niedziela, 28 listopada 2010

"Przyznaję sie do winy"- Ryszard Bugajski

Powinnam chyba założyć nową kategorię- książki spod podłogi, których nikt nie czyta, tylko ja.
"Przyznaję się do winy" to nieco zaskakująca pozycja autorstwa reżysera słynnego "Przesłuchania', traktuje bowiem o latach stalinowskich... na Węgrzech. Oparta jest zresztą na prawdziwej historii- porwania amerykańskiego komunisty Noela Fielda w celu wykorzystania go w trakcie czystek w węgierskim KC, których ofiarą padł min. Laszlo Rajk.
Zarówno w samym porwaniu jak i przesłuchaniach bierze udział młody esbek- Lajos Banky, i gdzieś w trakcie tych przesłuchań budzi sie w nim sumienie i tęsknota za innym światem, która zaowocuje kilka lat później- w '56.
"Przyznaję się..." to również przerażający, chociaż wybiórczy, gdyż widziany jednak z pozycji człowieka uprzywilejowanego, obraz państwa komunistycznego w czasach stalinowskich. W zasadzie niczym nie różni się od tego z roku 1984 Orwella, tyle, że jest stuprocentowo prawdziwy. To państwo wszechobecnego strachu i podejrzliwości (z których potem trudno się wyleczyć przez całe życie), gdzie w każdej chwili można zniknąć, stać się bez powodu "przestępcą" i wyrzuconym poza nawias, gdzie aby przetrwać, często wielokrotnie trzeba zaprzeć się swoich przekonań, a często okazuje się , że i tak był to o jeden raz za mało (wiec może lepiej było pozostać nieugiętym). To państwo, gdzie największą zbrodnią jest niezależna myśl, państwo które niszczy swoich obywateli, doprowadzając ich do moralnej ruiny. Wydaje się, że to opis piekła na ziemi? Niekoniecznie. Prawdziwe piekło, z którego docierają do bohatera strzępki informacji, znajduje się na wschodzie. Tam proces niszczenia ludzi posunął się dużo dalej, i strach pomyśleć jak daleko posunąłby się na Węgrzech (i innych państwach komunistycznych), gdyby nie śmierć Stalina.
Ciekawy, a jednocześnie paranoidalny, jest opis mechanizmu procesów politycznych, które do tego stopnia były parodią jakiegokolwiek procesu sądowego, że zastanawiam się, dlaczego w ogóle w tym systemie, w którym z człowiekiem można zrobić wszystko, ktokolwiek zawracał sobie nimi głowę.
Polecam tę (zupełnie niesłusznie) niedoceniana książkę. Sporo materiału do przemyśleń- mi pomogła nieco zrozumieć tych, którzy przeszłi przez komunizm w wersji hardcorowej.

2 komentarze:

  1. "Książki spod podłogi" :)))
    Dobrze, że przypominasz o tytułach, które zostały zapomniane, a na pewno przyćmione świeżo wydanymi kolorowymi okładkami. Sama mam takich "staroci" zapas, tyle że upchane gdzieś po kątach, co by nie szpeciły regałów ;) Czasem niesłuszna jest ta banicja, wiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyczytałam, że akurat ta pozycja ma zostać wznowiona w przyszłym przez Bellonę (w jednym tomie z Przesłuchaniem) w serii Kanon Literatury Podziemniej. Może to przyczyni się do jej wyjęcia z zamrażarki.

    Moje regały muszą stanowić obraz nędzy i rozpaczy;)

    OdpowiedzUsuń