poniedziałek, 11 kwietnia 2011

"Marianna i Róże"- Janina Fedorowicz, Joanna Konopińska


"Marianna i Róże" Joanny Konopińskiej i Janiny Fedorowicz, opisuje historię, która zdarzyła się naprawdę. To wspomnienia babci jednej z autorek, zrekonstruowane na podstawie pozostawionych przez nią zapisków, pamiątek i rodzinnych wspomnień. Opowieść, która brzmi dziś jak z innego świata.
Książka ma formę pamiętnika średnozamożnej wielkopolskiej ziemianki, Marianny Jasieckiej. Obejmuje lata 1871-1914 i koncentruje się na codziennym życiu. Marianna ma jednak świadomość upływającego czasu, i chce zostawić dla swoich dzieci i wnuków swoiste świadectwo, stąd też sporo tu wzmianek o wydarzeniach kulturalnych czy politycznych. Wielkopolska walczyła wówczas z agresywną germanizacją, a autorka miała możliwość być świadkiem choćby sprawy wozu Drzymały, czy szkolnego strajku we Wrześni.
Co można powiedzieć o życiu w Wielkopolsce czasów fin de siècle? Poza takimi ciekawostkami, że wyprawa nad morze czy do Wrocławia, wymagała przygotowań większych, niż obecnie przy wyprawie na drugi koniec świata? Czy faktem, że ślubna wyprawa mogła by wystarczyć na wyposażenie hotelu średniej wielkości.
Uderzyły mnie dwie sprawy. Po pierwsze - życie kobiety było podporządkowane rodzinie, ale absolutnie nie chodziło o jakieś stereotypy typu "matka Polka". Rodzina była przedsiębiorstwem, a produktem tegoż przedsiębiorstwa były dzieci. Ważne było, aby gdy dorosły, odnalazły swoje miejsce w życiu, dlatego niezwykle ważne było staranne i śWIADOME wychowanie. I nie chodzi bynajmniej o to, że było to wychowanie rygorystyczne, czy też pozbawione spontaniczności.
Celem procesu było raczej przekazanie właściwych wartości (także poprzez wybór placówek edukacyjnych), równoważenie wpływów zewnętrznych wpływami domu, tak, aby nie zepsuć tego "produktu", zanim rozpocznie samodzielne życie. Szczególnie wiele czasu poświęcała Marianna formowaniu charakterów córek. Czasy bowiem były okrutne dla kobiet, i zniszczenie szans na zamążpójście równało się zepchnięciu na margines spółeczeństwa.A że nie było to zagrożenie wyssane z palca, świadczą choćby losy młodej kuzynki Jasieckich, którą samo podejrzenie pozamałżeńskiego romansu, nie tylko pozbawiło szans na założenie rodziny, ale i uniemożliwiło pracę zarobkową.
A córek w rodzinie naszej bohaterki do uplasowania na matrymonialnm rynku było aż sześć. Nie trzeba dodawać, że skazy na reputacji jednej z nich równały się pogrzebaniu szans pozostałych.
Zarządzaniem tym procesem wychowawczym zajmowała się właśnie Marianna, i był to proces nie mniej skomplikowany, niż współczesny Human Resources Management (a odpowiedzialność większa, bo chodziło o własną firmę- rodzinę i własne dzieci).
Drugi temat, który mnie zainteresował to obrona przed germanizacją, która przyjmowała formę swoistego apartheidu: bojkot niemieckich sklepów, kontakty wyłącznie z polskimi sąsiadami, tak długo, jak to było możliwe - polskojęzyczna edukacja, obrona przed wykupem ziemi. W dzisiejszych czasach, kiedy większość Polaków nie widziałaby nic złego w zmianie obywatelstwa na bardziej prestiżowe, ta determinacja jest niemal nierzeczywista.
No cóż- zachęcam do tej podróży w inne czasy:). Ciekawe na co Wy zwrócicie/zwróciliście uwagę.

17 komentarzy:

  1. Przeczytałam Twoją recenzję i... już sobie zamówiłam na merlinie. Jakby co to na Ciebie będzie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Iza, o co chodzi z tą czarną wstążeczką u Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Kornwalia, miał być znaczek w stylu "Smoleńsk pamiętamy", ale nie miałam czasu w weekend szukać.
    Zmienię go lub wywalę, bo to faktycznie mylące.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anek,
    cieszy mnie taka błyskawiczna reakcja:).

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja narazie wpisuję sobie do poczekalni. Obiecałam mocno sama sobie- żadnych nowych zakupów dopóki nie przeczytam tych co najmniej dziesięciu pozycji na moim stole, a jest wśród nich i dwutomowa biografia Freuda i także książka od Ciebie- tą będę czytać w drodze do pracy. Im więcej czytam książek powstałych tak ok stu lat temu, tym nie mogę wyjść ze zdziwienia, jak zmieniło się życie, jak zmienił się świat; z jednej strony na lepsze a z drugiej niekoniecznie. A to tylko sto lat, czymże ono jest w historii ludzkości. Takie mnie naszły refleksje.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja już mam ten tytuł w zbiorach :) Pani Musierowicz polecała książkę, bardzo żarliwie, w swoich frywolitkach, więc się zaopatrzyłam. Ale czasu na lekturę już nie znalazłam.
    Wrócę do tematu jak przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Guciamal, gratuluje dyscypliny, mnie by 10 książek w kolejce nie odstraszyło:(.
    To że świat sie zmienia, to pewnie dobrze, ale to , że tak szybko to już niekoniecznie. Weźmy nawet takie wychowywanie dzieci (temat z książki). Marianna mogła zastosować aglorytmy, które na niej stosowali jej rodzice, i zakończyło się to sukcesem. Współczesny rodzic nie ma tak dobrze.

    Maioofka- nie dziwię się, że polecała, pomijając jakość lektury rzecz się dzieje w okolicach Poznania przecież (a Jeżyce są wymienione jako wieś:)).

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę, że jest to jedna z tych książek, których recenzje wcześniej czy później ogarniają większość znajomych blogów i w dodatku owe opinie są drażniąco pozytywne więc człowiek czytając je ma ochotę zakupić znowu kolejną książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bsmietanka,
    blogi to samo zuo, co chwila ktoś kusi jakąś książką, którą muszę kupić/przeczytać/wypożyczyć.
    Tylko kiedy?

    OdpowiedzUsuń
  10. W tak zwanym "międzyczasie". Ja nie wpisuję już nic na żadne listy, mam półkę puchnącą od pożyczonych książek :)
    Choć nie ukrywam, że opis brzmi zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja mam co najwyżej listę w głowie:). (Jakbym zaczęła szukać książek z taką papierową, to musiałabym sobie chyba pólki na suficie zamontowac:).)
    "Marianna.." była na niej od dawna, i jak przypadkiem zobaczyłam ja w bibliotece, musiałam ją zabrac do domu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam, mam, mam , ale nie czytałam jeszcze:(

    OdpowiedzUsuń
  13. montgomerry- podobno własne czekaja najdłużej;). Taki ich los:).

    OdpowiedzUsuń
  14. Nic jeszcze nie słyszałam o tej książce. ALE juz ją dopisałam do listy zakupów i bardzom jej ciekawa :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Agussiek,
    no to fajnie, że udało mi sie zachęcić:).Również pozdrawiam:).

    OdpowiedzUsuń
  16. Jedna z autorek ksiazki Marianna i roze-Janina Fedorowicz-byla moja babcia,bardzo zaluje ze nie dozyla tego aby zobaczyc jakie pozytywne komentarze zbiera jej tworczosc....Dodam ze pierwsze wydanie ksiazki bylo w 1977 roku,i okazuje sie ze ludzie nadal maja ochote czytac o tym jak inaczej wygladalo wtedy codzienne zycie...Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam,
    "Marianna" ma wbrew pozorom sporo czytelników, głównie dzięki reklamie szeptanej, do której i ja się trochę staram przyczyniać, gdyż uważam, że warto:).
    Pozdrawiam serdecznie:).

    OdpowiedzUsuń