niedziela, 30 stycznia 2011

"Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy"- Sergiusz Piasecki


Powiedzieć, że Sergiusz Piasecki miał ciekawy życiorys, to w zasadzie, jakby nic nie powiedzieć. Współpracownik wywiadu (wczesne lata 1920-te), przemytnik (na granicy polsko- sowieckiej), kokainista, pod wpływem nałogu zajął się też działalnością rozbójniczą. Ta zaprowadziła go do więzienia (początkową karę śmierci zamieniono mu na 15 lat), które z kolei stało się dla niego początkiem kariery... literackiej. Jego zapiskami z czasów przemytniczych zachwycił się bowiem sam Melchior Wańkowicz, i to dzięki jego staraniom Piasecki mógł wydać swoją pierwsza książkę a następnie kilka lat przed upłynięciem wyroku opuścić gościnne podwoje więzienia na Świętym Krzyżu.

A to jeszcze nie koniec jego historii, ciekawe były również jego losy w czasie Drugiej Wojny Światowej, zainteresowanych odsyłam do Wikipedii (link).


“Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy” jest luźno oparty na wspomnieniach Piaseckiego z pogranicza w latach 1922-25. Oparty luźno, gdyż Piasecki darował sobie np. krępujące szczegóły związane z narkotykami, zamiast tego zabrał się za tworzenie legendy polskiego dzikiego Wschodu i Nocnych Piechurów w jednym (przemytnicy niestety nie mogli, z przyczyn technicznych być Nocnymi Jeźdźcami).


Gdyby zrzucić w głuchą jesienną noc z granicy welon mroku, zobaczylibyśmy ciągnące ku granicy partie przemytników. Idą po trzech, pięciu, nawet kilkunastu.(...) Są i parte uzbrojone, lecz jest ich bardzo mało, przemytnicy broni nie noszą. (...) Zobaczylibyśmy rekinów pogranicza- Chłopów z otriezami, karabinami, rewolwerami, siekierami, widłami, czyhających na zdobycz. (...) Zobaczylibyśmy wreszcie niezwykłą postać- człowieka, który samotnie przemierza pogranicze. (...) To szpieg (...) korsarz granicy. (s. 46)*


“Kochanek...” przytacza losy młodego przemytnika Władka, który zaczyna znajomość z granicą z czystego przypadku, ale szybko daje się wciągnąć w ten świat. Kręcą go nie tyle zarobki, ile adrenalina, “mołojecka sława”, możliwość sprawdzenia siebie i poznania ludzi. Granica bowiem, to miejsce gdzie jak nigdzie człowiek opiera się jak nigdzie o lojalność wobec kolegów i gdzie rządzi zapomniane hasło muszkieterów: “Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.


Trudny i niebezpieczny jest zawód przemytnika! Lecz czułem, że porzucić go byłoby mi trudno. Przyciąga mnie, jak kokaina...Wabią nasze tajemnicze nocne podróże. Pociąga gra nerwów i gra ze śmiercią i niebezpieczeństwem. Lubię powroty z dalekich, trudnych wycieczek. A potem: wódka, śpiew, harmonia, wesołe twarze chłopaków i... dziewczyny. Kochające nas nie za nasze pieniądze, a za śmiałość, wesołość, rozhulność, i pogardę dla forsy.” (s. 76)*


Władek stopniowo przechodzi wszystkie stopnie wtajemniczenia, przechodzi od działalności przemytniczej do czysto rozbójniczej, ma kochanki po obu stronach granicy, poznaje ją jak nikt inny. Aresztowany zarówno po polskiej, jak i sowieckiej stronie, wiedzie życie wyjętego spod prawa.


Jednak nie potrafi go porzucić, podobnie, jak wielu jego towarzyszy. Wszystkich ich napędza jakiś dziwny niepokój.


Jednak mimo to, stopniowo, robi się wokół niego coraz bardziej pusto. Zawód przemytnika (zwłaszcza na tej konkretnej granicy) jest jednak specjalnością wysokiego ryzyka. Ci , którym udaje się ujść z życiem i nie dać się aresztować po sowieckiej stronie często nie wytrzymują napięcia.. i giną z własnej ręki. Często nie potrafią sobie poradzić w zwykłym świecie, gdzie zamiast rozróżnienia na czarne i białe króluje podstępna szarość.

Tylko Władek wciąż trwa na posterunku, napędzany przez zemstę, miłość do “złej kobiety” i liczne obietnice dane przyjaciołom, którzy odeszli w siną dal, bądź na tamten świat.

Jakiego ostatecznie dokona wyboru?


Zazwyczaj rzadko sięgam po książki z nurtu “macho”- jakoś nie ciągnie mnie do Hemingwayów i Hłasków. Ta jednak ma w sobie duży urok, historii nie tylko przeżytej, ale także przetrawionej w trakcie lat spędzonych w więzieniu. A w dodatku Piasecki ma niezaprzeczalny talent. Jego bohaterowie budzą zaciekawienie, a jednocześnie żal, że tak wartościowi w sumie ludzie funkcjonowali w społeczeństwie jako wyrzutki, że niewielu niepodległa Druga Rzeczpospolita miała coś do zaoferowania. Wyjaśnienie tego faktu dają zresztą dalsze losy samego Piaseckiego- świetnie się odnalazł w trakcie kolejnej wojny. Miał zresztą szczęście- jego, przez kolejne zawirowania losu przeprowadził jego literacki talent, który dał mu drugą szansę na odnalezienie się w życiu.

Bardzo polecam.

Wydaje mi się, że książka, ze względu na walory przygodowo-sensacyjne, szczególnie nadawałaby się dla młodzieży (zwłaszcza męskiej), ale być może, z powodu nikłej znajomości tejże młodzieży, się mylę, więc prosze się nie sugerować:).


*Numeracja stron w cytatach- na podstawie wydania Towarzystwa Wydawniczego Graf, Gdańsk 1989
Zdjęcie ze strony wydawcy.





8 komentarzy:

  1. Piaseckiego przeczytałam niemalże wszystko nieodmiennie dziwiąc się jego pisaniu (choć jak usłyszałam niegdyś w rozmowie z pracownikiem UW pisanie Piaseckiego wartości literackiej nie ma). Zaczęłam bodajże od czerwooarmisty i tak przez "7 pigułek Lucyfera" dotarłam do jego powieści przemytniczo-złodziejskich. Muszę stwierdzić, z całym szacunkiem do autora "Muchy" - powinien się od Piaseckiego uczyć;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Język jest trochę prosty (ostatecznie to debiut), ale brak wartości literackich to przesadny zarzut. Umieć przekazać sporo treści, opowiedzieć historię a do tego jeszcze wzruszyć, to naprawdę nie jest mało.
    Jeśli chodzi o dalsze zaznajamianie się z Piaseckim, będę podążać twoimi szlakami:). Tylko pewnie w odwrotną stronę;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Pasecki? Reportaż! Z wielką chęcią przeczytam książkę. I jeszcze Wańkowicz w tle. Poszukuję i czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nutta- dzięki;)

    The book- na granicy reportażu- takie fabularyzowane wspomnienia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Napoczęłam niegdyś książkę tego autora - "Adam i Ewa" o ile dobrze pamiętam - i nie za bardzo jego styl do mnie przemówił. Odłożyłam. Podśmiewając się w duchu z wszelkich wzniosłości i zadumań :) Może nie dojrzałam? Albo już przejrzałam? :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Brzmi ciekawie, a i budzi wspomnienia n/t przekraczania granicy:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Maioofko,
    to jest powieść akcji, wzniosłości nie zauważyłam, zadumań niewiele, natomiast sporo walk na noże. Chyba stosunkowo niewiele musiał wymyślać.
    Nie wykluczam natomiast, że jak zabrał się za temat abstrakcyjny, to mógł popłynąć:).
    Pani Olu-
    to były czasy;)

    OdpowiedzUsuń