Od dawna szukałam tej książki. Jakiś czas temu czytałam "Moje pierwsze życie" tej autorki, które bardzo mi się spodobało, "Cena wody..." znalazła się więc na mojej liście priorytetów. Udało mi się ją w końcu pożyczyć od Engi (której przy okazji bardzo dziękuję), cisnęłam więc w kąt wszystkie napoczęte lektury. I ruszyłam do ataku.
Czytałam więc sobie te przemyślenia o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi (Szwedka odnajduje swój raj utracony w Bretanii), ogrodnictwie, filozofii stojącej za dłubaniem w glebie. Tutaj trochę rozważań o niemożności napisania książki, tam wspomnienia z dzieciństwa i nieco krytyki innych książek z serii "nowe życie w obcym kraju". Surfowałam między bon motami i mniej lub bardziej błyskotliwymi porównaniami. Powoli zaczynałam przysypiać... gdy nagle - dotarłam do clou programu- dlaczego właściwie Bodil postanowiła porzucić Szwecję na rzecz Francji.
Szwecja jest zatem państwem opresyjnym, stosującym przemoc wobec obywatela, wyrażającą się we wszechobecnością call center, operatorów telefonicznych czy bezdusznością urzędników (ok, jestem w stanie uwierzyć, że na francuskiej wsi zabitej dechami jest mniej bezdusznie, jak również rozumiem przewagę wsi francuskiej nad szwedzką- jest tam po prostu cieplej). Nie "o take Szwecje " walczył dziadek Bodil- ideowy socjaldemokrata (nie wiem skąd to zdziwienie rozbieżnością rzeczywistości z ideałami, zwłaszcza z ideałami sprzed pół wieku;)). Wredna Szwecja nie jest już państwem opiekuńczym, nie interesuje jej los mniejszosci i wykluczonych, Bodil zatem w solidarnym proteście postanowiła wykorzystać system (wykupić mieszkanie komunalne, a następnie sprzedać je po cenie rynkowej) i z kasą szwedzkiego podatnika w garści udać się do Bretanii.
A żeby jeszcze dobitniej podkreślić swój protest, zaczęła tytułować Szwecję- "byłą ojczyzną".
Po tym tekście, powtarzanym zresztą uparcie i wielokrotnie, uznałam, że tak jak mężczyźni sa z Marsa, a kobiety z Wenus, tak ja i szwedzka Autorka również krążymy po innych orbitach i nieprędko znajdę z nią jakieś punkty wspólne. Trudno mi bylo zaangażowac sie w te afabularne rozważania, jeśli sama ich podstawa wydała mi się wątpliwa. Książkę skończyłam, ale już raczej z obowiązku.
Tak jak "Moje pierwsze życie" przeczytałam z przyjemnością, tak nie bardzo mogę się odnaleźć w roszczeniowym świecie "Finistere".
To teraz jestem jeszcze bardziej ciekawa jak ja się w tym świecie odnajdę, bo jak wiesz - sama jeszcze tej książki nie czytałam ;)
OdpowiedzUsuńAle nieprędko to nastąpi, mam tyyyyle książek do przeczytania przed sięgnięciem po ten tytuł ;p
Nie słyszałam o tej autorce. Ale okładka książki jest bajeczna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Enga
OdpowiedzUsuńKsiążka absolutnie nie jest ZŁA. Moje marudzenie jest raczej z cyklu: Książka OK, ale ten główny bohater...No nie identyfikuje się, przynajmniej na razie.
Claudette, okładka rzeczywiście super, aż by się chciało ruszyć na południe:).
Ciekawe, że zdecydowana większość czytających ten tytuł, wypowiada się o nim bardzo krytycznie. Spotkałam się z tym faktem w najróżniejszych miejscach w sieci i naprawdę niewiele jest pochwał "Ceny wody...". Nie czytałam, bo jakoś mam uraz do tego typu literatury, ale jak będę miała okazję, muszę się przekonać, czy rzeczywiście jest taka zła.
OdpowiedzUsuńJeżeli, faktycznie, pani tak psy wiesza na swojej ojczyźnie, to mogę napisać tylko jedno: są ludzie, którzy w ogóle nie umieją docenić, jakim szczęściem jest móc żyć w kraju zasobnym, rozwiniętym, spokojnym, respektującym wolność swoich obywateli. Przeraża mnie taka postawa, taki przesyt wartościami, które dla innych pozostają jedynie w sferze marzeń. Życie pani od razu nabrałoby barw, których tak mu brakowało w Szwecji, gdyby przeprowadziła się nie do Bretanii, a do Somalii, Iranu czy innego Afganistanu. Denerwująca głupota.
Jabłuszko,
OdpowiedzUsuńnic dodać, nic ująć. Myślałam wprawdzie, że by panią B.M. przetransferować do pewnego kraju leżącego od Szwecji na południe, ale doznania mogłyby być za mało ekstremalne na tak ciężki przypadek.
Książka jest całkiem przyjemna i miła w lekturze, odpowiadało mi również poczucie humoru autorki i jej dystans do niektorych rzeczy,ale bez zachwytów. Nie wyróżnia się ani językowo, ani fabularnie. Można przeczytać, ale nie trzeba. Większych refleksji po jej lekturze nie miałam.
OdpowiedzUsuń:) mam obydwie, ale cały czas czekają na swoją kolej.
OdpowiedzUsuń