czwartek, 18 sierpnia 2011

Zwodniczy czar PRL-u

Twórczość Janusza Krasińskiego, to żywy dowód na to, że niekoniecznie te książki są dobre, które zgarniają największe budżety reklamowe.
Urodzony w 1928 autor miał niezwykły życiorys: Szare Szeregi, Auschwitz, Dachau... Jakby tego było mało po powrocie do Polski w 1947 trafił na 9 lat do stalinowskiego więzienia (z absurdalnym zarzutem szpiegostwa na rzecz USA). Był świadkiem ostatniego,zorganizowanego na dużą skalę, programu fizycznej eksterminacji polskich elit, które obydwaj okupanci Polski przeprowadzali od roku 1939. Po 1956 zajmował się już tylko (lub aż, rzecz względna) pisaniem.
Taki życiorys aż się prosił o literackie opracowanie. Cykl "Na stracenie", którego bohater, Szymon Bolesta pożyczył ramy życiorysu od autora, nie ma szczęścia do wydawców, ale zbiera pochwały wszystkich czytelników, którzy mają szczęście na niego trafić (dowód w biblionetce).
Zaczęłam od tomów 3 i 4 ("Niemoc" i "Przed agonią"), opisujących lata '56-'84. Nie jest to zła kolejność jeśli chodzi o czytanie. Najcięższe tematy (śledztwo i więzienie stalinowskie), zostawiłam na koniec, i wygląda na to, że była to właściwa decyzja. Lepiej zwiedzać piekło zaczynając od "łatwiejszych" kręgów. Nieco natomiast utrudnia to pisanie recenzji:).
Obydwie książki to taki PRL w pigułce, w związku z czym trudno byłoby omówić wszystkie poruszane w nich tematy.
Wiodącym motywem "Niemocy" była dla mnie pamięć. Bohater chce, aby nie zapomniano o zbrodniach, którym był świadkiem, próbuje dać świadectwo w formie literackiej.

"Pamięć to jest coś więcej niż nie zapomnieć zabrać ze sobą parasola. (...) to akt sprawiedliwości wobec pokoleń, narodów, wieczysty wyrok dla morderców, a dla ich ofiar to jakby nagrobny znicz"[1]

Początkowo wydaje się, że misję uda się zrealizować, odwilż w kulturze jednak szybko mija. Szymon Bolesta zapłaci wysoką cenę, także osobistą, za próbę przekazania prawdy, jednak jedyne co osiągnie to:

"Niemoc! Po wyjściu z więzienia odczuł ją już niejednokrotnie (...). Wszechobecny, wszechmocny paraliż dobrej woli. Oszczerstwo, donos, potwarz, blaga, oszustwo, destrukcja, bezprawie i mord. Wszystko, wszystko w tym systemie było możliwe, tylko nie zwykły, zbożny czyn."[2]

Pamięć w systemie totalitarnym (czy tylko w takim?) bowiem nie jest potrzebna.
"To chora narośl na naskórku wydarzeń, mazgajstwo niewolników. Natura w ogóle nie zna takiego pojęcia. Czy ktoś utrwala zbrodnie drapieżników co dzień popełniane na trawożernych?"[3]
"Co Ty chcesz ocalić, jaki śmieszny odcinek historii wszechbytu? Ułamek tego milionowego ułamka sekundy, w których zatrzepotali Hitler i Stalin? Myśl trzeba kierować w przyszłość, nie oglądać się za truchłem przeszłości".[4]

W "Niemocy" życie w państwie totalitarnym skutecznie spacyfikuje bohatera i ograniczy jego aktywność. W kolejnym tomie, "Przed agonią" żyje już życiem typowego obywatela PRL, mierzy zamiary na możliwości. Wprawdzie wciąż zdarza mu się narazić kolejnym partyjnym działaczom (nie było o to trudno), ale skutecznie dyscyplinuje go konieczność utrzymania rodziny (a środkiem dyscyplinującym jest groźba eksmisji, ciągnąca się przez pół tomu, dla mnie to najlepszy symbol uroków PRL-u).
Dlatego też perspektywa, ż życia osobistego i indywidualnych dylematów, przesuwa się na plan szerszy, bohater staje się świadkiem historii. Bardzo to przypomina "Przygody człowieka myślącego" Marii Dąbrowskiej, z tą różnicą, że brak tu ściemy, która tak przeszkadzała mi u MD. Jest za to dość wierny (przynajmniej moim zdaniem) obraz życia w PRL-u, państwie, którego główna funkcją było maksymalne utrudnienie życia swoim obywatelom. Trudno zresztą nazwać ten twór państwem, skoro ani nie powstał z woli jego obywateli, ani, w najmniejszym choć stopniu, nie realizował ich celów (zamiast tego realizując cele wschodniego sąsiada).
Życie w komunistycznej Polsce sprawia wrażenie spłaszczonego. Odwagi wymaga najmniejszy przejaw buntu. List 34, który był przejawem heroizmu jego sygnatariuszy de facto dotyczy tak pozornie neutralnej sprawy jak... przydział papieru.
Wiodącym tematem "Przed agonią" jest dla mnie wolność słowa, nieprzypadkowo zajmuje tu sporo miejsca, skoro bohater, podobnie jak autor para się słowem pisanym.
Brak wolności wypowiedzi i brak prawa do informacji może nie jest równie zabójczy jak brak powietrza, ale również ekstremalnie dokuczliwy. nie chciałabym nagle obudzić się w świecie, w którym okazało się, że wolność słowa nagle... zniknęła.
W czasach PRL modne było hasło "Nigdy więcej wojny" (o jego genezie zresztą można także przeczytać w książce). Po lekturze mam nieco skromniejsze marzenia- nigdy więcej PRL. Ani żadnego tworu PRL-o-podobnego.

Książka wbrew temu, co dotychczas napisałam w tej notce, nie jest nudna ani sztywniacka, łatwo wyczuć tu sporo ironii a nawet nieco humoru (zwłaszcza w "Niemocy"), a jej nośnikiem są "przedwojenni", w odróżnieniu od "powojennych" nie posługujący się na przykład nowomową. "Przedwojenni" zresztą stopniowo znikają. [Na szczęście pojawiają się na kartach innych książek, mam wrażenie, że ich potomkami byli choćby Borejkowie.]
Więcej tu jednak materiału do wzruszeń. Mi np. stały łzy w oczach przy pogrzebie ks. Popiełuszki i scenie samobójstwa Jerzego Krzysztonia.
Dla mnie ta książka niewątpliwie pociągnie za sobą kolejne lektury (może spróbuję nawet napocząć "Obłęd" Krzysztonia, to będzie wyzwanie) i zmieni spojrzenie choćby na... miejscowości wakacyjne. W Bieszczadach niesławny gen.Świerczewski jest wszechobecny, a kto w polskich Tatrach pomyśli o " Ogniu"?
Mogłabym jeszcze pisać i pisać, zamiast tego - polecam. zapewniam, że nie będzie to czas zmarnowany.

Za inspirację dziękuję Książkowcowi, na jej blogu nieco więcej o dwóch pierwszych tomach tetralogii. Trochę mi zajęła realizacja komentarza "przeczytam na pewno":).
Zachęcam też do zapoznania się z tekstami biblionetkowymi (link na początku notki).

[1] J. Krasiński, Niemoc, Warszawa 1999, s. 465
[2] tamże, s. 413
[3] tamże, s. 465
[4] tamże, s. 466

38 komentarzy:

  1. Jak się ma Twoja opinia o tym, że książka nie jest sztywniacka, do cytatów, które wydają się dość dęte? I na dodatek niespecjalnie oryginalne myśli zawierają?

    OdpowiedzUsuń
  2. zacofany- z cytatami do partii komicznych czy choćby zabawnych, mam problem przy każdej książce, gdyż zazwyczaj wymagają przepisywania długich partii dialogów, albo wręcz całych sytuacji.- trudna sprawa.
    Dęte cytaty przypisz mojemu dętemu nastrojowi, trzebaby mnie przekłuć jakąś szpilką:).
    Zresztą - pochodzą z jakichśtam podsumowań, reszta ksiązki to po prostu zwyczajne życie, sytuacje z życia literata i takie tam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie żądałem cytatów komicznych, które zwykle bez kontekstu i tak zabawne nie są. Po prostu mam uczulenie na pewien typ wypowiedzi - dokładnie taki, jaki zacytowałaś, stąd moja prośba o uściślenie. Gdybym miał sądzić po tych kilku zdaniach, to ominąłbym dzieło szerokim łukiem:)
    PS. Masz w moderacji dwa moje komentarze do Komediantki, nie wiem czemu nie zauważyłem, że włącza Ci się moderacja po pewnym czasie i powtórzyłem:P

    OdpowiedzUsuń
  4. W większości ton jest zwyczajny, jednak coś w tym jest co piszesz, w którymś momencie bohater stwierdza, że mam misję i z tego etapu pochodzą te teksty. I jakoś na tym oparłam cześć notki, która dotyczy "Niemocy". "Przed agonią" to bardziej rejestracja rzeczywistości, i szczerze mówiąc mi się podobała bardziej.
    Moderację trochę zmodyfikuję, z raz dziennie zaglądam, więc bym nie przeoczyła Twoich komciów:).

    OdpowiedzUsuń
  5. Komentarzami się zdziwiłem, ale nigdy dotąd nie komentowałem z opóźnieniem:)
    Zdecydowanie chyba wolę, jak uczestnicy wydarzeń spiszą po prostu porządne wspomnienia niż jak silą się na powieści. A już jak zechcą w tę powieść wpleść swoje przemyślenia historiograficzne, to uch:P

    OdpowiedzUsuń
  6. A najlepiej dziennik intymny nieprzeznaczony do publikacji, gdzie piszesz rzeczy, o których nawet żonie nie powiesz, a po śmierci za to może milion osób.
    Jeśli chodzi o przemyślenia- nie napisałam tego, bo mi się nie zmieściło, JK sie trzyma swojej wiedzy z danego okresu. Jeśli np. w danym momencie było mu po drodze z z Putamentem czy Iwaszkiewiczem, to o tym pisze, choćby po 20 latach miał ochotę na nich psy wieszać. To mi się w sumie podobało, bo aż się prosi np. zastosować obecny stan wiedzy np. do bohaterów Solidarności.

    Zeby Ciebie zachęcić powinnam wrzucić pewnie jakieś smakowite detale o pierepałkach z cenzurą, a nie zaczynać z wysokiego C.

    OdpowiedzUsuń
  7. Powinnaś wiedzieć, że mnie się faktycznie wabi na mały realizm, a nie na patetyczne inwokacje:) Dzienniki intymne rządzą, chociaż może faktycznie nie te wydawane przed śmiercią autora/-rki. Ale ja jestem hiena plotkarska, więc niezbyt mi to przeszkadza:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety, jestem nieuleczalnie skażona patosem, i jeśli sobie nie zażyję w małych dawkach, to mi ciśnienie spada.
    Co do plotkarstwa, rzuciła mi sie ostatnio w necie w oczy książka Mirasa K., o psychologii oczywiście, i dostałam ataku śmiechu na sam widok.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie się od patosu ciśnienie podnosi, co mi zdecydowanie szkodzi:) Naprawdę nie wiem, czemu Cię to rozbawiło, to jakiś świętej cierpliwości człowiek jest:P

    OdpowiedzUsuń
  10. Widzisz, tu patosu było mało, a i tak wyłapałam:).
    Rozbawiło mie ze wzgledu na liczne raporty z ich życia intymnego. Zaiste masz rację. Każdy inny by kobiete po publikacji na księżyc wystrzelił:).

    OdpowiedzUsuń
  11. Albo on ją po prostu kocha, albo już się przyzwyczaił i mu wszystko jedno (wariant cyniczny: zgodził się na publikację, bo za honorarium chciał sobie wyremontować gabinet/kupić laptopa/nowe auto/opłacić koszta rozwodu:))

    OdpowiedzUsuń
  12. Izuś, nie wiem, jak Cię ozłocić za tę piękną recenzję. Mnie trudno o tym pisać. Mam wrażenie, że ludzie nie chcą czytać prawdy o tamtych czasach. Ci, którzy budowali system, żyją, mają się dobrze, zbierają laury. Ba, podszywają się często pod ofiary. Gdy widzę w telewizji pana X albo Y, który donosił albo pisał hymny ku czci, a żali się na ograniczenia, trudności, wzywanie na rozmowy i płacze, jaki to PRL był niedobry, to otwieram oczy ze zdumienia na taką farsę. I czytam na blogach - jaki wspaniały film nakręcił! jaką książkę napisał! jaką prawdę odsłonił!
    Wiem, że po książkę sięgną nieliczni, ale nawet jeden świadomy czytelnik to będzie drobny laur dla autora. Zasłużył na to, bo ocala pamięć. Nie tylko o sobie, ale o czasach i ludziach, których dane mu było spotkać. Tetralogia jest wspaniałym darem dla tych, którzy cenią prawdę. Też nie potrafię pisać bez emocji o tych powieściach. Są naszym skarbem narodowym. Do ich przeczytania nie zachęci się nikogo siłą. To są bardzo "porządne wspomnienia uczestnika wydarzeń" - cytuję ZWL. Książki nie trzeba bronić, broni się sama. Oczywiście jeśli ktoś sięgnie i przeczyta. Dziękuję za wyręczenie mnie w napisaniu recenzji i podpisuję się pod każdym słowem.:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Krasiński mnie chyba też nie przekonał (może to ten patos, rzeczywiście? A może po prostu nie mam nastroju na rozliczenia z PRLem?), ale za to o Ogniu między innymi jest wydany ostatnio naprawdę świetny reportaż "Bedzies wisioł za cosik". Czytałam w tym roku w Tatrach i zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie, więc tak przy okazji polecam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Poczytałem sobie trochę o autorze i okazało się, że napisał scenariusz do jednego z najbardziej przejmujących filmów, jakie widziałem: "Zapamiętaj imię swoje"

    OdpowiedzUsuń
  15. zacofany: no popatrz! zresztą kwestia tego filmu jest obszernie omówiona w "Przed agonią". Otóż matka dziecka oświęcimskiego wylądowała potem w łagrze na 10 lat, z czego pokazany był strżepek sceny w postaci 2 mijających się wagonów. A potem była całą akcja w kwestii zakończenia również, jak nie zamierzasz czytać, to ci mogę opowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ysabell-
    patetyczne cytaty akurat miałam pod ręką i wygląda na to, że dokonałam nimi na Krasińskim czytelniczej egzekucji.
    Dzięki za info o reportażu, jak spotkam to na pewno przeczytam, gdyż czuję potzrebę poszerzenia mojej wiedzy o tym człowieku.

    OdpowiedzUsuń
  17. Książkowcu -
    być może należało zacząć od początku tetralogii i recenzować po kolei. Albo napisać jakąś bardziej ogólną notkę jak Ty. spisałam to co mi akurat chodziło po głowie i wyszło może rzeczywiście patetycznie. Za 2 miesiące napisałabym pewnie zwracając uwagę na inny aspekt, bo materiału tu mnóstwo.
    Przy okazji- ustrzelilam dziś pierwszą częśc w biblio (niedostepne w księgarniach netowych, więc się cieszę).
    Nie wiem, czy widziałaś już linki biblionetkowe- zadziwila mni ilośc kilometrowych elaboratół które ludzie piszą o tetralogii. Czyli jak już ktoś przeczyta, to zazwyczaj jest pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  18. @Iza: nie pal mi, może gdzieś trafię na tę książkę, to zajrzę, co mi tam:) Film by się zdało odświeżyć, bo dziecięciem byłem oglądając go po raz pierwszy i ostatni.

    @Książkowiec: nie wiem, czy ludzie nie chcą czytać o PRL, czy raczej nie bardzo mają co czytać lub nie wiedzą, że cokolwiek jest. Ja niestety mam przesyt martyrologicznych wspomnień na niekiedy żenującym poziomie językowym i wydawniczym, naczytałem się tego w początku lat 90. i dopiero mi ta niechęć przechodzi. A i tak z racji obowiązków zawodowych czytam zdecydowanie więcej o PRL niż przeciętny obywatel:) Jeśli spojrzeć na okładki książek Krasińskiego, to one zabijają te powieści na równi z cytatami podanymi przez Izę, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  19. Z-w-l,
    nie każdy, kto ma o czym pisać, jednocześnie umie pisać, to fakt.

    A jeszcze kończąc o tej cenzurze, o której napomknęłam wcześniej: chętnie przeczytam kiedyś sequel do tej tetralogii (Bracia syjamscy z San Diego), zwłaszcza, że autor (alleluja) przestał się chować za bohaterem, natomiast tyle sie naczytałam o kamuflażach historycznych (stalinowskie więzienie przeniesione do Hiszpanii Franco), sprzedawaniu informacji po kawałku itp. gierkach, że książek pisanych w latach PRL nie tknę, choć jest ich trochę w bibliotekach. Nie mam siły na rozwiązywanie rebusów.

    OdpowiedzUsuń
  20. Wydawało mi się, że po latach cenzury zaborczej i peerelowskiej mamy we krwi odczytywanie języka ezopowego, podtekstów, szukanie czwartego dna itepe:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jestem po prostu rozleniwiona:). Z dobrobytu mi sie w głowie przewróciło:).

    OdpowiedzUsuń
  22. Głodu wam trzeba, jak mawiał mój tatuś do grymaszących dzieci:))

    OdpowiedzUsuń
  23. Zajrzałam na biblionetkę, obejrzałam oceny (no, no, wysoookie), rzuciłam okiem na opisy i już wiem, że warto na nią zwrócić uwagę. Wrzucam do schowka, wszystkie cztery. Czytam takie książki. Lubię.
    No i takich recenzji mi trzeba właśnie! Żeby wydłubać, wyciągnąć coś na światło dzienne, coś wartościowego, a mało znanego.

    OdpowiedzUsuń
  24. Izuś, ZWL, dla mnie powieść ma rangę dokumentu i dlatego po lekturze poszłam dalej i szukałam uzupełnienia o wspomnianych tu bohaterach. Teczkę aktualizuję i dalej trudno wypełnić białe plamy. Zacofany - wiem, że nie boisz się trudnych lektur, jestem stałym gościem na Twoim blogu, a nawet blogach. Co można było przeczytać ok. lat 90-tych o więzieniach ubeckich? Chętnie uzupełnię zaległości. Według mnie to nadal temat niszowy i próbuje się go przedstawić, rozmywając prawdę, proponując surogaty. Krasiński dostał Nagrodę im.J.Mackiewicza w 2006 roku i to za ostatni tom, bo akurat było głośno o śmierci ks.Popiełuszki. To nadal nie był dobry czas na ujawnienie prawdy o katach PRL-u, bo często jeszcze żyją i mają się dobrze. Film "Zapamiętaj imię swoje" oglądałam jako dziecko i w powieści Krasiński ujawnia dylematy moralne, bo dla niego współpraca podczas tworzenia scenariusza to nadal była jakaś forma współpracy z komunistycznym rządem. Oj, długo bym tak pisała. Może kiedyś wrócę na swoim blogu. Jeszcze o okładkach - rzeczywiście mroczne, ale prawdziwe. Kto sięgnie, będzie wiedział po co. Zacofany - cieszę się, że zainteresowałeś się tematem, że nurkujesz w poszukiwaniach, a nawet dałeś cień nadziei, że może kiedyś...:)

    OdpowiedzUsuń
  25. @Książkowiec: w kwestii zamierzchłych lektur: to były klasyki w rodzaju Herlinga-Grudzińskiego i Czapskiego, z lektur o więzieniach w Polce na pewno wspomnienia Kuropieski, o "Przesłuchaniu" Bugajskiego nie wspomnę, bo to nie ta klasa; do tego masa wspomnień deportowanych. Jeśli zgłębiasz temat, to pewnie znasz IPN-owską serię o skazanych na śmierć w czasach stalinowskich, są też wspomnienia więzienne Ruty Czaplińskiej http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/229/Ksiazki.html?t=19&x=24&y=18

    OdpowiedzUsuń
  26. Ano własnie Agnes,
    Polecenie czegoś choćby jednej osobie, to to, co najbardziej lubię w blogowaniu:). Bardzo się cieszę.:)
    zreszta- sama też lubię jak czyjś blog mnie inspiruje, a nei tylko sprzedaje nowości:).

    Książkowcu,
    czekam na notkę o "przesłuchaniu" to jedyny tytuł UB-więzienny, który kojarzę, zresztą ani nei widziałam, ani nie czytałam, choć zaczęłąm się przymierzać, tylko twoje zdawkowe uwagi mnie chwilowo ostudziły. Zacofanego faktycznie trudno posądzać o niedoinformowanie, co druga/trzecia książka jest z gatunku- "powinnam przeczytać".

    OdpowiedzUsuń
  27. Zacofany..., dziękuję za błyskawiczną i rzetelną podpowiedź. Literaturę łagrową i lagrową zaliczyłam, IPN - staram się na bieżąco; do "Przesłuchania" jestem zrażona, ale wspomnienia Kuropieski i Czaplińskiej dopisuję ochoczo.
    Izuś, myślę o recenzji.:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Książkowiec: do usług. W kwestii Przesłuchania jesteś zrażona do książki czy do filmu?

    OdpowiedzUsuń
  29. ZWL - do filmu. Książki nie czytałam. Mam "Sól i pieprz" Bugajskiego, czyli ciąg dalszy, ale nie zabieram się.

    OdpowiedzUsuń
  30. Książka jest mocno przeciętna, ale film zrobił na mnie wrażenie lata temu, chociaż nie przepadam za Jandą.

    OdpowiedzUsuń
  31. Iza: tylko co druga-trzecia? Muszę zaostrzyć selekcję w takim razie:PP

    OdpowiedzUsuń
  32. Przyznam, że mnie zaciekawiłaś, ale ja jednak wolę zaczynać po kolei ;) Jeśli będę miała możliwość z pewnością zajrzę.

    OdpowiedzUsuń
  33. Zacofany w lekturze- niczego nie zaostrzaj, bo będę musiała wprowadzić listę (i zostawiać adekwatne komentarze).

    Bujaczek-
    ja czyatłam od końca ze względu na dostępność książki. Kolejność od początku jest zawsze najlepsza.

    OdpowiedzUsuń
  34. @Iza: zawsze możesz napisać "Dopisuję do listy":P

    OdpowiedzUsuń
  35. Zeby potem 100 osób na fejsie miało rozrywkę? No way:).

    OdpowiedzUsuń
  36. Ależ Ty jesteś nieużyta, ludziom rozrywki żałujesz:PP

    OdpowiedzUsuń
  37. Ostatnio od czasu do czasu słyszy się o Januszu Krasińskim. Słusznie! Literatura z najwyższej połki. Ja czytałam wszystko po kolei. polecam szczególnie 2 pierwsze tomy. Najwyzej oceniam ten drugi.
    A tak z "innej beczki"...
    Toulubionych stron polecam dołaczyć toyaha. Toyah.pl

    OdpowiedzUsuń
  38. Toyahu,
    dzięki za wizytę:).
    zaglądam i powoli sie oswalam z tą poezją konfesyjną:) Na razie nieco bezproduktywnie (nie zostawiam komentarzy), no i książki wciąż nie kupiłam:(.

    OdpowiedzUsuń