poniedziałek, 29 sierpnia 2011
"Milczenie" - Jan Costin Wagner
Ile skandynawskich kryminałów przeczytaliście w ostatnich latach? Ja nawet nie jestem w stanie policzyć. A niemieckich? Jestem w stanie sobie przypomnieć jeden (Dom na pustkowiu - M.A. Schenkel).
Książki Jana Costina Wagnera są swoistym ewenementem, autor jest Niemcem, swoją serię kryminałów osadził w scenerii fińskiego Turku, jednak trudno zarzucić mu brak znajomości tematu, ze względu na związki rodzinne spędza na północnym brzegu Morza Bałtyckiego sporą część życia.
W "Milczeniu" komisarz Kimmo Joentaa, musi zająć się sprawą zaginionej dziewczynki. Niezwykłą, gdyż zdarzyła się w tym samym miejscu i podobnych okolicznościach co podobna historia sprzed 33 lat. Sprawcy tamtego zabójstwa nigdy nie odnaleziono. Rokowania więc nie są dobre, wiele wskazuje, że powrócił zabójca, lub też pojawił się jego naśladowca, tyle, że wciąż nie można odnależć ciała...
Przyznam, że zaskoczyła mnie ta książka. Spotkałam się już wielokrotnie z myleniem tropów, tutaj autor wspiął się na wyższy poziom, posługuje się mianowicie iluzją. Czy kojarzycie te internetowe obrazki "Czy widzisz młodą dziewczynę czy starą kobietę?" (przykład tutaj). Otóż autor serwuje nam podobny obrazek. Jedni widzą starą kobietę, inni młodą dziewczynę, natomiast na obrazku Wagnera tak naprawdę znajduje się... różowy słoń w trampkach i czepku kąpielowym. Odwrócenie uwagi w moim przypadku udało mu się mistrzowsko.
W dodatku autor nie stawia na brutalne opisy i hektolitry krwi, a raczej na takie tematy jak wina, kara, odpowiedzialność... Przez co książkę można czytać nie tylko jako kryminał, lecz także jako powieść psychologiczną. Daje czytelnikowi sporo tematów do zastanowienia, np. czy winny jest tylko bezpośredni sprawca, czy także ten, który nie zapobiegł czyjejś krzywdzie?
Chciałabym napisać na temat tej książki, bardzo dużo, niestety boję się, że mogłoby to zepsuć efekt zaskoczenia. Dlatego po prostu polecam. Sama natomiast idę rozejrzeć się za pierwszą częścią serii ("Księżycem z lodu"), którą niebacznie przegapiłam.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Akcent i portalowi Czytanie (nie) szkodzi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zamierzam na dniach wziąć się za tą pozycję i ciekawa jestem czy też będę miała podobne odczucia do twoich. Nie wiedziałam natomiast iż jest jeszcze pierwsza część pt. ,,Księżyc lodu'', więc chyba też się za nią rozejrzę, by potem po przeczytaniu sięgnąć za ,,Milczenie''.
OdpowiedzUsuńIzo !
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tymi niemieckimi kryminałami, że chyba pójdę do biblioteki i wypożyczę jeden.
Cyrysiu, kolejność może tu mieć znaczenie, bo w życiu głownego detektywa sporo się dzieje.
OdpowiedzUsuńMoniko,
OdpowiedzUsuńudam się tym samym tropem po pierwszą część cyklu:).
Czytałam ten kryminał i przyznaję, że jest jednym z lepszych jaki wpadł mi w ręce. Jest przerażający, ale nie dzięki brutalności akcji (bo takowej tu nie ma) a złu, które "siedzi" w niektórych bohaterach książki. No i to zakończenie...:)
OdpowiedzUsuńEwa,
OdpowiedzUsuńzakończenie też jest plusem (nie mam na myśli ostatniej sceny, choc daje do myślenia, tylko rozwiązanie itd.). Niektórzy mistrzowie kryminału łopatologicznego w zyciu by sobie na takie nie pozwolili.
To zabrzmi głupio, ale czasami nie wiem jakiej narodowości jest autor. Jeżeli książka przypada mi do gustu to zapisuję w pamięci jego nazwisko.
OdpowiedzUsuńjuż miałam napisać, że ja nie przeczytałam na pewno żadnego, gdyż prawie kryminałów nie czytam, kiedy przypomniało mi się Pachnidło, które skończyłam słuchać kilka dni temu i nie mogę się zabrać za recenzję. To prawda, że czasami nie kojarzę narodowości autora. Uświadomiłam sobie, że bardzo mało ostatnio czytam kryminałów, ale jakżeby inaczej, skoro czytam głównie klasykę. Nie napiszę, że to zmienię, bo na razie dobrze mi z tymi moimi starociami, ale jeśli kiedyś zdecyduję się na kryminał sięgnę do twojego bloga w poszukiwaniu inspiracji
OdpowiedzUsuńPisany.inaczej- tym razem książka się broni, ale na początku podejrzewalam autora o koniunkturalizm:).
OdpowiedzUsuńGuciamal,
ależ proszę:). Ośmieliłabym się zasugerować Akunina serię o Fandorinie (pisane współcześnie, ale akcja w XIX wiecznej Rosji). Ale to dopiero po zaliczeniu dzieł wszystkich Zoli;).
Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale Twoja recenzja brzmi bardzo zachęcająco. Kryminał musi zaskakiwać, im bardziej - tym lepiej. A skoro ten tak bardzo "wyprowadza czytelnika w pole", to musi być dobry :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zamiast brutalnych opisów (choć mi nie przeszkadzają) zdecydowanie wole jak to napisałaś "takie tematy jak wina, kara, odpowiedzialność... ". Jak tylko będzie okazja na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńAkunina notuję do listy. Rozśmieszyłaś mnie dopiskiem, iż dopiero po zaliczeniu dzieł wszystkich Zoli :)No cóż, każdy ma jakiegoś "bzika", nie zawsze na punkcie JIK-a. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSkutecznie zachęcasz - ja miałam jedno kiepskie spotkanie z literaturą niemiecką (Małże na kolację czy jakoś tak - po dwóch stronach podziękowałam), ale jeszcze się do niej zupełnie nie zraziłam. To tegoroczna książka? Czy jakieś wznowienie starszej? Jest szansa na antykwariaty? Ostatnio sobie jeden bardzo ulubiłam i chętnie skorzystam z pretekstu, żeby znów tam zajrzeć :)
OdpowiedzUsuńOd fatalnego spotkania z powieścią Mankella w rytmie krwawego tanga mam kryminałowstręt, ale tę powieść opisałaś bardzo intrygująco, no i w dodatku te fińskie akcenty.
OdpowiedzUsuńMoja znajomość niemieckich kryminałów ogranicza się do Charlotte Link. Niestety, po przeczytaniu jej książki mam spore podejrzenia, że jest trochę przereklamowana.
Viv,
OdpowiedzUsuńto chyba niestety pierwsze wydanie. Ale myślę, że szansa na antykwariaty jest zawsze, dlatego jeśli Cię ciągnie, to koniecznie zajrzyj:). Ile ciekawych książek do domu zniesiesz polując na tą?
Lirael,
kojarzę recenzję tego tanga i z tego co pamiętam jakieś przekombinowane było. Tutaj plusem jest właśnie prostota.
Link cośtam czytałam, tylko tytuł wyparował- coś o rąbaniu siekierą w angielskiej posiadłości. Z tego co pamiętam- nic specjalnego. Zastanawiało mnie tylko po co było przenosić akcję do UK. To chyba jakas niemiecka przypadłość,to przenoszenie akcji.
Jest w moich najbliższych planach i już nie mogę się doczekać jej ;)
OdpowiedzUsuńMnie to wręcz bardzo denerwuje u Link, to przenoszenie akcji do Wielkiej Brytanii, na kilometr widać, że chodzi o to, żeby książka wydawała się bardziej efektowna przez tę brytyjskość. Oni mają chyba kompleksy. O wiele bardziej wolałabym przeczytać kryminał, którego akcja dzieje się w niemieckim miasteczku, bo to świat, o którym nie wiem prawie nic, niż n-tą powieść sensacyjną z Wielką Brytanią w tle.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dzięki Tobie dowiedziałam się np. o tej pani z Izraela, która pisze kryminały. Już kupiłam dwa i czekają na przeczytanie. Na pierwszy rzut oka wydają się naprawdę ciekawe.
Bujaczek,
OdpowiedzUsuńpoczekam na Twoje wrażenia:).
Lirael,
pani Lapid jeśli chodzi o realia była mocna. A to kibuc, a to układziki z lokalnymi politykami. A przecież ta Beer-Szewa to taka dziura, mogła spokojnie przenieśc akcję do Nowego Jorku:).
Lubię byc zaskakiwana przez autora i uwielbiam, gdy pisarz potrafi tworzyć czytelnikowi takie iluzje, a potem je demaskować. To dodaje ksiązce smaczku :)
OdpowiedzUsuńAneta,
OdpowiedzUsuńmoże ty szybciej zdemaskujesz autorskie pomysły:). A każdym razie- ta ksiązka, z jakiej strony by nie patrzeć, jest mocno nietypowa:).