Tajemnica Frontenaków to saga rodzinna w skali mikro. dla mnie to prawdziwy rarytas i duży plus książki, jeśli autor potrafi zmieścić taką historię na 150 stronach, ostatnio bowiem rzuciłam w kąt pewną 600-stronicową egzotyczną historię rodziny, dodatkowo nasyconą (do przesytu) smakami i zapachami orientu. Z ulgą sięgnęłam po niej po Mauriaca.
Bordeaux przełomu XIX i XX wieku. Blanche Frontenac, młoda wdowa zmaga się z wychowaniem piątki dzieci. Xavier, jej szwagier, stara się wspomagać ją materialnie, przejmując też częściowo zarządzanie rodzinną firmą, jednak emocjonalnie kompletnie zaniedbuje Blanche, widząc w niej tylko robota dedykowanego do zajmowania się małymi Frontenakami. Rodzi to oczywiście nieuniknione napięcia. Dodatkowym ich źródłem jest nietypowy tryb życia Xaviera, zogniskowany wokół ukrywanej przez niego Tajemnicy.
Stopniowo ciężar opowieści przesuwa się na dorastające dzieci, zwłaszcza na Jean Louisa - klasyczne "dobre dziecko" i utalentowanego poetycko- najmłodszego Yvesa. Doskonale przedstawione jest ich dorastanie, wielkie nadzieje, rozczarowania, godzenie się z własnymi ograniczeniami, odejścia i powroty od wartości przekazanych im w domu. wreszcie mozolne (bądź nie) odnajdowanie swojego miejsca w życiu.
Jaka była prawdziwa tajemnica Frontenaków- moim zdaniem była to miłość, miłość rodzi cielska, miłość braterska (której poświęcone jest tu szczególnie wiele miejsca), także niemal atawistyczna miłość do całego klanu i wszystkich jej przedstawicieli (często połączonych już nie tyle więzami krwi, co wyczuciem "ucha Frontenaków". A co było podstawą tej miłości- dowiecie się po przeczytaniu:).
Książkę, już po jej przeczytaniu można określić jako "ciepłą i optymistyczną", tylko nie jest to żaden zatykający słodki lukier prosto z kanału Hallmark.
Autor naprawdę mistrzowsko kreśli nastroje i (dojrzewające przecież i zmieniające) charaktery. I potrafi to zrobić zaledwie kilkoma celnymi zdaniami, przypominało mi to nieco technikę impresjonistów.
Warto też dać tej książce szansę i nie porzucać jej np. po przeczytaniu 1/3. Mi spodobała się gdzieś dopiero w drugiej połowie. Zdecydowanie czas przeznaczony na jej lekturę nie był dla mnie czasem straconym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz