerry tę oto książkę:
.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję nie tylko za książkę, ale także za gustownie zaaranżowaną przesyłkę i całą masę słodkich załączników. Wypadałoby tu pewnie wstawić zdjęcie, cóż, skoro z załączników została jedynie garstka opakowań;).
Poszczęściło mi się również w konkursie u Skarletki. Tyle, że szczęściu jeszcze trzeba czasem pomóc, na przykład pamiętając o konkursie, tymczasem ja nie zgłosiłam się po odbiór nagrody. Czyżby to oznaczało, że jestem (nieco) roztargniona? [Nie ma co ukrywać, jestem:).]
Konkursy są zatem najeżone przeszkodami, ale wymiana książkowa wydaje się rzeczą całkiem prostą. Zgłosiłam się na takową do Sabinki.
No i tu zaczęły się schody. Zgodnie z zasadami wymianki do paczki, oprócz książek i słodyczy, należy wrzucić zakładkę. Najlepiej własnoręcznie wykonaną. Hmmm. Ponieważ zakładek jako takich nie używam (gdyż je gubię), nie wiem nawet, czy gotowe zakładki w ogóle można kupić w zwykłym "papierniczym"?
Coś mnie podkusiło, i postanowiłam zrobić sama. Wymyśliłam sobie zakładkę haftowaną. Problem w tym, że ostatnio zajmowałam się haftem w podstawówce (a były to czasy podstawówki 8 letniej). Musiałam więc nabyć stosowne materiały za równowartość kilku obiadów w akcji "Podziel się posiłkiem". Na szczęście wymyśliłam sobie zakładkę dżinsową, więc jako baza posłużyła mi pewna, już nie używana sztuka garderoby.
Wymyśliłam sobie wzór, który jednak okazał się mało efektowny, więc zaczęłam go w locie modyfikować. Po godzinie byłam zlana potem, a zakładka zaczęła powoli przybierać kształty cywilizowane. Jedynie od frontu jednak, od tyłu to jakaś masakryczna plątanina nitek.
Zatem Drogie Uczestniczki Wymianki!!!
Jeśli którakolwiek z was dostanie paczkę z zakładką, która wygląda, jakby wyhaftował ją uczeń trzeciej klasy podstawówki na zetpetach (podkreślam, uczeń - nie uczennica), będzie to zapewne zakładka mojego autorstwa. Potwierdzam również, że nie mam pojęcia o ściegach, i wszystkie wykorzystane techniki są mojego autorstwa, wymyślone ad hoc. Zdjęcia nieszczęsnej zakładki nie zamieszczę, gdyż a) wstyd jak beret b) zawartość wymiankowej paczki i jej nadawca są utajnieni do momentu otrzymania:).
Acha - w zasadzie powinnam się nie wygłupiać, tylko poszukać jakiejś gustownej gotowej zakładki wykonanej techniką decoupage. No ale z drugiej strony nieźle się nad swoją namęczyłam, a inna uczestniczka wymianki będzie sie mogła pośmiać.
W każdym razie- szacun dla wszystkich parających się po godzinach robótkami:). I to takimi, które potem wyglądają jak małe dzieła sztuki. Niech moc będzie z wami;).
Yyyyyy a czemu tak podkreślasz, że uczeń, nie uczennica? Mój ośmioletni brat bardzo ładnie wyszywa.
OdpowiedzUsuńPrzecież zakładka, w którą włożyłaś tyyyle serca i wysiłku, ma swój niepowtarzalny urok. I z pewnością jest jedyna w swoim rodzaju, a zatem niezwykle wartościowa. Chyba że połknęłaś bakcyla i zaczniesz teraz hurtowo wyszywać dżinsowe zakładki:)
OdpowiedzUsuńPS. A może wymyśliłaś jakiś nowy ścieg i zapoczątkujesz nowa modę w haftowaniu? ;)
Przemknęła mi przez głowę taka myśl.
OdpowiedzUsuńInna sprawa, że za moich czasów chłopcy w szkole się haftować nie uczyli (w domu pewnie nader rzadko). Nie wiem, czy to się zmieniło:).
Viv,
OdpowiedzUsuńmoże zacznę zgłaszać sie do kolejnych wymianek, żeby zużyć te zapasy kordonka. No i dżinsu.
Umieram z ciekawości jak ona wygląda :) Z tego co wiem, w księgarniach są jakieś zakładki.
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieje, że można kupić bo będę leżeć i kwiczeć... :)
OdpowiedzUsuńBujaczek - na pewno można:). Ja sobie jakoś zawsze lubię skomplikować życie:).
OdpowiedzUsuńKornwalia-
teraz już nawet jej nie sfotografuję, bo wysłana. Jeśli odbiorczyni ja zaprezentuje w całej okazałości (zamiast litościwie wcisnąć do książki), podeślę link.
Rozumiem Cię doskonale. Sama jestem antytalentem robótkowym - do wrodzonego niechciejstwa dołożyła się jeszcze leworęczność i żadna nauczycielka prac ręcznych nie była w stanie pokazać mi porządnie tych różnych ściegów...
OdpowiedzUsuńDlatego w poprzedniej wymiance wykonałam zakładkę paierową w formie witrażu - ale mordęga to była straszliwa, a mąż widząc co się
dzieje zabrał dziecko i pojechał na trzy godziny do swoich rodziców, żeby, jak powiedział, ofiar w ludziach uniknąć...
ciekawe kto dostanie tą wybitną zakładkę... przy okazji musiałabym zacząć pracę nad własną...
OdpowiedzUsuńuśmiałam się:)Kiedy Marta próbowała mnie rok temu nauczyć haftu krzyżykwoego poddałam się po około pól godzinie:) cóż, dzięki takim jak ja osoby uzdolnione manualnie mają ZUS zagwrantowany:)
OdpowiedzUsuńAnek7-
OdpowiedzUsuńtym razem to ja się uśmiałam:). Pamiętam, jak w dawnych czasach produkowałam te witraże za pomoca skalpela.[Skąd ja miałam skalpel??]
Sil-
ja tam jestem ciekawa, jaką będzie miał minę:).
Ola-
talenty w rodzinie musza być rozłożone równomiernie;). A krzyżyki muszą być podstępne - jak tu wyprodukować tysiąc identycznych? A tyle jest na byle obrazku.
Izo już doszła do mnie ta zakładka i jest urocza, dziękuję za wysiłek jaki w nią włożyłaś a i prezencik mi strasznie podoba. Pozdrawiam Jeniulka(Joasia).
OdpowiedzUsuńNo to teraz zdjęcie! :)
OdpowiedzUsuńA i specjalnie zrobiłam foteczkę samej zakładki.Zapraszam na mojego bloga http://jeniulka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOdpisałam u Ciebie, cieszę się, że priorytet zadziałał:).
OdpowiedzUsuń:) muszę przyznać, że miałam rogal czytając Twój wpis :) i normalnie z ciekawości pobiegnę na blog obdarowanej żeby podziwiać efekt końcowy :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńIza a ja jestem z Ciebie CHOLERNIE dumna!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńże nie poszłaś na łatwiznę :) :)
Archer,
OdpowiedzUsuńwitam w moich skromnych progach:).
Sabinko,
wymianka okazała się nader rozwijająca;). Dzięki za zorganizowanie:).
Iza - zakładka wymiata:)
OdpowiedzUsuńJuż są zdjęcia u Jeniulki. Możesz tworzyć następne rękodzieła:)
Anek, nie zauważyłam komentarza, dzięki:). Może coś stworzę w nagrode za 1000 komentarz, zobaczymy, czy byliby chętni:).
OdpowiedzUsuń