środa, 13 października 2010

"W polu"- Stanisław Rembek


Brnę w tej chwili przez "Portret damy" niczym wielbłąd przez pustynię, dlatego z braku świeższego materiału, napiszę o mojej kolejnej wakacyjnej lekturze (nie dotyczy to jej tematyki), czyli o o "W polu" Stanisława Rembeka.

Przypadkiem wyszło tak, że sięgnęłam po tę pozycję tuż po 90-tej rocznicy Bitwy Warszawskiej. O Autorze wiedziałam niewiele - o tym, że pisał na podstawie własnych doświadczeń, że jest raczej antykomunistyczny (trudno, żeby nie był, jeśli miał bezpośrednią styczność z sowiecką armią) i z tego powodu jego przedwojenne książki nie były wznawiane. Napisał zresztą niewiele, w tym 2 już po wojnie. Słyszałam też, że jego twórczość to krew, okopy i temu podobne mało atrakcyjne dla współczesnego kanapowego czytelnika tematy.
Wiadomości okazały się nie do końca ścisłe, nikt bowiem nie napisał, że ta "twarda, żołnierska proza" będzie zabawna, pisana lekko i ironicznie. Niemal każda postać została sportretowana z satyrycznym zacięciem, przez co ksiażka przypomina nieco "Paragraf 22" czy Szwejka, z tą jednak różnicą, że "W polu" opisuje bardziej aktywną fazę wojny, gdzie specjalnie nie było już możliwości robienia przekrętów zaopatrzeniowych, czy pomysłowego dekowania się.
Historia zaczyna się w momencie, gdy po śmierci jednego z żołnierzy - kaprala Górnego, jego przyjaciel, sierżant Dereń, rzuca klątwę na kampanię, która pozwoliła na jego "zmarnowanie". Czy to za sprawą tejże klątwy, czy też logiki działań wojennych (ofensywa bolszewicka, która straci impet dopiero pod Warszawą), kampania wkrótce zdobywa sobie sławę jako "przeklęta". Nie będę pisać jak ta historia się zakończy, ale łatwo się domyśleć - nie za dobrze.
Autor wybiera specyficzną metodę opisu: bierze pod mikroskop przykładową grupę ludzi biorącą udział w kampanii, i opisuje sytuację wyłacznie z ich punktu widzenia, ignorując szersze tło. Ludzie przypominaja tu trybiki w większej machinie wojennej, która w skali mikro sprawia wrażenie chaosu. Sporo w książce monologów wewnętrznych, retrospekcji - wszystkiego, co dzieje się w głowie żołnierza w trakcie walki. Widzimy jak powstają legendy bohaterskich czynów - za którymi czasami kryje się przypadek, lub całkiem mało chwalebne z założenia impulsy.
We wstępie redaktor mojego wydania, napisał, że książka ta w przeciwieństwie do zachodnich odpowiedników nie jest w swojej wymowie pacyfistyczna - nie zgodziłabym się. Z szerszego puktu widzenia wojny zazwyczaj mają swoje uzasadnienie i (zwłaszcza dla strony broniącej się) bywają koniecznością, natomiast z punktu widzenia jednostki, to koszmar, który można próbować oswoić (choćby jak próbował robić to Rembek i jego bohaterowie- za pomocą ironii).
Autor miał wyjątkowego pecha - ta doskonała książka była na indeksie przez wiele lat, tylko dlatego, że dotyczyła wojny, o której pamięć starano się w czasach PRL wymazać. Pogrążyły ją pewnie dodatkowo mało pochlebne, chociaż nieliczne, opisy zachowań sowieckich żołnierzy, do których doprowadziły ich głównie upodlenie i bieda. Tymczasem to historia bardzo uniwersalna, która mogłaby rozegrać się w okopach dowolnej wojny i którą warto przypomnieć.


Tym razem polecam z pełnym przekonaniem i bez zastrzeżeń - doskonała lektura.

3 komentarze:

  1. Zainteresował mnie opis, choć tematyka na pierwszy rzut oka wydaje się być poza moją sfera zainteresowań:) Przy nastepnej okazji poszukam w bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka jest genialnie napisana.

    Warto poszpereć w "taniej książce" - mój egzemplarz "W polu" kosztował 1,20 zł [sic!].

    OdpowiedzUsuń
  3. Anominowy,
    to fakt, trafia się jeszcze wydanie Towarzystwa Upowszechniania Czytelnictwa, wasnie w takiej cenie:). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń