piątek, 29 kwietnia 2011

"Irlandzkie złoto" - Andrew Greeley


Andrew Greeley jest katolickim księdzem, po godzinach zajmującym się pisaniem bestsellerów. Niegdyś popularnych, w latach 80-tych połowa Polski była przykuta do radia, gdy w Jedynce czytano np. jego "Grzechy kardynalne".
"Irlandzkie złoto" nie ma jednak nic wspólnego ze stanem duchownym (choć w na trzecim planie pojawia się "probarszcz" George i dwóch "sakramenckich irlandzkich biskupów"). To nietypowa komedia romantyczna połączona z rozwiązywaniem historycznych zagadek.
Opowieść zaczyna się pod koniec lat 80-tych, gdy Dermot Coyne, Amerykanin irlandzkiego pochodzenia, postanawia odwiedzić kraj przodków, którzy jego dziadkowie opuścili w panice w czasie irlandzkiej wojny domowej, aby nigdy więcej tam nie powrócić.
Dermot z nudów próbuje dowiedzieć się, dlaczego tak się stało, szybko jednak nudzić się przestaje, gdyż rozgrzebując stare sprawy udaje mu się ściągnąć na siebie uwagę irlandzkiej służby bezpieczeństwa, brytyjskiego wywiadu, a do tego jeszcze bliżej nieokreślonego tajnego stowarzyszenia.
Stawka okazuje się wysoka, gdyż z losami jego dziadków związane są odpowiedzi na zagadkę śmierci Michaela Collinsa (irlandzkiego przywódcy zmarłego w nader podejrzanych okolicznościach w 1922) a także historia "irlandzkiego złota"- tajnego funduszu irlandzkich powstańców zaginionego mniej więcej w tamtym czasie.
Dermot ma jednak w swoim śledztwie mocnego sojusznika- Nualę McGrail, irlandzkaą boginkę z Connemary i przymierająca głodem studentkę w jednym. Między tym dwojgiem szybko zresztą zacznie się historia przewyższająca skomplikowaniem wszelkie zagadki z przeszłości.
Niespodziewanie fajna książka. Mamy tu sporo humoru, zwłaszcza językowego. Nie wiem jak to możliwe, ale mimo polskiego tłumaczenia autorowi i tłumaczce udało się zasymulować język Irlandczyków. Historia miłosna, mimo, że opowiedziana w lekkim tonie, zawiera akcenty niespodziewanie poważne. Żadne z bohaterów nie chce na przykład skrzywdzić lub wykorzystać drugiej osoby (co jak bliżej się przyjrzeć, jest standardem w typowym chick-lit).Jest też sama zagadka historyczna i spora porcja historii Irlandii. jakoś zaskakująco kojarzyła mi się ona z historią Polski. Kraj był przez wiele lat kolonizowany przez silniejszego sąsiada (na szczęście tylko jednego). Zdania o irlandzkiej anarchii, która sprawia, że Irlandczycy są niezdolni do samodzielnych rządów, i potrzebują pomocy silniejszego sąsiada, mocno przypominały mi argumenty zaborców, do dziś zresztą powracające.
Wisienką na torcie jest śmierć Michaela Collinsa - oczywiście w "wypadku". Podobnych "wypadków" w polskiej historii również nieco się znajdzie. Żeby nie szukać współczesnych analogii - choćby śmierć gen. Sikorskiego.
Ciekawe były również rozbieżności. Szeregi irlandzkich powstańców były mocno infiltrowane przez brytyjską agenturę. Na temat tego, kto z polskich bojowników o niepodległość brał pieniądze zza granicy polskie podręczniki na razie milczą:).
Kończąc już dygresję: z książki przebija wielka miłość autora do Irlandii, do jej ludzi, krajobrazów, języka, irlandzkiego poczucia humoru. A oprócz tego także dużo pozytywnej energii.
Polecam tę książkę, to kolejna dobra pozycja na chandrę:).

"Irlandzkie złoto" to pierwsza część cyklu, jedyna przetłumaczona na polski. Chętnie sięgnęłabym po kolejne, być może nawet po angielsku, a to dlatego, żeby porównać sobie niezwykły język, jakim posługuja się bohaterowie.

5 komentarzy:

  1. Nie moje klimaty, więc szczerze sie przyznam ,że nie pokuszę się o tę książkę, ale recenzja bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja miałam ją sobie odpuścić, bo wydawało mi się, że to zupełnie nie moja bajka (ot, czytadło sensacyjne, niezbyt bogate treściowo), ale po Twojej recenzji zmieniłam zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja osobiście nigdy nie byłem w Irlandii, ale mam wrażenie że znam ten kraj. Gdy oglądałem na dvd "Nieśmiertelnego" odkrywałem znane sobie miejsca. Deja vu? Dziwne jest to że kocham od zawsze Irlandię...i nie jest to słowo przesadzone.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cyrysia,
    notki blogowe juz wielokrotnei ostrzegły mnie przed lekturami nie w moim typie:).
    Eireann,
    sensacji w "Złocie" bardzo niewiele, to raczej książka obyczajowo- historyczna.
    Pisany inaczej,
    mnie akurat Irlandia nigdy nie fascynowała, ale faktycznie, spotykałam kiedyś sporo ludzi zakochanych w tym kraju na zabój (zaczynało się zazwyczaj od muzyki).

    OdpowiedzUsuń