środa, 17 sierpnia 2011

"Pod żabą" Tibor Fischer

"Pod żabą" to zabawna historia dwóch młodych chłopaków w czasach stalinowskich na Węgrzech. Brzmi dziwnie? Podejrzewacie, że może ktoś tu napisał "Rok 1984" na wesoło? Przyznam, że sama mam mieszane uczucia, i nie wiem, jak się do tej książki odnieść. Z jednej strony JEST zabawna. Dałoby się z niej wynotować kilkaset cytatów będących mini- skeczami. Aż się dziwię, że nie została szerzej rozreklamowana w Polsce, jako przykład, jak pisać o historii na wesoło, i bez tej przebrzydłej martyrologii, której tak wszyscy nie lubią.
Z drugiej strony zawiera jednak przekłamania historyczne, które z komunizmu robią rodzaj folkloru. Niespecjalnie jestem w stanie uwierzyć w opisane w książce gierki z bezpieką, przypominające przekomarzanie się małych chłopców i "niegroźne" donosy. Nie było bowiem czegoś takiego, jak donosy, które nie szkodzą. Z trzeciej strony zaś... może można to autorowi wybaczyć. Nie jest Węgrem, a Madziaro-Brytyjczykiem, opisaną historię zna zaś z drugiej ręki (oparta jest cześciowo na losach jego ojca). Sama już nie wiem.
Cytaty:

" ... w czasie wojny przewinęły się przez Budapeszt hordy polskich żołnierzy, przemykających z jednego frontu na drugi. Twardzi, zdecydowani na wszystko faceci, rozgoryczeni, ze nie mają akurat do kogo strzelać, i nieustannie debatujący, kto ma być następny na czarnej liście: Niemcy czy Rosjanie. Nie do pojęcia było, że w regionie, w którym narody nie znosiły się przykładnie i większość czasu spędzały na politykowaniu, Polacy i Węgrzy darzyli się przyjaźnią głęboką i zakorzenioną w dawno minionych stuleciach". [1]
"To oczywiście łut szczęścia typowy dla niego: widzieć na własne oczy samobójstwo, i to w chwili, gdy spóźnia się do pracy. (...) Należało też uszanować akt samobójstwa jako narodową rozrywkę Węgrów. Gyuri nie orientował się, jak wyglądają statystyki samobójstw w dobie ustroju socjalistycznego. Niewykluczone, że ktoś mógł zakazać ich sporządzania. W każdym razie odpowiedzialnością za popularność aktów "zrób to sam" nie można obarczać wyłącznie przedsiębiorstwa Rakosi i S-ka. Przez długie stulecia ci Węgrzy, którym nie udało się wpaść w sidła armii zmiatanych z powierzchni ziemi, bez skrupułów rozstrzeliwali sobie mózgi lub na inny sposób postanawiali uwalniać dusze z więzów ciała. Wystarczyło trochę wolnego czasu, kilka dźwięków nostalgicznej muzyki, i już Węgier był gotowy do odjazdu z tego świata." [2]



[1] "Pod żabą" Tibor Fischer, Poznań 2002, s. 206
[2] tamże, s. 99-100

9 komentarzy:

  1. Chyba do mnie ta książka nie przemawia, czasy stalinowskie na wesoło, jakoś tego nie czuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się wydawało fajne, zwłaszcza, że zaczyna się od 1944, wojna na wesoło (zwłaszcza, że na Węgrzech trwała b. krótko)- ok. Ale im dalej w las, tym większy dysonans.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po lekturze 'Gulaszu z turula' Węgrzy kojarzą mi się bardziej z melancholią, spleenem czy właśnie hurtowymi samobójstwami, a nie dystansem do siebie i humorem. I chętnie bym ten obraz skonfrontowała z inną wizją. Tylko co to znaczy, że z drugiej ręki historia? Z opowieści rodzinnych? A autor mieszka w GB czy na Węgrzech? Bo chyba nie ważna natura, ale kultura ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też słyszałam o licznych samobójstwach Węgrów. Do naszej historii podchodzę rzeczywiście poważnie, ale w tle mam akurat pieśni patriotyczne kabaretu "Loch Camelot". Bardzo mi to wykonanie odpowiada. Pewnie słyszałaś o ich lekcjach śpiewania w Krakowie, co sami nazywają zawadiacką imprezą, której celem jest zmiana konwencji obchodów świąt narodowych. Patriotyzm nie musi być cierpieniem. A Polak-Węgier dwa bratanki. Trzeba by im sprzedać ten polski produkt.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Maioofka,
    autor jest Brytyjczykiwm węgierskiego pochodzenia.Wg wiki historia z "Pod żabą" bazuje w części na wspomnieniach ojca. Poprawię to w notce.
    Ksiązkowcu,
    nie słyszałam o produkcie Camelotu:). Wcale a wcale. Zresztą niektore te pieśni, zwlaszcza pochodzenia wojskowego są zawadiackie , więc czemu nie? Nawet taka przeróbka pasuje:).

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam, że z początku mnie zaciekawiłaś, ale jednak nie. Nie lubię takich "oszukanych" faktów. Jednak pomysł napisania o tych czasach na wesoło jest ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bujaczek,
    myślę, że byłoby dużo gorzej, gdyby ta książka ukazała sie pierwotnie na Węgrzech przed 1989, a nie za granicą. Tutaj te przekłamania aż tak nie rażą (no ale nie da się ukryć, że są).

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przepadam za historią w literaturze, ale akurat ten okres interesuje mnie najmocniej i lubię fabuły osadzone w tych czasach. Mam nadzieję, że natknę się kiedyś na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ewa,
    witam na blogu:) Nie powinno być problemów w bibliotekach, seria Kameleon jest dość popularna. Jeśli chodzi o fabuły z tamtych czasów, to co nieco znajdziesz u mnie na blogu. Jeśli chodzi o Węgry- to Magdę Szabo (pisane w latach 50 Świniobicie) i Bugajskiego ("Przyznaję sie do winy"). A w sąsiednim poście jest o 2 książkach o czasach PRL.

    OdpowiedzUsuń